GAZETA BANKOWA: Paradoks budowlanki
Sytuacja w branży budowlanej jest paradoksalna. Z jednej strony wkraczamy właśnie w szczytowy okres inwestycji infrastrukturalnych, a branża deweloperska jest w doskonałej kondycji, z drugiej jednak – firmy z tego sektora mają olbrzymie problemy finansowe, doskwiera im brak rąk do pracy, który wręcz zagraża wykonaniu kontraktów – pisze w „Gazecie Bankowej” Szymon Szadkowski.
Z doświadczenia wiadomo, że problemy w sektorze budownictwa to zapowiedź szerszych kłopotów całej gospodarki. Warto przypomnieć, że budownictwo wraz z powiązanymi sektorami generuje niemal 13 proc. PKB. Tempo wzrostu produkcji budowlano-montażowej jest cztery razy wyższe niż tempo wzrostu gospodarczego.
Rynek budowlany w Polsce to 200 mld zł i odpowiada za jeden punkt procentowy wzrostu PKB. Ma więc ogromne znaczenie dla gospodarki naszego kraju – twierdzi Dariusz Blocher, prezes Budimexu. Według niego rynek jest wysoce przeregulowany. – Moim zdaniem na początku przyszłego roku branża budowlana będzie w bardzo trudnej sytuacji – dodaje.
Barierami, które utrudniają dobry rozwój w segmencie budowlanym, są: brak pracowników, wysokie koszty pracownicze, wysokie podatki, zatory płatnicze i duża konkurencja na rynku. – Brakuje rąk do pracy w każdej specjalizacji w sektorze budowlanym. Do tego dochodzą duże wzrosty ceny materiałów, surowców i kosztów transportu. To powoduje znaczny wzrost kosztów na rynkach prywatnych i w sektorze publicznym. Wielu inwestorów musi ciąć kosztorysy budżetowe, aby podejść do przetargów. Inni nierzadko zrezygnują, bo wykonanie kontraktu im się po prostu nie opłaca – mówi Monika Mojzesowicz, dyrektor departamentu produktów dla firm Expander.
Nieopłacalne kontrakty
W drugim kwartale 2018 r. dynamika produkcji budowlano-montażowej wyniosła 28,2 proc. Branża realizuje tysiące projektów, ale coraz więcej z nich staje się nieopłacalnych. W I połowie 2018 r. produkcja budowlano-montażowa wyniosła 39 mld zł, ale rentowność już tylko 0,8 proc., gdzie w całym 2017 r. było to 84,1 mld zł przy rentowności na poziomie 2,9 proc.
– O ile portfele zamówień są pełne, to problem polega na tym, że po wzrostach cen materiałów o 60–70 proc., z jakimi mieliśmy do czynienia w ciągu ostatnich dwóch lat, rentowność kontraktów budowlanych jest bliska zeru lub jest nawet ujemna. Rentowność całego sektora wynosi dziś zaledwie 0,8 proc. zysku operacyjnego i będzie spadać – tłumaczy Dariusz Blocher z Budimexu.
Czytaj także:Astaldi schodzi z polskich budów. Metro zagrożone
Jak dodaje Adam Łącki, prezes Krajowego Rejestru Długów Biura Informacji Gospodarczej (KRD), spadająca marża przy wysokiej wartości rynku to niejedyne zmartwienie przedsiębiorstw budowlanych. – Już dzisiaj w sektorze brakuje 100–150 tys. pracowników, co może się przełożyć na opóźnienia w realizacji nawet co piątej inwestycji, zwłaszcza że popyt na usługi budowlano-montażowe jest wciąż bardzo duży. W efekcie firmy budowlane rezygnują ze zleceń lub zlecają pracę podwykonawcom. Sytuację dodatkowo pogarsza wzrost cen usług podwykonawczych oraz wzrost kosztów budowy. Tym samym wiele przetargów wygranych jeszcze dwa–trzy lata temu stało się dzisiaj kulą u nogi dla firm, które nie spodziewały się aż tak drastycznych podwyżek – uważa prezes KRD.
Wzrost cen materiałów i kosztów pracy powoduje, że niekiedy inwestorzy rezygnują z projektów. Nie podpisują nowych umów, jeśli cena jest za niska. Zdarza się również, że zrywają obowiązujące umowy, nawet jeśli kończy się to karą. To bowiem i tak mniejsza strata niż w sytuacji, gdyby ten kontrakt został wykonany – wyjaśnia Monika Mojzesowicz, dyrektor departamentu produktów dla firm Expander.
Jak dodaje Piotr Wołejko, ekspert Pracodawców RP ds. infrastrukturalnych i gospodarczych, wzrost cen jest tak znaczący, że przekracza kalkulacje przedsiębiorców i powoduje, iż ich nakłady stają się wyższe od wartości umów podpisanych z publicznymi inwestorami.
Takim przykładem kłopotów budowlanki jest wycofanie się w sierpniu tego roku włoskiej firmy Astaldi z budowy w Świnoujściu tunelu pod Świną pomiędzy wyspami Uznam i Wolin. W uzasadnieniu przedstawionym przez firmę, jak w soczewce skupiają się trzy główne problemy całej branży. Pierwszym z nich jest upływ prawie dwóch lat od przedstawienia oferty do rozpoczęcia robót, kolejnym – brak rzeczywistej waloryzacji kosztów robót w Polsce, które tylko w ostatnim czasie wzrosły o 30 proc. Wymieniono też duże ryzyko wydłużania się procedur „rozliczania robót dodatkowych” oraz braki w dostępie do zasobów materiałowych i osobowych na polskim rynku – można przeczytać w uzasadnieniu odstąpienia od umowy.
– Niechęć do negocjacji kontraktów, do waloryzacji cen stawia firmy pod ścianą. Mogą one albo realizować umowy i do tego dopłacać, albo zerwać kontrakt i zapłacić kary umowne; w niektórych przypadkach może to być jednak korzystniejsze od dokończenia inwestycji – tłumaczy ekspert Pracodawców RP.
Według Piotra Wołejki, jeśli niechęć zamawiających do indeksacji cen i waloryzacji umów się utrzyma, część firm może ogłosić upadłość. Za dużymi wykonawcami upadną też mniejsi podwykonawcy – ten scenariusz znamy z niedawnej przeszłości.
(…)
Szymon Szadkowski
Cały tekst o problemach finansowych polskiej budowlanki oraz więcej informacji i komentarzy o światowej i polskiej gospodarce i sektorze finansowym znajdziesz w bieżącym wydaniu „Gazety Bankowej” - do kupienia w kioskach i salonach prasowych
„Gazeta Bankowa” dostępna jest także jako e-wydanie, także na iOS i Android – szczegóły na http://www.gb.pl/e-wydanie-gb.html