Informacje

www.sxc.hu
www.sxc.hu

Nowela budżetu przyjęta przez rząd - 16 mld deficytu, cięcia dotknęły wszystkich resortów. Obywateli dotkną także

Zespół wGospodarce

Zespół wGospodarce

Portal informacji i opinii o stanie gospodarki

  • Opublikowano: 20 sierpnia 2013, 15:34

    Aktualizacja: 20 sierpnia 2013, 15:41

  • 1
  • Powiększ tekst

"Staraliśmy się by cięcia nie były zbyt dotkliwe" - powiedział Donald Tusk podczas dzisiejszej konferencji prasowej. Cięcia są jednak wysokie, bo jak podkreślił wicepremier Janusz Piechociński "spadek wzrostu PKB był dużo bardziej dotkliwy niż przewidywaliśmy w optymistycznym wariancie budżetu".

Premier pojawił się na konferencji wraz z wicepremierem i ministrem finansów Jackiem Rostowskim oraz z wicepremierem i szefem resortu gospodarki Januszem Piechocińskim.

Dla nas zasadniczym celem przy tych cięciach była ochrona obywateli przed ich skutkami

- mówił Donald Tusk. Czy na pewno? Chyba jednak nie, bo jak dodaje po chwili:

Chcę chronić obywateli przed bezpośrednimi skutkami.

Tusk zapewniał, że Polska jest w dobrej sytuacji po pięciu latach kryzysu. Nawet biorąc słowa premiera za dobrą monetę zwiększenie deficytu o 16 mld złotych.

Chcemy wierzyć, że druga połowa roku będzie lepsza niż pierwsza połowa roku.

- zapewnia Tusk. Godny pozazdroszczenia optymizm.

Cięcia będą jednak dotkliwe dla poszczególnych resortów, z resortem obrony na czele. Choć Tusk zapewnia, iż wsłuchiwał się w głos swoich ministrów to jednak cięcia w obronności były jego zdaniem niezbędne.

Z kolei minister Jacek Rostowski (z charakterystycznym dla siebie spokojem posiadacza brytyjskiego paszportu) zapewniał:

Nowelizacja zapewnia bezpieczeństwo finansów publicznych w tym roku. Z jednej strony pozwalamy na funkcjonowanie automatycznych stabilizatorów, to znaczy - dajemy impuls stymulacyjny gospodarce poprzez zwiększenie deficytu budżetowego w skali 16 mld złotych - 1 proc. PKB. Z drugiej strony - cięcia na 8 mld złotych - to drugi krok na ścieżce strukturalnej konsolidacji finansów publicznych.

Później minister dodał jeszcze jedno:

Byliśmy pewni, iż nastąpi nowelizacja budżetu, o czym mówiliśmy już w grudniu zeszłego roku, przed uchwaleniem ustawy budżetowej na ten rok.

Wygląda na to, iż zarówno my jak i wiele innych redakcji cierpimy na zanik pamięci. Nie przypominamy sobie bowiem takich słów ministra Rostowskiego - za to przypominamy sobie, iż zapewniał on, iż nowelizacja nie będzie potrzebna.

Minister zrzuca jednak trudności na gospodarkę światową.

Odbicie w gospodarce światowej nastąpiło kilka miesięcy później niż zakładaliśmy w naszych prognozach i później niż zakładał Europejski Bank Centralny w swoich prognozach na ten rok.

A więc winni nowelizacji są analitycy, Europa, świat, no ale z pewnością nie Polski rząd. Dane o drobnym drgnięciu w produkcji przemysłowej oraz poprawa w eksporcie to dla rządu sygnał do optymizmu. Problem w tym, że w porównaniu do naszego zachodniego sąsiada - Niemców - Polska tkwi w stagnacji.

Jak podkreśla Janusz Szewczak, główny ekonomista SKOK.

0,8 proc. to niby-sukces, który ma świadczyć o tym, że rzekomo jest już po dołku gospodarczym. Przypomnijmy, że w pierwszym kwartale było 0,5 proc. wzrostu. Widać, że te wysokie temperatury w ostatnich dniach i tygodniach niektórym zaszkodziły, bo przecież wzrost PKB o 0,8 proc. rok do roku to jest katastrofa. Jeśli w Niemczech wzrost PKB jest 0,9 proc., to żeby co nieco gonić niemiecką gospodarkę, powinniśmy rosnąć w tempie 6-7 proc.

Z kolei Zbigniew Kuźmiuk wskazuje na innny czynnik determinujący realną sytuację gospodarczą Polski. Mianowicie dostępność leków dla obywateli.

Za leki nierefundowane oraz refundowane wykupione za 100% ceny pacjenci w roku 2012 zapłacili gigantyczną sumę 5,4 mld zł czyli o 0,4 mld zł więcej niż w roku 2011 (w 2011 wydatki pacjentów na te leki wyniosły 5 mld zł). Konsekwencją nowej ustawy refundacyjnej był więc w 2012 roku wzrost współpłacenia pacjentów za leki na receptę (refundowane i nierefundowane) aż o 5,2 punktu procentowego (z 52,5% do 57,7% ), a w przypadku tylko leków refundowanych o 2 punkty procentowe (z 36,7% w roku 2011 do 38,7% w roku 2012).

Cóż - wszystko wskazuje na to, iż wysokie cięcia nie tylko faktycznie dotknie obywateli, ale cięcia w ministerstwach gospodarki, obrony narodowej, szkolnictwa wyższego czy transportu z pewnością odbiją się na sytuacji Polski. Pytanie czy wciąż możemy sobie pozwalać na cięcia w tak newralgicznych punktach jak transport, szkolnictwo wyższe czy wreszcie obronność?

as/

Przeczytaj nasz komentarz.

 

 

Powiązane tematy

Komentarze