Informacje

fot. Pixabay / autor: fot. Pixabay
fot. Pixabay / autor: fot. Pixabay

Bułgarzy wybierają swój samorząd

Zespół wGospodarce

Zespół wGospodarce

Portal informacji i opinii o stanie gospodarki

  • Opublikowano: 27 października 2019, 13:30

  • Powiększ tekst

W Bułgarii rozpoczęły się w niedzielę wybory do władz lokalnych. O godz. 7 czasu miejscowego (6 w Polsce) otwarto lokale wyborcze. Jeżeli Centralna Komisja wyborcza nie podejmie decyzji o przedłużeniu głosowania, potrwa ono do godz. 20 (19 w Polsce).

Uprawnionych do głosowania jest 6,2 mln wyborców, którzy będą głosować na merów 1 968 miejscowości oraz 29 515 radnych, wybieranych na czteroletnią kadencję. Zarejestrowało się 59 partii politycznych i 7 koalicji.

Łączna ilość kandydatów to 36,2 tys. osób, w tym 6,200 tys. na merów i wójtów. W Sofii na stanowisko mera kandyduje 19 osób, w Płowdiwie - 14.

Wstępne wyniki z sondaży exit polls zostaną podane tuż po ogłoszeniu przez CKW końca dnia wyborczego. W ciągu dnia komisja będzie podawać dane o frekwencji.

Na tle prawie 400 małych miejscowości, w których jest tylko jeden kandydat, w dużych miastach walka jest bardzo zacięta, zwłaszcza w Sofii, Płowdiwie, Warnie i Ruse.

W stolicy obecna mer Jordanka Fandykowa, przedstawicielka partii premiera Bojko Borisowa GERB, walczy o czwartą kadencję. Ma na wygraną podobne szansa jak jej najwięskza rywalka - była rzeczniczka praw obywatelskich Maja Manołowa - dawna posłanka lewicy kandydująca jako niezależna. Zjednoczyła ona wokół siebie szerokie zaplecze sił politycznych i przedstawicieli społeczeństwa obywatelskiego.

Wyjątkowo w tym roku największe ośrodki badań opinii społecznej nie opublikowały swoich sondaży na dwa dni przed głosowaniem. Tłumaczono, że walka wyborcza kryje zbyt wiele niewiadomych i trudno jest prognozować. O ile w poprzednich wyborach pytaniem było, czy Fandykowa wygra już w pierwszej turze, czy odbędzie się jednak tura druga, obecnie nikt nie ryzykuje jednoznacznych prognoz. Analogiczna sytuacja jest w Płowdiwie i naddunajskim Ruse.

Analitycy zastanawiają się, czy Sofia - po Budapeszcie i Ankarze - stanie się stolicą, w której opozycja wygrywa z partią rządzącą, w tym wypadku będącą przy władzy od 10 lat partią premiera Borisowa. On sam przyznał, że można zauważyć pewne zmęczenie elektoratu. Nie brakuje przewidywań, że przegrana GERB może być preludium do porażki w kolejnych wyborach parlamentarnych w 2021 r.

PAP/ as/

Powiązane tematy

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych