W Hiszpanii buntują się przeciwko Uberowi
Strajkujący w kilkudziesięciu miastach Hiszpanii taksówkarze zagrozili we wtorek, że przedłużą protest do września. Inną siłą nacisku na rząd ma być rozpoczęta po południu blokada ulic przy siedzibie ministerstwa rozwoju, z którym negocjują uczestnicy strajku.
Organizatorzy strajku pierwotnie planowali duży protest w pobliżu stadionu Santiago Bernabeu, na którym swoje mecze rozgrywa Real Madryt.
Jak poinformował rzecznik prasowy uczestniczącej w proteście spółki Elite Taxi Alberto Alvarez, gdyby władze ministerstwa rozwoju nie chciały zgodzić się na spełnienie postulatów protestujących, strajk może się przedłużyć do września w największych miastach kraju.
Alvarez wyjaśnił, że głównym motywem protestu jest żądanie ograniczenia działalności tanich platform taksówkarskich, takich jak Uber i Cabify. Strajkujący chcą ustalenia parytetu, według którego na 30 taksówkarzy w każdym mieście miałby przypadać jeden kierowca platform.
Jesteśmy gotowi prowadzić strajk do września, oczekując od rady ministrów ogłoszenia dekretu wprowadzającego w życie nasze postulaty. Oczekujemy, że gabinet Pedra Sancheza będzie skłonny je spełnić. W przeciwnym razie nasilający się protest w kraju będzie niejako wotum nieufności wobec tego rządu - stwierdził Alvarez.
Tymczasem we wtorek sekretarz stanu ds. transportu Pedro Saura potwierdził, że rząd prowadzi już rozmowy ze strajkującymi. Żądania protestujących określił jednak jako „ambitne”.
Rozmowy z rządem prowadzą także władze platform taksówkarskich. Ich przedstawiciel, Eduardo Martin, poinformował, że spółki te dają zatrudnienie około 15 tys. rodzin i małych firm w Hiszpanii. Spełnienie żądań strajkujących stawiałoby pod znakiem zapytania kilka tysięcy miejsc pracy.
W Barcelonie bezterminowy strajk rozpoczął się w piątek w godzinach popołudniowych w następstwie werdyktu Sądu Najwyższego Katalonii (TSJC), który zawiesił obowiązywanie przepisów ograniczających działalność w regionie tanich platform taksówkarskich. W odpowiedzi taksówkarze zablokowali Gran Via, kluczową arterię miasta. Część z nich rozbiła na ulicy namioty.
W kolejnych dniach do strajku przyłączyli się taksówkarze z Madrytu, Sewilli, Walencji, Malagi, Saragossy oraz kilkudziesięciu innych miast na terenie całej Hiszpanii, zarzucając tanim platformom taksówkarskim brak odpowiednich certyfikatów i nieuczciwą konkurencję. W ostatnich dniach dochodziło do ataków na kierowców Uber i Cabify. We wtorek w stolicy grupa strajkujących zaatakowała też kilku dziennikarzy.
Media przypominają, że przedłużanie strajku może przyczynić się do znacznego spadku liczby turystów w Hiszpanii, a w konsekwencji do redukcji wpływów dla krajowej gospodarki. Twierdzą, że strajk taksówkarzy uniemożliwi pobicie zeszłorocznego rekordu liczby przybywających do tego kraju zagranicznych gości. W 2017 r. dotarło ich tam łącznie 81,8 mln.
SzSz PAP