O uśmiercaniu karpi rozstrzygnie sąd
Przed Sądem Rejonowym dla Warszawy Mokotowa rozpoczął się w poniedziałek proces ws. niehumanitarnego zabijania i traktowania karpi podczas ich sprzedaży w 2010 r., tuż przed świętami Bożego Narodzenia, przed jednym z hipermarketów na warszawskim Ursynowie.
Oskarżeni to kierownik działu rybnego w hipermarkecie oraz dwóch sprzedawców, a oskarżenie wniosła Fundacja "Noga w Łapę. Razem idziemy przez Świat", na podstawie art. 35 ust. 1 ustawy o ochronie zwierząt. Zgodnie z tym przepisem osoba, która uśmierca zwierzę w sposób niehumanitarny, może zostać skazana na grzywnę, ograniczenie wolności, a nawet karę więzienia do dwóch lat. Taka sama kara grozi za znęcanie się nad zwierzętami.
Jednak - jak wyjaśniła w rozmowie z PAP aplikant adwokacka Karolina Kuszlewicz, która reprezentuje fundację w sądzie - oskarżonym grozi maksymalnie jeden rok pozbawienia wolności, bo kary zostały zaostrzone dopiero w wyniku nowelizacji ustawy z 2012 r.
Wcześniej sąd kilkakrotnie odraczał rozprawę z przyczyn proceduralnych. W poniedziałek proces ruszył na dobre, a sąd odrzucił wniosek pełnomocnika oskarżonych o umorzenie postępowania. Sąd przesłuchał jednego z oskarżonych, który zapewniał, że jest ekologiem i obrońcą karpi, a warunki zapewniane rybom w sklepach są właściwe.
W rozmowie z PAP Kuszlewicz zaznaczyła, że sprawa jest wyjątkowa i precedensowa - bo według jej informacji - to pierwszy przypadek popełnienia przestępstwa wobec ryb, która trafiła do sądu. Zazwyczaj takie sprawy były przez prokuraturę i policję umarzane z powodu znikomej społecznej szkodliwości czynu - wyjaśniła.
Z kolei Renata Markowska-Latecka powiedziała PAP, że najważniejsze jest dla niej nie tyle skazanie oskarżonych mężczyzn, ile naświetlenie całego problemu. "Przyzwolenie społeczeństwa wynika tylko z tego, że ryby nie okazują swoich cierpień tak, jak inne zwierzęta" - powiedziała przedstawicielka fundacji. Wyjaśniła, że dotychczasowe próby zmiany prawa, podejmowane przez różne fundacje i instytucje, nie odnosiły rezultatów, dlatego jedyną szansą na zmianę świadomości społeczeństwa jest wyrok sądu.
Markowska-Latecka podkreśliła, że celem fundacji jest doprowadzenie do takich rozwiązań prawnych, które zabronią sprzedawania żywych ryb. "Cierpienia ryb, to nie tylko niewłaściwe uśmiercanie, ryby cierpią także w transporcie i zanim zostaną sprzedane" - powiedziała. Podkreśliła, że karpie trzymane są w zbyt małych akwariach, ze zbyt małą ilością tlenu, często są z wody kilkakrotnie wyjmowane, ważone, przenoszone, co powoduje, że odnoszą obrażenia, obijają się o inne ryby.
Markowska-Latecka dodała, że zanim prawo zostanie zmienione, fundacja chciałaby wywalczyć przynajmniej to, żeby żywe ryby były sprzedawane w odpowiednich pojemnikach z wodą.
Kolejna rozprawa odbędzie się 17 października br.
(PAP)