Stała cena za nowości wydawnicze ma pomóc rynkowi księgarskiemu
Wprowadzenie stałej ceny na nowości wydawnicze przewiduje projekt ustawy o książce, który przygotowała Polska Izba Książki. Zdaniem ministra kultury Bogdana Zdrojewskiego taka regulacja jest potrzebna, ale trzeba uzgodnić, jak długo stała cena miałaby obowiązywać.
"Należy się zastanowić nad takimi modelami, które sprawdziły się w innych państwach, aby książka, która właśnie wchodzi na rynek, jest premierą, debiutem posiadała przez pewien czas ustaloną cenę, adekwatną do kosztów" - mówił Zdrojewski, który w piątek gościł na 17. Targach Książki w Krakowie.
Minister dodał, że najdłuższy stosowany dla nowości książkowych okres ochronny w Europie to dwa lata, a najkrótszy to kilka miesięcy. "Warto nad tą propozycją dyskutować, natomiast nie jestem w stanie przesądzić efektów" - powiedział.
W przygotowanym przez Polską Izbę Książki projekcje ustawy zapisano, że stała cena detaliczna książki ustalona przez wydawcę lub importera obowiązywałaby 18 miesięcy. Ale nawet w branży wydawniczej i księgarskiej zdania są podzielone. Część wydawców postuluje, by było to sześć miesięcy, część opowiada się za ochroną nowości przez rok.
"Ani osiemnaście, ani sześć miesięcy. Dla wydawców edukacyjnych najlepszy okres to rok, bo w takich cyklach produkujemy książki i zmieniamy ceny. Książki edukacyjne to ponad 30 proc. rynku, a jej sprzedaż to znaczna część obrotu i źródło utrzymania księgarń" - mówił podczas piątkowej dyskusji o projekcie Piotr Marciszuk, przewodniczący Sekcji Wydawców Edukacyjnych PIK. Wnioskował, by cena nie była obowiązkowo umieszczana na książce, jak przewidziano w projekcie, a tylko w dostępnym
publicznie katalogu.
Reprezentująca Sekcję Wydawców Beletrystyki PIK Sonia Draga mówiła, że ze względu na obowiązujące w Polsce przepisy podatkowe oraz na praktyki zwrotów książek przez sprzedających do wydawców, bardziej korzystne byłoby utrzymanie stałej ceny przez pół roku.
Wątpliwości branży budzi też, kto mógłby korzystać z rabatów przy zakupach nowości. W projekcie ustawy zapisano, że byłyby to biblioteki, instytucje kultury, a w przypadku podręczników także stowarzyszenia rodziców uczniów danej szkoły.
Według prezesa Izby Księgarstwa Polskiego Henryka Tokarza należy przedyskutować wysokość udzielanych rabatów. "30 proc. to za dużo. Podobne wątpliwości budzi zapis o powołaniu stowarzyszeń rodziców. Ale chcemy wykazać dobrą wolę. Życie pokazało, że walka cenowa na rynku księgarskim wychodzi na dobre tylko największym, a nie księgarzom niezależnym. Księgarnie w małych miejscowościach to często jedyna instytucja kultury" - mówił Tokarz. Dodał, że warto byłoby w ustawie zdefiniować książkę jako dobro kultury podlegające ochronie, by nie była traktowana jak każdy inny towar.
Uczestniczący w przygotowaniu projektu ustawy Bogdan Szymanik z Wydawnictwa Bosz mówił, by utrzymać rabat dla bibliotekarzy. "We Francji wynosi on 10 proc., co spowodowało uratowanie księgarstwa indywidualnego. Jeżeli ten element zrobimy zupełnie inaczej, po polsku, zawalimy istotę ustawy. Osłabimy księgarstwo, które i tak jest słabe" - mówił Szymanik. Jak mówił, jeśli ustawa o stałej cenie książki nie zostanie uchwalona w tej kadencji Sejmu, branża straci kilka lat.
Do 5 listopada branża ma zgłaszać uwagi do projektu, do końca listopada eksperci Polskiej Izby Książki przygotują raport o wpływie ekonomicznym i społecznym ustawy na rynek książki w Polsce. Wtedy zapadnie też decyzja o ostatecznym kształcie projektu.
Obowiązek ustalenia stałej ceny książki nie obowiązywałby - jak proponują autorzy ustawy - książek bibliofilskich, w nakładzie nie przekraczającym 500 egz.; książek artystycznych, wykonanych z użyciem technik rękodzielniczych oraz książek na zamówienie w nakładzie nieprzekraczającym 150 egz.
Proponowane przez PIK rozwiązanie jest wzorowane na regulacjach prawnych stosowanych we Francji, gdzie od 1981 r. obowiązuje tzw. ustawa Langa (nowelizowana w 2008 r.). Stałe ceny na nowości wydawnicze obowiązują także w Niemczech, Austrii, Grecji, Hiszpanii, Portugalii, Włoszech i Chorwacji.
Ustawa o książce miałaby być remedium na złą sytuację na polskim rynku księgarskim. Jej wprowadzenie miałoby pomóc w utrzymaniu niewielkich księgarń, które obecnie przegrywają walkę cenową z dużymi podmiotami.
Jak wynika z przeprowadzonych przez PIK i Bibliotekę Analiz badań systematycznie spadają nakłady i liczba sprzedawanych książek: w 2009 r. w Polsce sprzedano łącznie 144 mln książek, w zeszłym roku 107 mln. Coraz mniej jest także księgarń - w 2010 r. było ich 2450, w 2012 - 1800.
(PAP)