PE forsuje niekorzystne przepisy dotyczące przewoźników
Parlament Europejski w Brukseli odrzucił w środę wniosek m.in. polskich europosłów w sprawie wykreślenia z porządku sesji plenarnej głosowań nad poprawkami do propozycji dotyczących przewoźników drogowych. Oznacza to, że zostaną one przeprowadzone w czwartek.
Za wykreśleniem punktu z porządku obrad było 219 europosłów, przeciwko 267.
Oznacza to, że w czwartek pod głosowania plenarne poddanych zostanie ponad tysiąc poprawek, które zgłoszone zostały do propozycji regulacji. Większość z nich przygotowali polscy deputowani, we współpracy z europosłami regionu i swoich grup politycznych.
Polscy europosłowie, zarówno z PiS, jak i PO, zapowiedzieli wcześniej, że w wypadku takiego wyniku głosowania nie złożą jednak broni i będą próbowali jeszcze w czwartek złożyć kolejny wniosek o wykreślenie głosowań z sesji europarlamentu. Ich zdaniem w PE nie ma kompromisu dla przyjęcia przepisów, co pokazały wcześniejsze głosowania w komisji transportu PE, w których odrzucona została duża część projektu.
Nie składamy broni. W czwartek złożymy kolejny wniosek w sprawie wykreślenia punktu z porządku obrad, z innym uzasadnieniem. Jeśli mimo tego głosowania się odbędą, będziemy starać się, żeby poprawić ten pakiet, czyli żeby nasze poprawki znalazły poparcie. Mamy nadzieję, że czas jest po naszej stronie, no bo trylog, czyli negocjacje nad ostatecznym kształtem przepisów między PE, KE i Radą UE, musi odbyć się przed kwietniową sesją w Strasburgu. Mam nadzieję, że się nie odbędzie” - powiedział PAP europoseł Kosma Złotowski (PiS) po głosowaniu.
Szef PE Anotnio Tajani powiedział na sesji plenarnej, że biorąc pod uwagę liczbę poprawek - ponad tysiąc - i związany z tym czas głosowania, podjął decyzję, aby głosowania nad podobnymi poprawkami odbywały się łącznie.
Nie chodzi tu o głosowanie nad ustalonymi wcześniej blokami, ale o możliwość, by w trakcie głosowania ustalać poprawki, które mają podobną treść lub ten sam cel. Pozwoli to na przeprowadzenie głosowań w rozsądnym czasie - wskazał.
Sprawa dotyczy kontrowersyjnych regulacji, które zakładają m.in. objęcie przewoźników drogowych przepisami o delegowaniu pracowników. Polska, a także inne kraje naszego regionu, które sprzeciwiają się tym rozwiązaniom, wskazują na ich protekcjonistyczny charakter. Obawiają się, że uderzy to w ich przewoźników drogowych. Przyjęcie regulacji forsują natomiast kraje Zachodu, m.in. Francja.
Polscy europosłowie, którym zależy na tym, by przepisy w niekorzystnym dla polskich firm kształcie nie zostały przyjęte przed wyborami do PE, starają się używać różnych wybiegów formalnych, by opóźnić całą sprawę. Jeszcze na początku wtorkowego posiedzenia komisji transportu PE Europejscy Konserwatyści i Reformatorzy, w których skład wchodzą europosłowie PiS, złożyli wniosek o odroczenie głosowania w komisji. Ten został jednak odrzucony większością głosów.
W grudniu 2018 roku mandat do negocjacji nad ostatecznym kształtem nowych przepisów przyjęła Rada UE (kraje członkowskie). Polska, podobnie jak część pozostałych państw UE, uznała proponowane przepisy za niekorzystne i głosowała przeciwko. Przeciwne były także: Węgry, Litwa, Łotwa, Malta, Bułgaria, Chorwacja, Irlandia i Belgia. Nie wystarczyło to jednak do zablokowania propozycji.
Propozycja Rady UE zakłada wyłączenie z przepisów o delegowaniu tzw. przewozów bilateralnych - z kraju, w którym mieści się siedziba firmy, do innego państwa. W drodze do kraju docelowego i powrotnej dozwolony byłby dodatkowy jeden załadunek lub rozładunek w innych państwach na trasie przejazdu, co również nie będzie wiązało się z podleganiem przepisom o delegowaniu. Podobnie jeden załadunek i wyładunek będzie mógł zostać przeprowadzony w drodze powrotnej do kraju, w którym mieści się siedziba firmy. Inna opcja, na którą mają zezwalać nowe przepisy, to brak dodatkowego załadunku lub wyładunku w drodze do punktu docelowego, a w zamian możliwość dokonania dwóch załadunków lub wyładunków w drodze powrotnej.
Co jednak ważne, w przypadku innych rodzajów operacji, przede wszystkim transportu między krajami trzecimi (tzw. cross-trade), zasady delegowania i płacy minimalnej miałyby zastosowanie od pierwszego dnia. Ten zapis byłby szczególnie niekorzystny z punktu widzenia przewoźników z Europy Środkowo-Wschodniej, w tym polskich.
PAP SzSz