Ustawa mocowa pogrąży huty?
Obłożenie polskiego hutnictwa opłatą mocową, która zacznie obowiązywać w końcu 2020 r., oznaczałoby dla tej branży dodatkowy koszt rzędu 300 mln zł rocznie - szacuje Hutnicza Izba Przemysłowo-Handlowa, oceniając, iż bez ulg w opłatach przemysł energochłonny nie udźwignie takiego obciążenia
Przed dwoma tygodniami Komisja Europejska notyfikowała przyjętą w ub. roku Ustawę o rynku mocy, która wprowadza wsparcie w postaci dodatkowego wynagrodzenia - płatności mocowych - dla źródeł wytwórczych za to, że przez określony w kontrakcie czas będą dysponować odpowiednią mocą, czyli będą mogły dostarczyć potrzebną energię. Dzięki opłatom mocowym, płaconym przez wszystkich konsumentów prądu, producenci energii zyskają środki na niezbędne inwestycje w nowe moce wytwórcze.
Przedstawiciele środowiska hutniczego - branży, w której udział kosztu energii w ogólnych kosztach sięga nawet 40 proc. - wskazują, iż notyfikowana przez KE ustawa jest niepełna bez rozwiązań wprowadzających ulgi w opłacie mocowej dla przedsiębiorstw z branż energochłonnych. Mają one być wprowadzone po zakończeniu drugiej fazy negocjacji z Komisją Europejską, co wiąże się m.in. z prowadzonymi w Komisji pracami nad rozporządzeniem o wewnętrznym rynku energii. Hutnicza Izba Przemysłowo-Handlowa (HIPH) liczy, że rządowi uda się na czas wynegocjować zadowalający dla polskiego przemysłu poziom ulg.
W ustawie przewidziana jest ulga od opłaty mocowej dla odbiorców przemysłowych, ale jej wprowadzenie zależne jest od uzyskania zgody Komisji Europejskiej. Do czasu uzyskania pozytywnej decyzji żadna ulga od opłaty mocowej nie będzie stosowana. Dziś nie wiemy nawet, czy polski rząd o taką zgodę wystąpił i kiedy możemy spodziewać się w tym zakresie jakiejkolwiek informacji - powiedział w czwartek PAP prezes Izby Stefan Dzienniak.
Jego zdaniem, notyfikacja tego typu ulgi będzie precedensem w UE, stąd procedura może być bardzo czasochłonna. Tymczasem opłata mocowa zacznie być pobierana już od października 2020 r. Przemysł metalurgiczny zużywa energię elektryczną liczoną w terawatogodzinach - pięć terawatogodzin to ok. 300 mln zł rocznie. Taki dodatkowy koszt będzie dla nas jak wyrok - ocenił prezes.
Przypomniał, że - zgodnie z zapisami przyjętymi w czasie prac nad ustawą - potencjalna ulga nie oznacza pełnego zwolnienia z kosztów rynku mocy - przewidziane progi ulg to 20, 40 i 85 proc., co oznacza, że koszty energii dla przemysłu wzrosną także przy zastosowaniu ulg.
Nawet przy zastosowaniu maksymalnej przewidzianej przez ustawę, 85-procentowej ulgi od opłaty mocowej, roczny koszt dla odbiorcy zużywającego jedną terawatogodzinę będzie wynosił ok. 9 mln zł rocznie i będzie największą pozycją wśród narzutów doliczanych do ceny energii. Nawet jeśli polski rząd wystąpi o notyfikację ulgi i uzyska zgodę KE, to i tak pozycja polskiego przemysłu energochłonnego w zderzeniu z międzynarodową konkurencją pogorszy się - ocenił prezes Dzienniak, podkreślając, że ceny prądu to czynnik determinujący poziom konkurencyjności hut.
W ocenie HIPH, wprowadzenie rynku mocy będzie obciążeniem dla wszystkich odbiorców energii - także tych energochłonnych. Z danych Izby wynika, iż wysokość opłaty mocowej szacowana jest obecnie (po likwidacji tzw. koszyków w ramach aukcji) na ok. 60 zł za megawatogodzinę pobranej z sieci energii, wobec obecnych całkowitych kosztów energii dla odbiorców energochłonnych rzędu ok. 230-250 zł za megawatogodzinę. To około dwa razy więcej niż płacą obecnie odbiorcy przemysłowi np. w Niemczech.
Dla zużycia jednej terawatogodziny energii rocznie mówimy o dodatkowym parapodatku w wysokości 60 mln zł. Firmy muszą gdzieś znaleźć na to pieniądze. W warunkach ostrej międzynarodowej konkurencji taki wzrost ceny do poziomu ok. 300 zł za megawatogodzinę może oznaczać początek końca polskiego przemysłu energochłonnego; żaden energochłonny odbiorca przemysłowy nie udźwignie tak drastycznego wzrostu kosztów energii elektrycznej - prognozuje prezes Izby, licząc na efektywne negocjacje z KE w sprawie notyfikacji ulg w opłacie mocowej dla przemysłu. - Naszym największym przeciwnikiem jest czas. Może się okazać, że rozpocznie się już pobieranie opłaty mocowej, a ulga nadal nie uzyska pozytywnej decyzji KE. Skutki tego już są, tu i teraz; dochodzą do mnie sygnały, że szereg inwestycji jest zawieszanych, bo przedsiębiorstwa nie wiedzą, czy ze względu na rynek mocy cena energii w Polsce będzie dwa czy trzy razy wyższa niż w Niemczech. Biznes głosuje nogami - jeśli jest tak istotna niepewność, to albo zwleka i analizuje, albo rezygnuje - ocenił Stefan Dzienniak.
Według HIPH, doprecyzowania wymagają też regulacje dające odbiorcom przemysłowym możliwość udziału w rynku mocy poprzez świadczenie tzw. obowiązku mocowego, czyli redukcji zapotrzebowania na energię w określonym czasie (w ramach tzw. programów DSR). Potrzebujemy pilnej deklaracji ze strony prawodawcy co do ograniczeń ilości redukcji - bez tego DSR w rynku mocy pozostanie tylko fikcją lub, co gorsza, pułapką na nieświadomych zagrożeń odbiorców, skuszonych na przykład nierzetelną ofertą ze strony nieuczciwych agregatorów - powiedział prezes Izby.
Izba tłumaczy, że świadczona już od ponad roku usługa redukcji zapotrzebowania na energię na polecenie operatora systemu przesyłowego nie jest tym samym, co wprowadzona w Ustawie o rynku mocy możliwość świadczenia obowiązku mocowego. W pierwszym przypadku odbiorcy energii (np. huty) otrzymują opłatę za gotowość i potencjalną redukcję, natomiast rynek mocy przewiduje jedną opłatę za obydwa te komponenty. Ta z pozoru nieistotna różnica ma daleko idące implikacje w szczególności w zakresie ilości redukcji, których wykonania może spodziewać się odbiorca - wyjaśnił prezes HIPH.
Obecne programy DSR przewidują ograniczenia maksymalnej liczby redukcji w ciągu roku, a każde wykonanie usługi jest oddzielnie rozliczane. Natomiast w ramach rynku mocy okres, kiedy odbiorca zobowiązany jest do redukcji zapotrzebowania, może być ogłaszany bez ograniczeń, zarówno co do jego długości jak i częstotliwości, zaś wynagrodzenie odbiorcy nie zależy od ilości okresów zagrożenia. Istnieje ryzyko, że przez cały czas objęty umową podmiot będzie zobowiązany ciągle się wyłączać - wskazał prezes, podkreślając, że firmy produkcyjne nie zdecydują się ta tak ryzykowny dla nich mechanizm, grożący zachwianiem ciągłości produkcji.
PAP, mw