Zaskakujące ! KE nie wierzy w Junckera
Komisja Europejska obniża oczekiwania przed środową wizytą swego przewodniczącego Jean-Claude’a Junckera w Waszyngtonie. Rzecznik KE przekonuje, że spotkanie z prezydentem USA Donaldem Trumpem to okazja do utrzymania dialogu.
To jest spotkanie, to jest dialog. Przewodniczący czuje się bardzo dobrze przygotowany do przedstawienia europejskich argumentów. Obecnie wszyscy już rozumieją, że UE jest obrońcą wolnego, otwartego i uczciwego handlu na świecie - mówił na poniedziałkowej konferencji prasowej w Brukseli rzecznik KE Margaritis Schinas.
Przypomniał też słowa Junckera, który zapowiadając miesiąc temu swoją wizytę w USA, mówił, że należy oddramatyzować napięcia wokół handlu między Stanami Zjednoczonymi a Unią Europejską.
Państwa unijne, szczególnie te nastawione na eksport niepokoją się kierunkiem polityki obranej przez Trumpa. Wprowadzone przez USA wysokie cła importowe na stal i aluminium już zagrażają dziesiątkom tysięcy miejsc pracy w UE. Z sygnałów jakie płyną z Waszyngtonu wynika jednak, że to nie wszystko, gdyż przygotowywane są działania, które mogą uderzyć w przemysł samochodowy na Starym Kontynencie.
W Brukseli oczekuje się, że Juncker będzie chciał przekonać Trumpa do odstąpienia od tego kroku z jednej strony oferując mu jakieś ustępstwa, a z drugiej grożąc konsekwencjami w wyniku działań odwetowych. Te drugie nie są tajemnicą, bo UE już nałożyła dodatkowe opłaty na niektóre produkty z USA, ale ich wartość na razie jest relatywnie niewielka.
Jeśli chodzi o ofertę jaką szef KE zawiezie do Waszyngtonu, to oczekuje się uszczegółowienia tzw. pakietu z Sofii. Na majowym nieformalnym spotkaniu w bułgarskiej stolicy przywódcy państw i rządów dali KE mandat do rozmów na ten temat. Juncker mówił później, że UE chce m.in. pogłębić współpracę energetyczną z USA (gaz LNG) i wzajemnie poprawić dostęp do rynków produktów przemysłowych, zwłaszcza samochodów.
„Nie zamierzam dyskutować w sali prasowej jaka może być strategia na takie spotkanie. To będzie wymiana opinii i dialog” - mówił rzecznik KE pytany o to, co Juncker położy na stole w Białym Domu.
Z szefem KE wybiera się do USA jeszcze 10 osób, wśród nich zaangażowana najmocniej w pertraktacje z ministrem handlu USA Wilburem Rossem unijna komisarz ds. handlu Cecilia Malmstroem. Zadanie jakie stanie przed Junckerem nie będzie łatwe, zważywszy na nienajlepszy klimat w stosunkach transatlantyckich.
Trump krytykował w ostatnich dniach KE za to, że ta zdecydowała o nałożeniu kary na Google’a. „A nie mówiłem. UE właśnie walnęła pięciomiliardową karą w jedną z naszych wielkich firm, Google. Oni naprawdę nas wykorzystują, ale nie na długo” - napisał amerykański przywódca na Twitterze w czwartek.
Juncker, weteran polityki i rozmów na najwyższym szczeblu, będzie miał okazję przekonać do siebie Trumpa podczas rozmowy w cztery oczy. Później dołączą do nich doradcy i reszta delegacji. Po rozmowie w Białym Domu szef KE ma wygłosić przemówienie w Centrum Studiów Strategicznych i Międzynarodowych (CSIS) w Waszyngtonie.
Jeden z najbliższych współpracowników Junckera, sekretarz generalny KE Martin Selmayr ostrzegał w ubiegłym tygodniu, że wojny handlowe prowadzą do przegranej po obu stronach. Jak wskazywał, jeśli wszystkie obecnie zapowiedziane taryfy weszłyby w życie, globalna produkcja spadałaby o 0,1 proc. w 2020 roku. W połączeniu ze wstrząsem dla pewności inwestycyjnej przełożyć by się to miało na zmniejszenie globalnego wytwarzania dóbr i usług o 0,5 proc. czyli o około 430 mld USD. „Stany Zjednoczone są na to narażone w szczególności” - ostrzegał Selmayr powołując się na dane Międzynarodowego Funduszu Walutowego.
UE co roku importuje z USA towary o wartości 250 mld euro, natomiast wysyła za ocean dobra warte ponad 370 mld euro. Wynoszący około 120 mld euro. rocznie deficyt po stronie USA jest przyczyną niezadowolenia Trumpa i jego działań protekcjonistycznych.
SzSz PAP