Informacje

autor: fot. Pixabay
autor: fot. Pixabay

Nastia Rybka: Tajlandia, sex i amerykańskie wybory

Zespół wGospodarce

Zespół wGospodarce

Portal informacji i opinii o stanie gospodarki

  • Opublikowano: 22 stycznia 2019, 17:35

  • 2
  • Powiększ tekst

Anastazja Waszukiewicz, białoruska modelka znana jako Nastia Rybka, która twierdzi, że ma dowody na ingerencję Rosji w wybory w USA, została we wtorek wypuszczona z aresztu w Moskwie - poinformował jej adwokat Dmitrij Zacariński.

Nastia Rybka jest wolna. Wracamy do domu” - napisał Zacariński na Instagramie. Informację tę potwierdziła Swietłana Sidorkina, adwokat Alaksandra Kiryłaua, który był zatrzymany w Moskwie wraz z Rybką.

Nastia Rybka w czwartek została deportowana z Tajlandii, gdzie odbyła karę dziewięciu miesięcy więzienia za nielegalne świadczenie usług seksualnych. Z białoruskim paszportem zamierzała lecieć do Mińska, ale została zatrzymana w strefie tranzytowej lotniska Szeremietiewo w Moskwie i trafiła do aresztu. Tam spędziła pięć dni.

We wtorek sąd w stolicy Rosji zdecydował o uwolnieniu Rybki; mimo to modelka pozostaje formalnie podejrzana o zmuszanie kobiet do prostytucji, za co w Rosji grozi kara do trzech lat pozbawienia wolności. Jak pisze AFP, wkrótce będzie musiała ponownie stawić się przed wymiarem sprawiedliwości, aby złożyć zeznania.

W Tajlandii Rybka była skazana wraz z siedmiorgiem innych obywateli Białorusi i Rosji, w tym deklarującym się jako „guru w sprawach seksu” Kiryłauem, znanym jako Alex Lesley.

W Rosji przeciwko Rybce i Lesleyowi pozew złożył biznesmen Oleg Deripaska. Oligarcha oskarżył ich o rozpowszechnianie bez zgody informacji o jego życiu prywatnym.

Na zamieszczonych przez modelkę w mediach społecznościowych zdjęciach i nagraniach oparł się rosyjski opozycjonista Aleksiej Nawalny, twierdząc, że Deripaska i b. wicepremier Rosji Siergiej Prichodźko spotkali się przed wyborami prezydenckimi w USA w 2016 roku, by „podejmować decyzje biznesowe”. Nawalny sugeruje, że taką sprawą mogła być ingerencja w amerykańskie wybory.

PAP/ as/

Powiązane tematy

Komentarze