Pozwał przewoźnika. Sąd przyznał mu rację
Tymon Radzik nie mógł się spóźnić, a jego autobusu nie było widać na horyzoncie. Zamówił więc Ubera, a kosztami przejazdu chciał obciążyć Arrivę, podwykonawcę stołecznej komunikacji miejskiej. W poniedziałek sąd prawomocnie przyznał mu rację - podaje Polsat News.
- Rozkład jazdy nie jest tylko blankietową informacją, a elementem umowy - mówił polsatnews.pl. Zdradził też, na co wyda pieniądze, które otrzyma od Arrivy.
Trzy lata temu Tymon Radzik, warszawski licealista i ówczesny doradca minister cyfryzacji Anny Streżyńskiej, spieszył się na ważne spotkanie. Czekał na autobus linii „118”, który nie przyjechał o czasie. Radzik postanowił więc zamówić Ubera, aby zdążyć na czas, a kosztem przejazdu (22 zł) obciążyć Arrivę.
Joanna Parzniewska, rzecznik Arrivy, zapewniła polsatnews.pl, że firma „szanuje i respektuje wyrok sądu”. Natomiast Tymon Radzik uznał, że „to ważny krok do zapewnienia pełnego przestrzegania praw pasażerów komunikacji miejskiej”.
Radzik uznał wyrok za „precedens, który da do myślenia przewoźnikom”. - Nie będą więcej pisali pasażerom, aby „do korków w mieście byli przyzwyczajeni” - uznał.
Polsatnews.pl zapytał Tymona, na co wyda tak „ogromną” kwotę, które wypłaci mu Arriva. - Jeszcze nie wiem. Może zaoszczędzę, albo wydam na jednorazowe bilety komunikacji miejskiej - podsumował.
Czytaj także: Rząd musi zainterweniować, kiedy Warszawa nie daje rady