Polska żywność atutem globalnych marek
Rządzący dziś obóz polityczny słusznie rozbudza aspiracje obywateli do tego, by Polska stała się krajem wysoko rozwiniętym technologicznie. Nie chcemy wciąż tylko czerpać z rozwiązań segmentu hi-tech opracowanych i opatentowanych przez innych, ale wspierać, rozwijać, wdrażać i eksportować własne patenty. Angażując się w technologiczny wyścig, nie powinniśmy jednak zapominać o naszych narodowych skarbach wytwarzanych często w sposób mało innowacyjny, a wręcz tradycyjny. Przykładem takiego skarbu jest bez wątpienia polska żywność – od kilkunastu lat coraz wyżej ceniona na świecie za jakość
Eksport polskiej żywności w latach 2004–2017 zwiększył się o 421 proc., co oznacza wzrost wartości o 22 mld dol. Oczywiście większość polskich produktów trafia na stoły konsumentów w Unii Europejskiej, ale nasza żywność podbija także rynki dalekowschodnie, a nawet afrykańskie. Żywność produkowana w naszym kraju staje się rozpoznawalną marką, którą zagraniczni klienci definiują jako zdrową, ekologiczną, wytwarzaną w naturalny sposób i bez genetycznych modyfikacji. Warto zauważyć, że potencjał, jaki ma silna marka polskiej żywności, nie ogranicza się tylko do pojedynczych producentów, lecz stanowi również silny atut dla globalnych marek. Jednym z pierwszych globalnych graczy, którzy dostrzegli potencjał polskiej żywności, był McDonald’s. Znana chyba wszystkim sieć restauracji serwujących dania, które mają smakować tak samo i każdemu na całym świecie, opiera swój biznes w naszej części Europy głównie na polskim przemyśle spożywczym. Zamawiając w McDonald’s hamburgera z frytkami, zjadamy bułkę z Grodziska Mazowieckiego, wołowinę z Ostródy, sałatę z Legnicy, warzywa wyhodowane w jednym z polskich gospodarstw rolnych, z którymi współpracuje dostawca z Niepruszewa koło Poznania, a frytki z Lęborka. Dodajmy do tego ryby z Koszalina, jaja spod Łodzi i polską firmę z mazowieckiego, której flota ciężarówek rozwozi to wszystko do ponad 410 restauracji w Polsce. Aby mieć pełen obraz, warto wspomnieć jeszcze, że opakowania drukuje dla McDonald’s polska firma poligraficzna, meble budują polscy stolarze, a budynki restauracji – średnio 20 nowych rocznie – powstają dzięki polskiej firmie budowlanej. Dodajmy też, że ubrania dla 24 tys. pracowników restauracji są szyte przez polską firmę odzieżową.
W ciągu minionego ćwierćwiecza na dobre wpisaliśmy się w ekonomiczną i społeczną panoramę Polski. Nie szukamy dróg na skróty podyktowanych krótkoterminową korzyścią. Zależy nam na rozwoju naszych dostawców, licencjobiorców. Zatrudniamy niemal 24 tys. osób, 100 proc. jest zatrudnionych na podstawie umów o pracę. W 2016 r. wygenerowaliśmy ok. 206 mln zł podatków dochodowych, a wartość dodatkowej sprzedaży wygenerowanej w polskiej gospodarce w ubiegłym roku wyniosła prawie 4 mld zł – mówi Adam Pieńkowski, dyrektor generalny McDonald’s Polska.
Charakterystycznym modelem biznesu dla McDonald’s jest franczyza. Licencjobiorcy prowadzą aż 330 spośród 410 restauracji z literą „M” w Polsce. Korporacja chętnie dzieli się swoim know-how z polskimi przedsiębiorcami, poddając ich na wstępie wyczerpującym, kompleksowym szkoleniom. Franczyzobiorcy z kolei chętnie rozwijają sieć zarządzanych przez siebie restauracji. Największym franczyzobiorcą McDonald’s w Polsce jest aktualnie dolnośląski przedsiębiorca Bogusław Maziarz, który zarządza aż 15 restauracjami.
Współpracę z McDonald’s rozpocząłem w 1998 r. od rocznego szkolenia, w czasie którego dowiedziałem się wszystkiego o prowadzeniu restauracji tej sieci. Wcześniej nigdy nie byłem związany z branżą gastronomiczną. Franczyzę McDonald’s wyróżnia bardzo długi czas, na jaki podpisywana jest umowa. Perspektywa współpracy przez 20 lat sprawia, że restauracja staje się właściwie firmą rodzinną, w którą każdy biznesmen w pełni się angażuje. Dodatkowo McDonald’s oferuje wewnętrzny program Next Generation, który umożliwia wyszkolenie i wprowadzenie do biznesu naszych dzieci oraz ubieganie się o sukcesję w prowadzeniu restauracji – mówi Bogusław Maziarz.
Opracowanie dogodnych zasad sukcesji w prywatnym biznesie to jeden z projektów, nad którymi pracuje obecny rząd. Zbyt często bowiem w Polsce dochodziło do sytuacji, w której emerytura lub śmierć właściciela firmy oznaczała jej unicestwienie. Wewnętrzne rozwiązanie McDonald’s jest więc tożsame z planami rządu premiera Mateusza Morawieckiego, który jeszcze jako minister rozwoju i finansów zadeklarował jednoznacznie, że będzie znosił bariery rozwojowe dla polskich przedsiębiorców. Pakiet ułatwień i zmian w ustawach regulujących prowadzenie działalności gospodarczej był przełomowy na tyle, że otrzymał nawet nazwę „Konstytucji biznesu”. Niestety, jak to często z przełomowymi projektami bywa, najtrudniej nadążyć za nimi urzędnikom niższego szczebla, na których deklaracje premiera Morawieckiego o przyjaznym dla przedsiębiorców państwie, pewności prawa – polegającej m.in. na niestosowaniu przepisów wstecz – zdają się czasem nie robić wrażenia.
Przekonali się o tym na własnej skórze franczyzobiorcy McDonald’s, którzy jeszcze kilka lat temu doliczali do cen swoich produktów 5-procentową stawkę podatku VAT na dania gotowe. Robili tak wszyscy restauratorzy, łącznie ze stacjami benzynowymi sprzedającymi hot dogi i inne przekąski. Gdy Ministerstwo Finansów zmieniło interpretację przepisów i nakazało płacić wyższą, 8-procentową stawkę VAT, którą objęte są usługi restauracyjne, właściciele punktów gastronomicznych dostosowali się do przepisów. Nadgorliwi urzędnicy skarbowi nie zadowolili się tym jednak i rozpoczęli naliczanie rzekomo zaległych podatków, ewidentnie niszcząc w ten sposób ideę Konstytucji biznesu i podważając zaufanie przedsiębiorców do państwa.
Jedną z generalnych zasad Konstytucji biznesu jest klauzula pewności prawa. 5-procentowa stawka VAT na tzw. fast foody została przyjęta przez cały rynek na podstawie interpretacji indywidualnych i praktyki urzędów skarbowych. Urzędnicy skarbowi mają prawo wymagać stosowania 8-procentowej stawki od dnia wydania interpretacji ogólnej. W moim przekonaniu egzekwowanie tej stawki wstecz narusza Konstytucję biznesu – mówi Adam Abramowicz, rzecznik małych i średnich przedsiębiorców, którego biuro powstało właśnie jako jedna z obietnic zawartych w Konstytucji biznesu i ma pilnować jej przestrzegania. Do biura rzecznika wpłynęła skarga restauratorów i podjąłem już działania. Mam deklarację ze strony Ministerstwa Finansów, że ta sprawa będzie przeanalizowana i zostaną podjęte kroki, aby zwrócić uwagę urzędnikom niższych szczebli na ten problem. Wygląda na to, że część z nich nie zrozumiała Konstytucji biznesu albo uważa, iż można ją ignorować. Zostałem powołany przez premiera Mateusza Morawieckiego m.in. po to, aby takim przypadkom zapobiegać – dodaje Adam Abramowicz.
Niewykluczone, że część urzędników uznała, iż za amerykańskim szyldem – McDonald’s powstał w 1940 r. w Kalifornii – kryje się amerykański kapitał, którego być może nie obejmuje Konstytucja biznesu. Tymczasem nawet w powszechnie dostępnej Wikipedii można przeczytać, że korporacja już od 1955 r. rozwija system franczyzowy. W Polsce oznacza to tyle, że kiedy podjeżdżamy pod okienko McDrive lub przekraczamy próg restauracji, otrzymujemy polską żywność, którą sprzedaje nam polski przedsiębiorca płacący w Polsce podatki. I dlatego, jeżeli ktoś kieruje się w swoich wyborach tzw. patriotyzmem konsumenckim, to może z czystym sumieniem zajadać się Big Makiem. A jeśli komuś zależy na znoszeniu barier rozwojowych dla polskich firm, powinien kibicować, by sieć restauracji z żółtym „M” nadal się dynamicznie u nas rozwijała.