Czy UOKiK nałoży miliardowe kary na Biedronkę?
Czarne chmury zawisły nad właścicielem sieci sklepów Biedronka – spółką Jeronimo Martins Polska. Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów prowadzi kilka postępowań wyjaśniających po licznych skargach, jakie pod adresem Biedronki napływają od klientów i dostawców sieci.
Ostatnie wszczęte postępowanie dotyczy nieprawidłowości przy ustalaniu cen towarów, które drożeją w tajemniczy sposób na trasie od półki sklepowej do kasy. Od 1 stycznia do 30 września bieżącego roku do Inspekcji Handlowej wpłynęło aż 230 skarg od osób, które poczuły się oszukane przez Biedronkę, gdyż towar jakie zakupiły miał niższą cenę na półce w stosunku do tej, jaka została nabita na kasie i znalazła się na paragonie.
Sklep stosujący tego typu oszukańcze praktyki jest zagrożony karą aż do 10 procent rocznego obrotu. W przypadku Biedronki chodzi więc o gigantyczną kwotę 5 miliardów złotych, gdyż roczne obroty spółki JMP wynoszą ok. 50 mld zł.
Czytaj także: UOKiK: Biedronka zawyżała ceny przy kasie
Kolejne 1,5 miliarda kary (do 3 proc. rocznego obrotu) grozi Biedronce za nieuczciwe wykorzystywanie przewagi kontraktowej wobec swoich dostawców, głównie owoców i warzyw.
Oznacza to, że łączna suma kar dla dyskontu może wynieść nawet 6,5 mld zł. Czy to dużo? Najprawdopodobniej nie. Szerzej pisaliśmy o tym w artykule Nawet 6,5 mld kary dla Biedronki. Czy to dużo?
UOKiK skontrolowała umowy jakie spółka JMP zawierała ze swoimi dostawcami, głównie polskimi producentami żywności. Wynika z nich, że Biedronka wymusza na swoich dostawcach udzielanie dwóch rodzajów rabatów. Wysokość pierwszego jest jasno określona w kontrakcie i zależy od ilości towaru sprzedawanego przez dostawcę do Biedronki.
Działa on na zasadzie, że im więcej dostawca sprzeda swoich wyrobów do sieci, tym wyższy rabat musi jej udzielić. Natomiast zarzuty o nieuczciwość wiążą się z mechanizmem drugiego rabatu. Ten jest ustalany dopiero pod koniec miesiąca rozliczeniowego i już po zrealizowaniu dostaw do sklepów.
Najwięcej zastrzeżeń budzi fakt, że kontrahenci Biedronki nie znają wcześniej jego wysokości. Dostawcom, którzy nie chcieli się zgodzić na rabat żądany już po dostawach przez sklep groziły kary umowne. Mieliśmy więc do czynienia z sytuacją, w której kontrahent tak naprawdę nie mógł być pewien jaki przychód osiągnie po zrealizowaniu dostaw do placówek sieci JMP.
Praktyka właściciela sklepów Biedronka może stanowić naruszenie dobrych obyczajów i wykorzystywanie słabszej strony umowy. Jeronimo Martins Polska ma silniejszą pozycję negocjacyjną i podejrzewamy, że wykorzystuje ją w nieuczciwy sposób – mówił Marek Niechciał, prezes UOKiK.
Ostatnio głośnym echem na rynku spożywczym odbiła się wypowiedź Henryka Kani, właściciela Zakładów Mięsnych, które stanęły na skraju bankructwa. Za swoje kłopoty Kania wprost oskarżył sieć sklepów JMP, do których trafiało aż 70 procent towarów produkowanych przez Zakłady. W rozmowie z Business Insider Polska Kania opisał mechanizm współpracy z Biedronką, który zdaniem biznesmena, wprowadził jego zakłady masarskie w gigantyczne zadłużenie.
Sieci żądały nawet 30 proc. wartości naszej rocznej sprzedaży z tytułu możliwości sprzedaży produktów w ich sklepach. Jeżeli nie godzisz się na te warunki, to wypadasz z rynku. Do tego dochodziła „kara” za zbyt szybki rozwój naszej firmy: żądanie nadzwyczajnej opłaty w wysokości kilku milionów złotych z tytułu zwiększenia przychodów dzięki współpracy z siecią. Dodatkowo Biedronka obciążała firmę różnymi opłatami marketingowymi – opisywał Henryk Kania, który dodatkowo zarzucił właścicielowi dyskontów spożywczych przerzucanie kosztów promocji marki Biedronka na barki swojej firmy.
Od 2017 r. żądania takich opłat pojawiały się coraz częściej, a kwoty tych opłat były coraz wyższe. Jednostkowo, sieć handlowa potrafiła zażądać nawet 10 mln zł. Do tego dochodziły próby wymuszeń obniżek cen. Bo konkurencja ma niższą cenę na dany produkt, to oni też chcą mieć niższą cenę. I znów, gdybyśmy nie obniżyli cen, to Biedronka straszyła, że oni wówczas nawiążą współpracę z tańszą konkurencją. To wszystko odbijało się na marżach, dodatkowo obniżanych przez koszty finansowania bankowego.
UOKiK już zapowiedział, że sformułowane publicznie zarzuty Henryka Kani pod adresem Jeronimo Martins Polska mogą stać się podstawą do wszczęcia kolejnego postępowania w przypadku uzupełnienia medialnych wypowiedzi o biznesmena o dokumenty potwierdzające formułowane przez niego zarzuty.
KK