Przed wyborami w Bułgarii - gorąco!
W niedzielę w Bułgarii odbędą się kolejne, czwarte od kwietnia 2021 roku, wybory parlamentarne. Według sondaży wyłonią one rozdrobniony parlament, do którego wjedzie sześć do ośmiu partii. Trudno im będzie się porozumieć, więc może dojść do kolejnego głosowania na wiosnę.
Ugrupowania, które wejdą do parlamentu zawrą prawdopodobnie kruchy kompromis, ale nie potrwa on długo i nie zapowiada to korzystanych rozwiązań dla kraju - prognozuje socjolog prof. Antoni Todorow.
Udział w wyborach zapowiedziały 22 partie i sześć koalicji. Różnice w programach głównych ugrupowań, mających szanse na wejście do liczącego 240 miejsc parlamentu, z wyjątkiem prorosyjskiej formacji Wazrażdane (Odrodzenie) są niewielkie.
Partie domagają się podniesienie płac, stabilizacji finansowej i fiskalnej, wejścia do OECD i strefy euro, zachowania podatku liniowego, dywersyfikacji źródeł energii i zagwarantowania dostaw gazu i ropy.
W programach są też drobne różnice. Centroprawicowa partia GERB obiecuje np. 1400 euro średniej płacy i 600 minimalnej (obecnie płaca minimalna wynosi 363 euro). Lewicowa Bułgarska Partia Socjalistyczna (BSP) domaga się zróżnicowanej stawki podatku VAT i waha się, gdy musi wypowiadać się o polityce Moskwy. Dla centrowej partii byłego premiera Kiriła Petkowa Kontynuujemy Zmiany walka z korupcją jest jednym z głównych priorytetów.
Główne partie praktycznie powtarzają dotychczasowe programy, żadna nie zdecydowała się na samokrytykę - uważa prof. Todorow.
Największe ugrupowania, z wyjątkiem Wazrażdane, która liczy na co najmniej 10 proc. głosów, aprobują sankcje nałożone na Rosję i wyrażają obawy przed eskalacją operacji wojskowych w pobliżu granic kraju.
Tymczasem sytuacja gospodarcza w kraju jest ciężka. Od wejścia do UE w 2007 roku Bułgaria pozostaje na ostatnim miejscu pod względem dochodów. 1,5 mln obywateli żyje poniżej progu ubóstwa. Oficjalnie inflacja wynosi około 17 proc. w skali roku, ale zdaniem ekspertów naprawdę sięga ona 30 proc. Sytuacja demograficzna jest dramatyczna, Bułgaria należy do krajów, w których populacja kurczy się najszybciej na świecie. Liczba ludności z prawie 9 mln w latach 80. spadła ostatnio poniżej 7 mln.
Bułgarzy nie mają też poczucia bezpieczeństwa energetycznego. Dostawy gazu na sezon zimowy nie są zagwarantowane, może też zabraknąć opału.
W tej sytuacji kwitnie handel głosami wyborców, głównie w małych miejscowościach i romskich dzielnicach. Z danych policji wynika ,że głos, który półtora roku temu można było kupić za 50 lewów (25 euro) obecnie kosztuje już 100-150 lewów (50-75 euro).
PAP/ as/