Informacje

Dzięki budowie gazociągu Baltic Pipe Polska nareszcie uniezależni się od Gazpromu i przestanie przepłacać za rosyjski gaz / autor: materiały prasowe PGNiG
Dzięki budowie gazociągu Baltic Pipe Polska nareszcie uniezależni się od Gazpromu i przestanie przepłacać za rosyjski gaz / autor: materiały prasowe PGNiG

GAZETA BANKOWA: Gazowa niepodległość

Gazeta Bankowa

Gazeta Bankowa

Najstarszy magazyn ekonomiczny w Polsce.

  • Opublikowano: 14 grudnia 2019, 18:34

  • Powiększ tekst

Budowa gazociągu Baltic Pipe idzie zgodnie z planem. Ma zakończyć się w 2022 r. Dzięki tej inwestycji Polska nareszcie uniezależni się od Gazpromu i przestanie przepłacać za rosyjski gaz. Baltic Pipe będzie też przełomem dla całej Europy Środkowo-Wschodniej – pisze w „Gazecie Bankowej” Jacek Krzemiński, dziennikarz Polskiej Agencji Prasowej

(…) Jak bardzo przepłacaliśmy i przepłacamy za rosyjski gaz? Niełatwo to ustalić, bo cena gazu z Rosji jest objęta tajemnicą handlową. Ale z różnych wiarygodnych źródeł wiadomo, że przepłacamy bardzo dużo. We wrześniu tego roku podczas V Ogólnopolskiego Szczytu Gospodarczego w Siedlcach Maciej Woźniak, wiceprezes PGNiG, powiedział, że ceny amerykańskiego gazu skroplonego (LNG) dostarczanego do gazoportu w Świnoujściu są obecnie o 20-30 proc. niższe od cen gazu, który kupujemy od Rosji. W 2012 r. ówczesny komisarz UE ds. energii, Günter Öttinger, powiedział publicznie, odnosząc się do zawyżania cen rosyjskiego gazu dla Europy Środkowo–Wschodniej, że „nie może być tak, iż jedne państwa płacą za gaz z Rosji o 30 proc. więcej niż inne”.

Odkąd jednak Polska ma gazoport w Świnoujściu i nie jest skazana już wyłącznie na rosyjski gaz, różnice w jego cenie dla naszego kraju w porównaniu do krajów zachodnich są mniejsze, a bywa nawet, że ich nie ma. Jak poinformowała w zeszłym roku Agencja Bloomberg, powołując się na dane rosyjskiego Federalnego Urzędu Celnego, w 2017 r. średnia cena gazu z Gazpromu wyniosła w przypadku Polski 197 dol. za 1000 m sześc., Niemiec – 192 dol., Francji – 199 dol., a Wielkiej Brytanii tylko 174 dol.

Dlaczego Brytyjczycy płacili najmniej? Dlatego, że są najmniej uzależnieni od jednego, największego dostawcy, którym w Europie jest Gazprom; mają wciąż duże własne wydobycie gazu, pokrywające ponad 40 proc. ich potrzeb, a większość dostaw „błękitnego paliwa” z zagranicy stanowi w Wielkiej Brytanii surowiec sprowadzany z innych kierunków niż Rosja, m.in. z Norwegii. Brytyjczycy mają też swój terminal LNG, którym wciąż nie dysponuje wiele krajów zachodniej Europy, w tym Niemcy. Warto przy tej okazji wspomnieć, że w Europie, m.in. za sprawą LNG, handlem gazem zaczynają wreszcie – za przykładem Wielkiej Brytanii i USA – rządzić reguły rynkowe. Dzieje się tak również dlatego, że powstają nowe gazociągi pomiędzy poszczególnymi państwami UE (gazociągi transgraniczne, tzw. interkonektory), dzięki czemu mogą one sprowadzać gaz z nowych kierunków. (….)

Trudno więc dziwić się, że w zachodniej Europie także w kontraktach długoterminowych już od lat zmniejsza się rolę cen ropy i produktów ropopochodnych w cenie gazu, a zwiększa udział cen giełdowych tego surowca. By to jednak wynegocjować z taką firmą, jak Gazprom, dla której tego typu zmiana jest niekorzystna, nie można być od niej zbytnio uzależnionym. Dlatego nie mogą tego wynegocjować kraje Europy Środkowo-Wschodniej. Od kilku lat próbuje to zrobić polski PGNiG, ale wciąż mu się to nie udało – mimo kilkuletniego postępowania przed sądem arbitrażowym w Sztokholmie. Gazprom robi bowiem wszystko, by nie dopuścić do tego, byśmy mogli kupować gaz od niego na korzystniejszych dla nas warunkach. Rosjanie nieco zmiękli, gdy oddaliśmy do użytku gazoport w Świnoujściu, ale wciąż nie chcą odejść od bardzo niekorzystnych dla Polski zapisów. Czyli przede wszystkim ustalania cen gazu w oparciu niemal wyłącznie o ceny ropy i produktów ropopochodnych. Gazprom może tak z nami postępować, bo Polska, podpisując w 1996 r. (za rządów SLD–PSL) długoterminowy, mający obowiązywać do 2022 r. kontrakt na dostawy gazu z Rosji, zgodziła się na – często w takich umowach stosowaną – klauzulę „take or pay”. Czyli na to, że na mocy kontraktu musimy odbierać określoną w nim ilość gazu (nie mniej niż 8,7 mld m sześć. rocznie), przez co nie mogliśmy w pełni wykorzystać naszego gazoportu. Mogliśmy bowiem uzupełniać nim jedynie „obowiązkowe” dostawy z Rosji.

Terminal LNG to za mało

Jednak w grudniu 2022 r., gdy będzie wygasał nasz obecny kontrakt z Gazpromem, nie bylibyśmy w dużo lepszej sytuacji. Terminal LNG ma bowiem przepustowość 5 mld m sześc. rocznie (po planowanej rozbudowie zwiększy się ona do 7,5 mld m sześc.), a Polska musi sprowadzać z zagranicy, przy stosunkowo niewielkim krajowym wydobyciu, już kilkanaście miliardów metrów sześciennych tego surowca rocznie. Na dodatek ilość importowanego gazu będzie u nas rosła, bo zużycie błękitnego paliwa w naszym kraju dynamicznie wzrasta – przy nie zwiększającym się krajowym wydobyciu.

Z tych powodów rząd PiS od początku swej kadencji chciał doprowadzić do budowy gazociągu łączącego Polskę – poprzez Danię – z dużymi złożami norweskimi na Morzu Północnym (za ich sprawą Norwegia jest jednym z dwóch największych dostawców gazu dla Europy). Bo dopiero dzięki niemu moglibyśmy w pełni uniezależnić się od Gazpromu i nawet zrezygnować z jego gazu.

Ten pomysł zrodził się w środowisku polskiej prawicy już w latach 90. Próbował go zrealizować rząd AWS–UW, ale nie zdążył. Kontrakt w tej sprawie był już nawet parafowany przez PGNiG i konsorcjum firm norweskich, ale wtedy, w 2001 r., władzę przejął rząd SLD–PSL i zerwał umowę. PiS, po wygranych wyborach w 2005 r., wrócił do tego pomysłu i zaczął przygotowania do jego realizacji.

Powierzono to zadanie inicjatorowi i architektowi całego przedsięwzięcia, Piotrowi Naimskiemu, ówczesnemu wiceministrowi gospodarki, odpowiedzialnemu za bezpieczeństwo dostaw surowców energetycznych do Polski. Prawo i Sprawiedliwość też jednak nie zdążyło wtedy zrealizować tego pomysłu, bo rządziło wówczas tylko dwa lata. Jednak po wygraniu wyborów w 2015 r. znów energicznie zabrało się za to przedsięwzięcie. Odpowiedzialnym za jego realizację uczyniło ponownie Piotra Naimskiego, tym razem pełniącego funkcję pełnomocnika rządu ds. strategicznej infrastruktury energetycznej.

Planowany gazociąg nazwano Baltic Pipe, bo w większości będzie przebiegał przez Morze Bałtyckie (za Danią połączy się z istniejącym już podmorskim gazociągiem, docierającym do norweskich złóż). Przygotowania do jego budowy idą zgodnie z harmonogramem. Ma być on gotowy jesienią 2022 r. (i wszystko na razie wskazuje na to, że uda się dotrzymać tego terminu). Czyli tuż przed zakończeniem kontraktu gazowego Polski z Rosją. Gdy ten kontrakt wygaśnie, mając gazociąg, którym możemy sprowadzać 10 mld m sześc. gazu rocznie z norweskich złóż, Polska będzie w zupełnie innej sytuacji. Będzie miała nieporównanie lepszą sytuację negocjacyjną w rozmowach z Gazpromem dotyczących ewentualnych dalszych zakupów gazu od niego. Będzie mogła bowiem nawet, dzięki Baltic Pipe, całkowicie zrezygnować z rosyjskiego gazu, jeśli Rosjanie zaproponują nam niekorzystne warunki. Piotr Naimski już sygnalizował, że Polska nie podpisze kolejnego długoterminowego kontraktu gazowego z Rosją. I jeśli będzie kupować rosyjski gaz, to na zupełnie innych niż dotąd, dużo korzystniejszych dla Polski, zasadach. Np. nabywając go wyłącznie po cenach giełdowych, w kontraktach krótkoterminowych.

Przełom dla całego regionu

To będzie prawdziwy przełom. Nie tylko dla Polski. Bo nasz kraj zapoczątkuje w ten sposób zmianę dotychczasowego kierunku dostaw gazu w całej Europie Środkowo–Wschodniej – ze wschodniego na oś północ–południe. Dzięki temu cały nasz region zacznie uniezależniać się gazowo od Rosji. Tym bardziej, że Polska, mając gazociąg łączący ją z norweskimi złożami, ale i gazoport w Świnoujściu i ewentualnie jeszcze jeden, tym razem pływający, terminal LNG w Gdańsku (jest w planach), będzie mogła też reeksportować duże ilości gazu na Ukrainę czy do Czech i innych krajów regionu. To powinno doprowadzić do obniżki cen gazu w Polsce i w naszym regionie.(…)

Jacek Krzemiński, dziennikarz PAP

Więcej informacji i komentarzy o światowej i polskiej gospodarce i sektorze finansowym znajdziesz w bieżącym wydaniu „Gazety Bankowej” - do kupienia w kioskach i salonach prasowych

„Gazeta Bankowa” dostępna jest także jako e-wydanie, także na iOS i Android – szczegóły na http://www.gb.pl/e-wydanie-gb.html

Powiązane tematy

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych