W nowym numerze „wSieci Historii”
Redakcja „wSieci Historii” wkracza już w rok obchodów 100-lecia odzyskania przez Polskę niepodległości – w styczniowym wydaniu miesięcznika dużo miejsca poświęca wizji Polski Odrodzonej oraz pojęciu narodu, które kształtowały się w okresie, kiedy Polacy pozbawiani byli niepodległej ojczyzny.
Na łamach najnowszego wydania miesięcznika „wSieci Historii” w materiale „Różne drogi, jeden cel” prof. Andrzej Nowak oraz prof. Jan Żaryn rozmawiają o XIX-wiecznych wizjach Polski Odrodzonej, pojęciu narodu i pułapkach łatwego etykietowania w roku stulecia odzyskania niepodległości. Historycy w swoim dyskursie zauważają, że ważną cezurą w nowoczesnym myśleniu o ojczyźnie i narodzie było powstanie styczniowe oraz konsekwencje, które ponieśli Polacy po jego upadku.
– Właśnie wtedy następują warunki do przemiany narodu w nowoczesny twór. Tysiące ludzi zostaje zaangażowanych w proces jego świadomego kształtowania. Przedmiotem starań staje się to, żeby chłop, który przenosi się do miasta, który wychodzi z pańszczyźnianej świadomości, nie stracił kontaktu z polskością. Ale czy można narzucić masom na Mińszczyźnie, na Kijowszczyźnie język polski, polską świadomość? Tu następuje zderzenie z oddolnym ruchem budowania czy to białoruskiej, czy ukraińskiej świadomości wokół chłopskiego życia. Oprócz tego dochodzą czynniki polityczne, jak wsparcie austriackie dla tego procesu – wyjaśnia Andrzej Nowak.
Wojciech Lada w artykule „Podziemna Polska – Polska tajemna” przypomina sylwetkę twórcy koncepcji „tajemnego państwa polskiego” w czasie wybuchu powstania styczniowego. Pisze także, że stworzona przez Agatona Gillera koncepcja zaskakiwała nowatorstwem:
To tajemne państwo polskie, posiadające własne wojsko, własną administrację, własne władze skarbowe, sądy, pocztę i policję – mogłoby było przez długą trwałość i energiczną czynność podkopać zupełnie panowanie carskie bez wypowiedzenia mu wojny” – pisał i nawet wiele lat po upadku powstania styczniowego bynajmniej nie postrzegał go w kategoriach klęski. Pod wieloma względami miał zresztą rację. Stworzona przez niego „tajemna Polska” była sukcesem – zupełnie nowatorskim bytem społeczno-politycznym, niespotykaną wcześniej formą walki z okupantem, z czego zdawał sobie sprawę. Przyznawał później: „Jak bowiem twórczość polska na polu wojennym, tak też na polu polityczno-rządowem umiała zastosować się do położenia i wśród danych okoliczności i warunków, wynaleźć nowe formy i sposoby rządzenia” – czytamy w tekście.
W artykule „Vivat konstytucjo! (której nie było…)” Grzegorz Szymborski przekonuje, że Polska po odzyskaniu niepodległości miała duże szanse żeby mieć króla i stać się nowoczesną monarchią konstytucyjną, co więcej, już podczas I wojny światowej specjalna komisja konstytucyjna pracowała nad ustawą zasadniczą wprowadzającą taki system. Jak miała wyglądać nowa konstytucja?
Na ów dokument składało się 151 artykułów ujętych w dziewięciu rozdziałach. Opisywały kolejno takie pojęcia oraz instytucje jak: Państwo Polskie, pozycja króla, regencji, sejmu, ministrów, sądów, samorządu. Przedostatni rozdział charakteryzował obszerny katalog praw i obowiązków obywateli. Projekt ujmował w pierwszym artykule zasadę niepodległości Państwa Polskiego, zabezpieczaną licznymi przepisami ograniczającymi ew. stosunki monarchy z zagranicą, w tym wszelkie związki o charakterze unijnym. W tamtym czasie istniało realne niebezpieczeństwo obsadzenia tronu przede wszystkim którymś z Habsburgów – najbardziej liczącą się kandydaturą pozostawał arcyksiążę Karol Stefan, posiadacz dóbr w śląskim Żywcu. Podyktowane politycznie i uwarunkowane historycznie (skrępowanie królów elekcyjnych) stanowisko prawników kazało ograniczyć króla w sferze małżeństwa, porządku dziedziczenia, a także ew. regencji. Druga naczelna zasada ustrojowa – umocowanie władzy w konstytucji – nawiązywała do Konstytucji 3 maja. Ustawodawca wyróżnił władzę prawodawczą, wykonawczą i sądowniczą, gdzie tę pierwszą król sprawować miał razem z Sejmem (w myśl raczej tradycji jeszcze przedrozbiorowych, choć bez udziału monarchy jako „stanu sejmującego”) – zauważa Szymborski.
Rząd Tadeusza Mazowieckiego miał szansę przejść do historii jako gabinet dokonujący zerwania z peerelowską przeszłością. Czy ją wykorzystał? – zastanawia się w artykule „Pomieszanie dobrego i złego” Przemysław Waingertner oraz pisze, że pomimo przemian po 1989 roku, struktury peerelowskiej władzy nie uległy gruntownej zmianie:
Pod koniec 1989 r., po zakończeniu prac nad pakietem ustaw gospodarczych, podjęto działania na rzecz nowelizacji konstytucji. Zmieniono nazwę państwa – Polska Rzeczpospolita Ludowa stała się Rzeczpospolitą Polską, określaną jako „demokratyczne państwo prawa”. Usunięto ustęp o sojuszu ze Związkiem Sowieckim. Miejsce artykułu o przewodniej roli PZPR zajął przepis mówiący o systemie wielopartyjnym. Jednak ani rząd, ani doradcy Wałęsy, ani OKP nie wypracowały spójnego programu demontażu peerelowskich struktur. […] Jedyne przesłanie jasne w tej mierze dla wszystkich (poza premierem, który podkreślał później, że został źle zrozumiany) zaprezentowane zostało w sejmowym przemówieniu Mazowieckiego z 24 sierpnia, poprzedzającym powierzenie mu przez parlament funkcji szefa rządu i zawierało się w słynnej deklaracji o „odkreśleniu przeszłości grubą linią” – czytamy w artykule.
Więcej artykułów w nowym numerze miesięcznika „wSieci Historii” w sprzedaży od 21 grudnia br., także w formie e-wydania – szczegóły na http://www.wsieci.pl/e-wydanie.html.
Zapraszamy też do subskrypcji miesięcznika w Sieci Przyjaciół – www.siecprzyjaciol.pl i oglądania ciekawych audycji w telewizji internetowej wPolsce.pl.