Maciej Gnyszka: "Nie mógłbym zbierać pieniędzy na coś co uważam za nie-dobroczynnego"
Z Maciejem Gnyszką, organizatorem dobroczynnego balu patriotycznego Noc Wolności, twórcą akcji dobroczynność.com, rozmawia Arkady Saulski.
Pomówmy chwilę o pana drodze do fundraisingu – jak doszło do tego, że podjął pan taką działalność?
To dość zabawna historia – wszystko zaczęło się, gdy wyjechałem na stypendium do Monachium. Tam żeby nie tracić czasu na wymianę maili ze znajomymi założyłem swojego bloga. Pisałem co porabiam w Monachium – w międzyczasie ten blog wyszedł poza formę prostego informowania „co u mnie” i wszedł trochę w publicystykę. W międzyczasie uaktywniłem się nieco w środowisku Frondy, czy konkretnie ówczesnego forum Frondy. Traf chciał, że mój blog stał się profesjonalny, ja też zacząłem odgrywać trochę większą rolę w środowisku forumowiczów, powstał portal Fronda.pl – wtedy powstała potrzeba utworzenia koncepcji na jego samofinansowanie. Pod tym względem byłem dość rozpoznawalnym forumowiczem, pisałem o ekonomii, finansach i tak dalej. Przyjąłem to wezwanie i wdrożyłem pewną koncepcję. Z czasem pojawił się problem z nazwaniem samego siebie na wizytówkach – z jednej strony uważałem, że to powinno być coś poważnego, bo miałem przecież iść do poważnych sponsorów, dużych firm i w ogóle, więc fajnie gdyby brzmiało to z angielska i utworzyłem coś co wydawało mi się neologizmem, to znaczy nazwałem samego siebie FFundraising Director’em (to podwójne „F” było właśnie związane z forum Frondy). Gdy udzieliłem pierwszego wywiadu odezwał się do mnie prezes Polskiego Stowarzyszenia Fundraisingu, z propozycją przystąpienia do stowarzyszenia. Więc to jednak nie był neologizm mojego autorstwa! Wtedy też wszedłem już w owe środowisko, dowiedziałem się, że na zachodzie fundraising jest bardzo rozwiniętą formą działalności stricte biznesowej na pograniczu marketingu i pijaru. A gdy bardziej się rozeznałem w konserwatywnych stowarzyszeniach i fundacjach przekonałem się, że jest ogromna potrzeba profesjonalizowania działań w ogólności, a w szczególności z pozyskiwaniem wsparcia finansowego. Gdy udały nam się działania dla Frondy otworzyliśmy firmę zajmującą się kontynuowaniem i rozwojem fundraisingu. Tak właśnie powstała Gnyszka Fundraising Advisors – czyli moja firma.
Wspominał pan o działaniach w specyfice konserwatyzmu. Jednym z pana projektów jest dobroczynność.com – ale dobroczynność przeciętnemu Polakowi raczej kojarzy się z jakimś Hollywood – gwiazdami i celebrytami o pokroju lewicowym. Tymczasem pana działalność jest osadzona w konserwatyzmie, patriotyzmie. Organizuje pan też na przykład bal Noc Wolności 10 listopada.
Taki profil działania wynika z moich poglądów. Nie mógłbym zbierać pieniędzy na coś co uważam za nie-dobroczynnego.
Etyka w biznesie – chce pan działać zgodnie z tym założeniem?
Otóż to. Jeżeli nie jestem przekonany do jakiegoś przedsięwzięcia to nakłanianie kogokolwiek do wspierania go byłoby nieszczere, a poza tym – nieskuteczne. Ciężko kogoś zapalić do zaangażowania w coś, w co samemu nie jest się emocjonalnie zaangażowanym. Wiele organizacji które obecnie działają na tej niwie „dobroczynności” ja uważam wręcz za „złoczynne” – a tak się składa, że będąc konserwatystą w ten sposób patrzę na rozmaite organizacje domagające się społeczeństwa otwartego, obywatelskiego – jednak ja postrzegam to jako działania na szkodę społeczeństwa. Nie mógłbym czegoś takiego wspierać. A druga przesłanka jest taka, że przedsięwzięcia lewicowe, lewackie, czy w amerykańskim rozumieniu liberalne, z reguły są dość dobrze zaopatrzone jeśli chodzi o finansowanie – finansują się ze środków rządowych, albo agend pararządowych. Wszelkiego rodzaju fundacje pośredniczące w rozdawnictwie środków – ze spółek skarbu państwa czy z samorządu – są to agencje pararządowe. Nie chciałbym tu rzucać nazwami. Niektóre bogate polskie NGOsy są tak naprawdę para NGOsami – bo biorą pieniądze od rządu i tylko te fundusze redystrybuują. Ja zauważyłem, że konserwatywne czy katolickie przedsięwzięcia w ogóle nie mogą na to liczyć. Jedyną formą ich finansowania jest udowodnienie rynkowi, że ich praca jest istotna dla społeczeństwa i warto je wspierać.
Czy w związku z konserwatywnym, patriotycznym profilem natrafia pan na jakieś przeszkody, kłody pod nogi rzucane w pana działaniu?
Na szczęście na razie takich trudności nie zauważyłem, aczkolwiek miałem jedną śmieszną sytuację. Opisałem ją na moim blogu – maciejgnyszka.pl. Jeśli czytelnicy poszukają hasła „dyskryminacja w biznesie” tam opisałem pewien przypadek. W skrócie: złożyliśmy ofertę współpracy nie licząc na jej podjęcie bo ostatecznie nie chcieliśmy z tym podmiotem współpracować, ale chcieliśmy po prostu stanąć do konkursu. Nasza oferta się bardzo podobała, znalazła uznanie, ale ostatecznie została odrzucona i sam dyrektor tego przedsięwzięcia dzwonił do mnie, informując że nie mogą z nami współpracować, bo jego współpracownicy znaleźli moje wpisy na blogu i się okazało, że jestem konserwatystą, przeciwnikiem aborcji i tak dalej. Ja odpowiadam, że nic się nie stało, a on na to zszokowany tym, że nie jestem oburzony i mówi do mnie: „Ale przecież ja pana dyskryminuje”, a ja odpowiadam, że dyskryminuje czy nie, no trudno, ale ma pan prawo decydować o tym z kim pan chce współpracować. Nie ma sprawy. A to właśnie było takie przedsięwzięcie z gatunku „24 godziny na dobę walczymy z dyskryminacją”.
Proszę zdradzić coś na temat swoich planów na przyszłość – mocne uderzenia czy raczej spokojna, codzienna praca?
Raczej cierpliwe proszenie o pieniądze. Planujemy na listopad trzecią już Noc Wolności. Teraz skupiamy się na projekcie dość strategicznym dla Polski to znaczy – projekt remontu budynku dla szkoły, w której będą uczyć się Polacy ze wschodu. Ta akcja nazywa się www.WitajcieWDomu.pl. - będzie ukoronowaniem naszej dotychczasowej działalności.
Rozmawiał Arkady Saulski