Informacje

Rys. Rafał Zawistowski
Rys. Rafał Zawistowski

Polska papierem, pieczątką, segregatorem stoi.. Czyli co musiałem zrobić w Polsce by dostać moje zarobione 100 zł, a co w USA

Paweł Burdzy

Paweł Burdzy

Dziennikarz, wieloletni korespondent polskich mediów w Stanach Zjednoczonych., rzecznik prasowy, specjalista od Public Relations. Więcej na: www.pawelburdzy.pl

  • Opublikowano: 29 stycznia 2012, 19:12

    Aktualizacja: 29 stycznia 2012, 19:14

  • 40
  • Powiększ tekst

POLSKA PAPIEREM, PIECZĄTKĄ, SEGREGATOREM STOI...

Wiele w Polsce mówi się o sprzyjaniu przedsiębiorcom, szczególnie małemu i średniemu biznesowi. Cała III RP to jedno wielkie „sprzyjanie”, komisje „Przyjazne Państwo” i inne tego typu polityczne „narracje” o tym, jak się wspiera rodzimych przedsiębiorców.

Mimo tych „heroicznych” wysiłków naszej klasy politycznej (całej, żeby była jasność – od PO, PiS, PSL po Palikota i SLD), niewiele się zmienia. Dominuje biurokracja, kontrola, zwiększanie kosztów i uciążliwości związanych z prowadzeniem własnego biznesu. Rządzi papier, pieczątka i segregator pełen „dupokrytek” na wypadek wizyty kontrolerów.

Mały przykład. Napisałem artykuł dla odbiorcy w Polsce i USA. Honorarium – i tu, i tam w okolicach stu złotych. Prześledźmy teraz, co musiało się stać, aby otrzymał pieniądze za wykonane zlecenie.

Polska

- pocztą poleconą otrzymałem 3 (trzy) egzemplarze umowy o dzieło. Każda sztuka liczyła sobie po trzy strony i była opatrzona podpisem i pieczątką szefa instytucji. Jeden egzemplarz miał podpis i parafy prawnika oraz podpis (z pieczęcią) głównego księgowego;

- musiałem  złożyć podpisy na 2 egzemplarzach (parafując każdą ze stron). Musiałem także wypełnić (i podpisać) rachunek i cały pakiet odesłać – dla bezpieczeństwa – listem poleconym;

- nie miałem szczęścia – gdzieś zgubił się jeden podpis, więc Instytucja musiała odesłać mi rachunek (listem poleconym). Po podpisaniu go, znów go odesłałem (a jakże, listem poleconym);

Aby w końcu uzyskać swoje 100 złotych netto ja i Instytucja ponieśliśmy następujące koszty:
- jakieś 12 złotych na listy polecone;
- mój czas potrzebny na załatwienie sprawy: ok. 15 minut;
- Instytucja – drukowanie umowy, załatwianie podpisu szefa, prawnika i głównego księgowego, wyprawa na pocztę (połączona  z wypisywaniem kwitu listu poleconego) – trudne do oszacowania, ale znając życie – kilka godzin na to wszystko zeszło;
Ponieważ wyjechałem, pieniądze zobaczę jak wrócę i uzupełnię wszystkie wymagane papiery.

Ale to nie wszystko, bo przecież są koszty ciągnione. Instytucja – świadoma możliwej kontroli Urzędu Skarbowego i innych organów – musi moją umowę zabezpieczyć, włożyć w segregator, dać prawnikowi i głównej księgowej do wglądu. Słowem „moja stówa” jeszcze długo będzie się mielić w biurokratycznych młynach – przecież taki urzędnik skarbowy ma pięć lat, aby móc zażądać odpowiedniego papierku i to w oryginale: żadnych kserokopii czy wyblakłych podpisów i pieczątek.

USA

- wysłałem mejla o treści mniej więcej takiej: „Rachunek. Proszę o zapłatę za artykuł...” oraz dane. I podpis – zwykły, taki jak w mejlu;
- szef Instytucji mejla wydrukował, napisał na nim „zatwierdzam” i złożył własnoręczny podpis (żadnych pieczątek, bo najbardziej wiarygodnym stemplem jest tu autograf);
- kartkę papieru dostała księgowa i na tej podstawie wypisała czek, który po dwóch dniach wylądował w mojej skrzynce pocztowej. Koniec historii.

Z jednej strony mamy: trzy listy polecone, trzy umowy po trzy strony każda, podpisy (z pieczątkami, a jakże!) głównego szefa, prawnika i głównego księgowego. Oraz bliżej nieokreślony czas pracy – raczej godziny niż minuty - osoby przygotowującej (przygotowanie, wyprawa na pocztę, zbieranie odpowiednich podpisów, bo przecież szef i reszta zabiegani), prawnika, księgowego, sekretariatu głównego czasu i Bóg wie kogo jeszcze).

Z drugiej strony: mejl, wydrukowaną stronę papieru, czas potrzebny na podpis szefa i wypisanie czeku przez księgową.

A wszystko, żebym dostał sto złotych... Wnioski wyciągnijcie Państwo sami

Paweł Burdzy z Waszyngtonu

Powiązane tematy

Komentarze