USA nie uznały wyników wyborów w Wenezueli
Niedzielne wybory w Wenezueli, w których ponownie wybrano prezydenta kraju Nicolasa Maduro na to stanowisko, administracja prezydenta USA Donalda Trumpa uznała za „farsę” i obiecała szybkie działania i presję na Caracas, aby przywrócić tam demokrację.
Stany Zjednoczone nie będą bezczynnie siedzieć, kiedy Wenezuela wali się i nieszczęście jej ludu wciąż trwa. Reżim Maduro musi pozwolić na dostarczenie Wenezueli pomocy humanitarnej, a ludziom dać głos - czytamy w oświadczeniu amerykańskich władz.
Wiceprezydent USA Mike Pence powiedział, że wybory w Wenezueli nie były „ani wolne, ani uczciwe”, tylko były one „farsą”, Nazwał je „fałszywym procesem” z nieprawomocnym wynikiem. Powiedział, że posunięcie polegające na przeprowadzeniu wyborów było „kolejnym ciosem w dumną demokratyczną tradycję Wenezueli”.
Ameryka jest przeciwko dyktaturze i z ludem Wenezueli - podkreślił.
W osobnym oświadczeniu amerykański sekretarz stanu Mike Pompeo zapowiedział „szybkie działania gospodarcze i dyplomatyczne mające na celu przywrócenie demokracji” w Wenezueli.
Nie jest jasne, jakie konkretne kroki podejmą Stany Zjednoczone, aby wywrzeć presję i ukarać Maduro za przeprowadzenie wyborów. Jak pisze AP, w niedzielę starszy rangą amerykański dyplomata powiedział, że administracja prezydenta Trumpa może spełnić swoje ostatnie groźby i nałożyć sankcje na ropę naftową, co uderzyłoby w gospodarkę Wenezueli.
Lewicowy prezydent Maduro zwyciężył w niedzielnych przyspieszonych wyborach, uzyskując ok. 68 proc. głosów, a jego kontrkandydat Henri Falcon - ok. 22 proc. Na Maduro oddało głosy 5,8 mln uprawnionych do głosowania, a na Falcona - 1,8 mln. Frekwencja przy urnach wyniosła 46,1 proc. Rywale Maduro zapowiedzieli, że nie uznają wyniku wyborów.
Falcon oświadczył, że nie uzna rezultatu wyborów ze względu na liczne nieprawidłowości w ich przeprowadzeniu. Zaliczył do nich m.in. umieszczenie ponad 13 tys. punktów kolportujących prorządowe materiały propagandowe w pobliżu lokali wyborczych. Oświadczył też, że jego szanse zmniejszył także apel opozycji o bojkot wyborów.
Opozycja wezwała do bojkotu, ponieważ - podobnie jak większość społeczeństwa - uważa, że wynik wyborów był z góry przesądzony na korzyść obecnego prezydenta.
Z tych samych powodów do powtórzenia głosowania wezwał inny kandydat do prezydentury, pastor Javier Bertucci.
Maduro odwoływał się głównie do swych zwolenników w najbiedniejszych okręgach wyborczych, które - jak pisze Reuters - pozostają bastionem rządu mimo szalejącej inflacji i coraz dotkliwszych braków rynkowych napędzających wielocyfrową inflację.
Podobnie do Stanów Zjednoczonych wiele innych krajów uznało wybory w Wenezueli za nieprawomocne.
PAP, MS