Reindustrializacja. Debata „Sieci” i „Gazety Bankowej”
Przemysł wraca do łask. Nowoczesne fabryki i superwydajne linie produkcyjne zmieniają obraz gospodarki, nie tylko w Polsce, ale na całym świecie.
Na tle Unii Europejskiej, nasz przemysł prezentuje się całkiem dobrze: Polska należy do grona krajów z wyższym jego udziałem w PKB niż średnia unijna – w 2017 r. wynosił on 27,2 proc., wobec 19,6 proc. dla UE . Nasza gospodarka szykuje się do wielkich inwestycji, realizuje ambitne projekty, które powinny nie tylko zwiększyć potencjał polskiego przemysłu, ale również włączyć go w globalny nurt reindustrializacji.
Zmiana kierunku: od usług do fabryk
- Jesteśmy po 30 latach przemian społeczno-politycznych, podczas których – z niewielkimi przerwami – obowiązywała raczej strategia zwijania przemysłu. Uważano, że polityka przemysłowa polega na jej braku. To założenie przez długi czas współgrało z koncepcją depolonizacji przemysłu. Wyprzedany został przemysł papierniczy, cementowy, i to jeszcze przed wielką falą budowy autostrad. Przetrwał, a nawet się rozwinął, np. przemysł meblarski, w którym dzisiaj jesteśmy mocni, część przemysłu surowcowego. Ostatni kryzys, z 2008 roku, pokazał, że te państwa które zachowały swój przemysły, również tradycyjny, w znacznej mierze lepiej zniosły globalne zawirowania. Z kolei prezydentura Donalda Trumpa wniosła nową wizję podejścia do przemysłu – Stany Zjednoczone uznały, że przyszedł czas, by wrócił on do USA – mówił poseł Jan Szewczak, zastępca przewodniczącego sejmowej Komisji Finansów Publicznych , podczas debaty tygodnika „Sieci” i „Gazety Bankowej”, poświęconej reindustrializacji. Według niego, Polska jest otwarta na nowości przemysłowo-technologiczne. - Jest tylko kwestia umiejętnego znalezienia niszy, bo nie da się we wszystkim być światową potęgą – mówił Jan Szewczak.
Na międzynarodowy kontekst zmian dokonujących się w gospodarce zwrócił uwagę Marek Rozkrut, główny ekonomista EY w Polsce . – Komisja Europejska podkreśla potrzebę zwiększenia udziału przemysłu w PKB UE do 20 proc. w 2020 roku. Mamy do czynienia z nowym etapem: po okresie zwiększania roli usług w gospodarce, teraz przyszedł czas na przemysł – mówił. Zwrócił uwagę na kluczowe znaczenie jego jakości i zdolności do ciągłej adaptacji - Wokół innowacyjnego przemysłu czy innowacyjnych rozwiązań powstają także miejsca pracy w usługach – mówił Marek Rozkrut.
Przytoczył dane statystyczne świadczące o tym, że Polska na tle UE wypada całkiem nieźle: w latach 2004-2013 wartość dodana wytworzona w przemyśle stanowiła około 25 proc. całkowitej wartości dodanej brutto w polskiej gospodarce. Od 2014 r. odnotowujemy jej dalszy wzrost: w 2017 r. było to 27,2 proc., co uplasowało nas na czwartym miejscu w UE, po Irlandii, Czechach i Słowenii. – Reindustrializacja w Polsce nie sprowadza się do wzrostu udziału przemysłu w PKB, bo ten był i jest wysoki na tle innych krajów UE. Chodzi bardziej o modernizację bazy technologicznej i zwiększenie zdolności przemysłu do ciągłej adaptacji i innowacji poprzez ułatwianie inwestycji w nowe technologie i przyswajanie szybko zachodzących zmian .
Rynek weryfikuje
-
W sytuacji szybko dokonujących się zmian, ważna jest wizja określająca nasze miejsce na mapie Europy i świata. Wizja oznacza wyznaczenie pewnego celu i został on dobrze określony w Strategii na rzecz Odpowiedzialnego Rozwoju. . Celem jest przeprowadzenie Polski z peryferii łańcucha wartości do centrum. Chodzi o to, abyśmy posiadali polskie przemysłowe marki, rozpoznawalne regionalnie i globalnie. Czy strategia powinna być trwała czy elastyczna? Na pewno trzeba być elastycznym – mówił Adam Czyżewski, główny ekonomista PKN Orlen . Według niego, by osiągnąć elastyczność w realizacji strategii, dobrze jest powierzyć jej wykonanie firmom. - Rozwój buduje się nie tylko na sukcesach, w znacznym stopniu na porażkach. Instytucje państwa nie powinny bezpośrednio angażować się w ryzykowne projekty. Natomiast powinny dbać o tworzenie warunków do tego, by firmom opłacało się podejmować ryzyko – mówił.
-
Takie spółki, jak Agencja Rozwoju Przemysłu, w której Skarb Państwa jest 100-proc. właścicielem, czy inne instytucje kontrolowane przez Skarb Państwa, są naturalnymi kandydatami do inwestowania w te branże, które dają szanse na skokowy rozwój. Kto ma dzisiaj pieniądze do inwestowania? Jeżeli chodzi o prywatny biznes, znajduje się on jeszcze na etapie kumulowania kapitału, a nie pomnażania go przez kolejne inwestycje. Tu pojawia się miejsce dla spółek Skarbu Państwa, takich jak ARP – mówił Rafał Pawełczyk, dyrektor zarządzający ds. korporacyjnych ARP. Przypomniał, że ARP wspiera te przedsięwzięcia, które są kluczowe dla rozwoju Polski. Przyznał, że zadanie nie należy do najłatwiejszych; ARP dysponuje publicznymi środkami, a z inwestycjami w innowacje wiąże się pewien element ryzyka. – Trzeba te aspekty pogodzić – mówił Rafał Pawełczyk.
-
Wszystkie działania zmierzające do reindustrializacji powinny być oparte na mechanizmach rynkowych. Udział instytucji państwowych czy finansowych powinien wynikać z przekonania, że mechanizmy rynkowe pozwolą na uzyskanie celu ustalonego przez podmioty gospodarcze. W przypadku Warszawskich Zakładów Mechanicznych nikt by spółce nie pomógł, gdyby nie istniało rynkowe uzasadnienie, że osiągnięcie celu jest możliwe – mówiła Joanna Szwajkowska, prezes spółki WUZETEM. Z drugiej strony firma znajdowała się w tak trudnej sytuacji, że żadne instytucje komercyjne nie zdecydowały się na podjęcie ryzyka. Pojawiło się natomiast wsparcie ze strony ARP. – Jesteśmy przykładem przeprowadzonej z powodzeniem reindustrializacji części branży motoryzacyjnej, opartej całkowicie na polskim kapitale, przy współudziale ARP. Działamy na rynku globalnym, produkujemy bardzo skomplikowane komponenty do silników diesla – mówiła Joanna Szwajkowska. Argumentem za tym, że realizacja celów założonych przez spółkę jest możliwa, było m.in. to, że WUZETEM miały bardzo silną markę, nawet gdy znajdowały się w trudnej sytuacji.
Zmiany są konieczne
Reindustrializacja jest konieczna, zmiany w przemyśle nie są kwestią tego, czy chcemy ich dokonać czy nie. – Zmiana modelu konkurowania polskich przedsiębiorstw jest nieunikniona. Niekorzystne zmiany demograficzne, coraz ostrzejsza konkurencja ze strony innych krajów o niskich kosztach pracy, a także automatyzacja i robotyzacja pozwalające przenieść niektóre procesy z powrotem do krajów rozwiniętych - to wszystko pokazuje, że kontynuacja rozwoju polskiej gospodarki w większym stopniu będzie się musiała opierać o czynniki jakościowe, a w mniejszym stopniu o konkurowanie ceną i niskimi kosztami pracy. Taka zmiana będzie równocześnie sprzyjać zwiększeniu wartości dodanej wytwarzanej przez polskich pracowników, co jest warunkiem osiągnięcia wyższych wynagrodzeń – mówił Marek Rozkrut. Zwrócił przy tym uwagę, że nie ma drugiego kraju w UE o tak dużym udziale przemysłu w PKB jak Polska, który miałby równocześnie tak niską stopę inwestycji. - Potrzebujemy zdecydowanie większych inwestycji, ale jednocześnie musimy pamiętać o oszczędnościach krajowych, które są także bardzo niskie. Ostatni kryzys finansowy pokazał, że finansowanie rozwoju w oparciu o kapitał zagraniczny ma swoje granice, dlatego konieczne jest zwiększenie długoterminowych oszczędności krajowych - powiedział.
O dużych zasobach środków unijnych, związanych z rozwojem innowacyjnego przemysłu, mówiła Renata Calak, zastępca dyrektora Departamentu Strategii Rozwoju w Ministerstwie Inwestycji i Rozwoju. - Są to projekty skomplikowane. Chodzi o kreowanie tych przedsięwzięć, które zapewniają większą wartość dodaną i wpisują się również w zakres działań związanych z Przemysłem 4.0, co jest dosyć trudne ze względu na konieczność łączenia kilku partnerów, dotyczącą tworzenia pomysłu. W niektórych przypadkach są to projekty oparte na dotacjach, w niektórych są finansowane przez pożyczki – mówiła Renata Calak.
Przemysł potrzebuje kadr
Przemysł 4.0, czyli czwarta rewolucja przemysłowa (po okresie pary, elektryczności i komputerów) nie wiąże się z jedną technologią, tak jak wcześniejsze rewolucje. - Ma ona raczej charakter fuzji technologii i wiąże się z zanikaniem barier między maszynami i ludźmi – mówił Marek Rozkrut.
Reindustrializacji nie da się przeprowadzić bez wyszkolonych pracowników. - Kadr brakowało na rynku już od dłuższego czasu. Potrzeby są bardzo duże, postanowiliśmy więc uruchomić program Kadry dla przemysłu, w którym chcemy rozruszać szkolnictwo zawodowe przy współpracy z potencjalnymi przyszłymi pracodawcami. Zaczynamy reaktywować szkolnictwo zawodowe wokół spółek znajdujących się w portfelu ARP. Mamy nadzieję, że zainteresujemy tym innych dużych graczy mających problemy z kadrą – mówił Rafał Pawełczyk. Według niego, konkurowanie o siłę roboczą będzie w Europie coraz mocniejsze. - Chodzi nie tylko o to, by stworzyć warunki do wykreowania dobrego pomysłu, ale również o to, by ten kto go wygeneruje, mógł realizować go w Polsce - powiedział.
Spowoduje to zapewne zwiększenie kosztów pracy. - Polskie firmy muszą mieć możliwość uzyskania takich marż, by było je stać na pracownika, wobec którego będą mieć coraz wyższe wymagania, a on będzie coraz bardziej produktywny. Będzie to produktywność na poziomie kreatywności – mówił Krzysztof Zaręba, Naczelnik Wydziału Polityki Przemysłowej Departamentu Innowacji w Ministerstwie Przedsiębiorczości i Technologii. Przemysł 4.0 może być swego rodzaju panaceum na brak wykwalifikowanej siły roboczej, a z drugiej strony zdecydowanie podnieść produktywność polskiego przemysłu. – Chińczycy, by uniezależnić się od rosnącej dynamiki kosztów pracy, postawili na w robotyzację bowiem cena robota w funkcji jego produktywności nie będzie rosła tak szybko, jak wysokość kosztów pracy. Europa od ponad dekady ma problem z brakiem siły roboczej. Europejska gospodarka potrzebuje 800 tys. informatyków, ale gdy ich znajdzie, będzie szukała 100 tys. automatyków, żeby wdrożyli to, co informatycy wymyślą – mówił Krzysztof Zaręba.
Cel jest ważny
Renata Calak, mówiła, jak w reindustrializacji jest istotne sprecyzowanie strategii. - SOR wyznacza kierunek, w którym idziemy. Jest to teraz bardzo ważne, bo de facto UE nie określiła celu, w którym zmierza - powiedziała. Według niej, w zakresie reindustrializacji następuje obecnie odejście od niskich kosztów pracy na rzecz generowania wiedzy i technologii. - Bardzo ważne jest to, że określone działania zapisane w Strategii na rzecz Odpowiedzialnego Rozwoju będą realizowane przez konkretne projekty strategiczne. I te projekty w ministerstwie monitorujemy. Są one realizowane zarówno przez sektor publiczny, jak i w niektórych przypadkach z dużym udziałem sektora prywatnego – mówiła. Renata Calak zwróciła uwagę, jak ważna w SOR jest rezygnacja z podejścia sektorowego, które było silne wyeksponowane w poprzednich edycjach dokumentów strategicznych, jak również odejście od uzależnienia priorytetów rozwojowych Polski od polityki UE i od środków europejskich.
Które sektory mają największe szanse
Reindustrializacja nie polega na budowaniu na przemysłu w tradycyjnym tego słowa znaczeniu, ale na takiej jego kreacji, by odpowiadał na współczesne potrzeby. – W ministerstwie mówimy o inteligentnej reindustrializacji – mówił Krzysztof Zaręba. Według niego, Przemysł 4.0 jest szansą, by przeskoczyć pewien etap w rozwoju, etap powszechnej automatyzacji, który w Europie zaczął się w końcu lat 70. - Dzisiaj w przypadku polskiego przemysłu nie mówimy już o automatyzacji, ale o robotyzacji – powiedział Krzysztof Zaręba. Robotyzacja, czyli inteligentna automatyzacja, ma miejsce wtedy, gdy roboty bez ingerencji obsługi podejmują decyzję na podstawie dostępnych im danych. Według Krzysztofa Zaręby, Polska ma potencjał, by znaleźć dla siebie niszę w globalnym przemyśle. W Strategii na Rzecz Odpowiedzialnego Rozwoju wskazano szereg sektorów strategicznych które mają szanse stać się przyszłymi motorami polskiej gospodarki – Jeden z nich, sektor rolno-spożywczy ma szanse dynamicznego rozwoju i podboju rynków zagranicznych – mówił. Krzysztof Zaręba przypomniał, że poza programami strategicznymi, uruchomionych zostało też kilka projektów flagowych, np. Program E-bus. Zakłada on wsparcie rozwoju produkcji autobusów elektrycznych, poprzez uruchomienie w Narodowymi Centrum Badań i Rozwoju dedykowanych programów badawczo-rozwojowych, czy też wygenerowanie dla niego odpowiednio wyskalowanego rynku wewnętrznego. W zeszłym roku jeździło w Polsce 95 autobusów elektrycznych, w tym roku będzie ich ponad 300, w 2020 powinno być to 1 tys. Polscy producenci nie tylko dostarczają autobusy na rynek krajowy, ale również eksportują swoje produkty. Równie interesujący może być dla nas np. sektor systemów militarnych, przy czym nie chodzi o proste produkty, ale o złożone rozwiązania techniczne.
Globalnie czy lokalnie?
Według Jana Szewczaka, dzisiejszy przemysł to w wielu przypadkach ostra walka, nie tylko o rynki zbytu, ale również o technologie, o pozycję, pieniądze. Istotny wpływ na przemysł będzie miała również geopolityka. - Nie jest tak, że współczesny świat idzie prostą droga do sukcesu, mądrości, zrozumienia - mówił. – Polska chce się wybijać na cząstkę suwerenności przemysłowej. Pytanie, czy kraje funkcjonujące w takich strukturach, jak UE, będą miały szansę to zrobić, bo pewne rozwiązania prawne realizowane przez unijne dyrektywy idą przecież w innym kierunku – dodał Jan Szewczak. Co będzie w 2020 roku, jak będą wyglądały na przykład kwestie związane z elektromobilnością, czy nie pojawią się nowe rozwiązania w Chinach, Korei Południowej, Tajwanie? – Jest wiele pytań, nawet natury filozoficznej, na które powinniśmy szukać odpowiedzi mówiąc o gospodarce – stwierdził Jan Szewczak. - Nie stoimy w miejscu, świat pędzi. Nie skreślałbym tradycyjnego przemysłu - dodał. Zwrócił uwagę, że brakuje nam sto tysięcy budowlańców, padły firmy z kruszywem, brakuje kilkudziesięciu tysięcy kierowców. – Są to przecież tradycyjne zawody. A przed nami są wyzwania związane z cyfryzacją… Na świecie wraca protekcjonizm – mówił.
Adam Czyżewski zwrócił uwagę, że produkt trzeba projektować pod globalne potrzeby, które się dopiero pojawią. - Gdy patrzymy pod kątem petrochemii, strategiczne pytanie brzmi: jak zużywając najmniej surowca uzyskać z niego najwięcej produktów? Wiele produktów petrochemicznych da się w 95 proc. powtórnie przerabiać. Z kolei patrząc w długim horyzoncie na zasoby, wiadomo już teraz, że minerałów na świecie będzie brakować. Jaką więc przyjąć strategię? Taką, żeby w największym stopniu uniezależniać się od zasobów, np. poprzez recykling. Musimy działać równocześnie na różnych poziomach zaawansowania technologii. W niektórych obszarach znajdujemy się dopiero na poziomie tranzystora, czyli kluczowego, ale bardzo wstępnego etapu; to wielka szansa na wymyślenie czegoś własnego, co dopiero za 30, 40 lat zbuduje w kraju nowoczesny, globalny przemysł. Jeżeli dobrze to zrobimy i zaprojektujemy, będzie z tego trwały pożytek – mówił Adam Czyżewski.
Według Marka Rozkruta, o ile rynek krajowy wciąż jest najważniejszy dla polskiej produkcji, to z punktu widzenia rozwoju gospodarki kluczową rolę przejmuje eksport. Takie wnioski można wyciągnąć na podstawie danych o tzw. eksporcie wartości dodanej (informuje nas ona o tym, jaka część tego co zostało wytworzone w Polsce finalnie jest zużywane – jako dobro inwestycyjne lub konsumpcyjne - za granicą). O ile w 1995 roku odsetek ten stanowił 15 proc., to w 2014 r – już 34 proc. Jednym słowem, ponad jedna trzecia tego, co jest wytworzone w Polsce, ostatecznie trafia za granicę. – Przyrost eksportu wartości dodanej odpowiadał za większość wzrostu PKB Polski w XXI w. Uwzględniając niekorzystne tendencje demograficzne i ich wpływ na wielkość rynku wewnętrznego, w przyszłości kluczowym źródłem wzrostu polskiej gospodarki będzie dalsza ekspansja zagraniczna naszych przedsiębiorców. Ważne jest to, by pięli się oni w górę łańcucha wartości dodanej, co równocześnie będzie oznaczać lepsze miejsca pracy i wyższe wynagrodzenia w Polsce – mówił Marek Rozkrut.
-
Marka nie powstanie dzisiaj jako marka lokalna, musi powstać jako globalna – mówił Rafał Pawełczyk.
-
Myśląc o tym, by stać się liderem, ani rynek Polski, ani europejski nam nie wystarczy – powiedziała Joanna Szwajkowska.
Oprac. SK