Andrzej Turczyn: "Terroryści korzystają z broni nielegalnej"
Zamachy w Londynie i Manchesterze znowu przejęły grozą opinię publiczną w Europie. Tymczasem Komisja Europejska coraz bardziej ogranicza uczciwym obywatelom dostęp do środka obrony jakim jest broń palna. Czy zasadnie? O tym portal wGospodarce.pl rozmawia z mecenasem Andrzejem Turczynem, prezesem Ruchu Obywatelskiego Miłośników Broni.
Arkady Saulski: Na początek coś zacytuję: "Nic nie mogłem zrobić . Na zdjęciach monitoringu pewnie będzie widać jak gonię atakujących i rzucam w nich butelkami, szkłem. Wiem, że to głupie, ale chciałem ratować ludzi". To relacja jednego ze świadków zamachu w Londynie w którym zginęło 6 osób a kilkadziesiąt odniosło rany. Broń w ręku uczciwego, obecnego obywatela mogłaby zmienić sytuację?
Andrzej Turczyn: Panie redaktorze, przecież to oczywiste! Jeden praworządny Brytyjczyk z pistoletem w ręku naprzeciwko trzech zdziczałych islamistów, uzbrojonych w noże. Przecież wystarczyłby jeden strzał... Jeden strzał, jeden trup i pozostali w popłochu uciekają. Jeden pistolet i jeden nabój odmieniłby przebieg tego zamachu. Naprawdę nie ma tu miejsca na jakiekolwiek wątpliwości. Pistolet w rękach ofiary jest jedynym praktycznie skutecznym rozwiązaniem. Londyńska policja twierdzi, że islamiści zostali zastrzeleni po 8 minutach od chwili zgłoszenia. Całkiem szybko ktoś powie. Jednak te osiem minut okazały się bardzo długie dla zamordowanych i rannych ofiar zamachu. Gdyby ktokolwiek a cywilów miał tam na miejscu broń, terroryści zostaliby zastrzeleni po 30 sekundach, a to wobec 8 minut i istnień ludzkich zasadnicza różnica. Niestety poprawność polityczna zabrania takich rozwiązań. Politycy zdaje się wolą mieć rozbrojonych obywateli niż bezpiecznych obywateli. Komunistyczna idea rozbrojenia społeczeństw jest ważniejsza niż praktyczne i skuteczne środki obrony. Smutne, że tak jest. Niestety także w Polsce ta obłąkańcza idea zwycięża. Politycy którzy rozbroili własne narody i którzy utrzymają ten stan, mają krew ofiar takich zamachów na rękach. Może to sprawia, że nie chcą przyznać się do tego i za wszelką ceną odrzucają zupełnie proste i praktyczne rozwiązania.
Jak ocenia Pan obecną politykę europejską wobec broni palnej? KE wprowadza coraz bardziej restrykcyjne przepisy a zamachów jest więcej - czy politycy nie widzą swojej naiwności?
Polityka europejska wobec broni jest moim zdaniem prowadzona jakby na zlecenie terrorystów. Z całą pewnością prawodawstwo unijne jest tworzone w interesie terrorystów i przestępców. Wprowadza się restrykcyjne przepisy dotyczące posiadania broni dla potencjalnych ofiar islamskich aktów terroru. Na tym przecież zależy właśnie zależy terrorystom. Terroryści atakują bezbronne ofiary i chcą aby bezbronnych było jak najwięcej. Za kilka dni wejdzie w życie unijna dyrektywa podnosząca trudności w uzyskiwaniu pozwoleń na legalną broń przez praworządnych Europejczyków. Uchwalono ją w celu walki z terroryzmem, aby terroryści nie mogli mieć broni. Fakt jest taki, że terroryści korzystają z broni nielegalnej i nie mają pozwoleń na broń. Czy ktoś nie dotknięty schizofrenią potrafi to objąć rozumem i złożyć w logiczny ciąg? Moim zdaniem politycy, którzy obecnie piastują najwyższe funkcje w EU i większości krajów członkowskich to lewica w różnych odmianach. Elementem konstruktywnym lewicowości jest restrykcyjne podejście do broni. Politycy lewicowi dość często realizują cele nieartykułowane, tj. deklarują, że robią coś w określonym celu, a w istocie realizują cele ukryte, ideologiczne i społecznie nieakceptowane. Tak jest właśnie w sprawie dostępu do broni. Politycy EU twierdzą, że wzmagając reglamentację dostępu do broni dla praworządnych Europejczyków, dążą w celu eliminacji używania broni w zamachach, chociaż broń używana w zamachach jest zawsze nielegalna, albo to jak w Londynie zwyczajne noże. W istocie zaś ci politycy realizują obłąkańczy plan rozbrojenia ludności cywilnej, plan wyartykułowany przez komunistę włoskiego Altiero Spinellego, patrona Parlamentu Europejskiego. Plan stworzenia z Europejczyków bezładnej masy, niezdolnej do samodzielnej obrony nawet swej fizycznej egzystencji.
W Polsce także mamy problem z dostępem do broni palnej. Jest lepiej ale droga dla uczciwego obywatela wciąż jest długa. Z kolei sama policja przyznaje, iż problem niedozwolonego stosowania broni przez jej legalnych posiadaczy realnie nie istnieje, co jednoznacznie potwierdza, iż teza o tym jakoby "Polacy nie dojrzeli do broni" jest fałszywa. Czy zamachy na zachodzie Europy mogłyby odmienić pogląd polskich władz i polskiej policji na tę kwestię?
Objęcie władzy przez PiS wywołało we mnie nadzieję, na pozytywne zmiany w sprawie dostępu do broni palnej. Niestety w tym zakresie PiS okazał się lewicowy. Politycy PiS albo unikają tematu, albo mówią na takim poziomie abstrakcji o dostępie do broni palnej, że nic z tego nie wynika. Z całą pewnością nie można spodziewać się po nich pozytywnych zmian. Jak mówiłem pojawiła się restrykcyjna dyrektywa unijna i szczerze obawiam się, że rząd ją implementuje w bardzo niekorzystny dla Polaków sposób. PiS jednak jest przywiązany do Unii Europejskiej i pomimo systematycznego policzkowania przez eurokratów nie bardzo chcą się im w każdej ważne sprawie przeciwstawiać. Dostęp do broni jest dzisiaj niezwykle ważną sprawą. Gdybym jednak się mylił w tym co diagnozuję, będą bardzo zadowolony, że nie mam racji. Krótki czas to pokaże. Moim zdaniem aby przebieg zamachów w Londynie mógł odmienić pogląd na temat broni palnej, politycy PiS powinni z większym zaangażowaniem patrzeć na to co mówi i robi prezydent USA Donald Trump. Moim zdaniem to bardzo roztropny polityk. Nie tak dawno Prezydent Stanów Zjednoczonych przysięgał, się publicznie przed posiadaczami broni w USA, że nigdy przenigdy nie będzie ograniczał prawa Amerykanów do posiadania i noszenia broni palnej. Polscy politycy powinni nie tylko chronić się pod skrzydłami USA, ale i brać z Ameryki dobry przykład. Dostęp do broni do jedna z takich istotnych spraw, które warto naśladować.
Rozmawiał Arkady Saulski.