Informacje

Himalaje, Napal / autor: Pixabay
Himalaje, Napal / autor: Pixabay

Nepal - autostrada pod Mount Everest

Zespół wGospodarce

Zespół wGospodarce

Portal informacji i opinii o stanie gospodarki

  • Opublikowano: 29 listopada 2020, 22:49

    Aktualizacja: 29 listopada 2020, 22:56

  • 0
  • Powiększ tekst

Budowa nowego mostu na rzece Dudh Koshi otworzyła drogę w pobliże Mount Everestu, najwyższego szczytu świata. Dla mieszkańców Solokhumbu to szansa na ekonomiczny rozwój, ale również zagrożenie dla równowagi ekologicznej regionu

W sytuacji, gdy samolot podchodzi do lądowania na lotnisku położonym tuż przy skrawku zbocza góry, na wysokości 2800 m n.p.m. Wtedy nie ma już powrotu, nie można zawrócić i jeszcze raz podejść do lądowania - mówi PAP Tshering Lama, przewodnik górski, który mieszka w okolicach Namche Bazar w regionie Everestu.

Czytaj też: Polacy nadal chętnie wyjeżdżają w ojczyste góry

Zbocze, na którym leży pas startowy lotniska w Lukli, ma 700 metrów wysokości i kończy się pionową ścianą. „Za każdym razem robi mi się niedobrze, jak to widzę” - dodaje Lama.

Lotnisko w Lukli jest powszechnie uznawane za najbardziej niebezpieczne na świecie. Tylko piloci z minimum stu lądowaniami i startami w tym miejscu są dopuszczeni na lotniczą trasę z Katmandu. Ostatni wypadek, w którym zginęły trzy osoby, wydarzył się w 2019 r.

Lot do Lukli jest elementem przygody podczas trekkingu w regionie Everestu - tłumaczy PAP Marco Lombardi, który od kilkunastu lat regularnie odwiedza Nepal i przemierza tamtejsze szlaki górskie. „Znacznie skraca to podróż ze stolicy Katmandu. To tylko półgodzinny lot” - podkreśla.

„Dla ludzi w Solokhumbu lotnisko jest ułatwieniem, ale wciąż za drogim. Nie wszystkich stać na samolot” - mówi Tshering Lama. „Więc kiedy kilka dni temu ogłosili koniec budowy mostu w Orlang Ghat, cieszyłem się jak dziecko!” - opowiada o nowej drodze, otwartej w drugiej połowie listopada, która prowadzi w okolice Lukli.

„To nasza autostrada do Mount Everestu” - mówi PAP Pasang Lama, przedsiębiorca z Katmandu, którego rodzina pochodzi z Solokhumbu. Teraz będzie można wiele rzeczy takich jak gaz, cement i żywność przewieźć dżipami albo ciężarówkami, a nie jak wcześniej na koniach lub plecach tragarzy - dodaje.

Czytaj też: Złamali prawo kupując udziały w Air France-KLM

Tshering tłumaczy, że butla z gazem do gotowania kosztuje 15 tys. rupii (ok. 470 zł), podczas gdy w Katmandu ledwie 1,5 tys. rupii (ok. 47 zł). Stawka za przewóz kilograma bagażu lub towaru samolotem do Lukli to 180 rupii (ok. 5,6 zł). Tańszą alternatywą jest wielodniowa piesza wędrówka w najwyższych górach świata.

Teraz pojazdy mogą dojechać do gminy Khumbu Pasang Lamu - powiedział dziennikowi „The Kathmandu Post” Binod Bhattarai, szef urzędu w tej gminie. Bhattarai ocenia, że w ciągu półtora roku droga dojdzie do miejscowości Chaurikharka. Osada położona jest dzień drogi górskimi szlakami na północ od Lukli, skąd wyruszają grupy trekkingowe, i dzień drogi do Namche Bazar. Stamtąd jest jeszcze pięć dni do bazy pod Mount Everestem.

„Ta droga może zmienić cały region, również na gorsze. Tak stało się z pętlą trekkingową wokół Annapurny, gdy powstała tam droga” - ocenia Marco Lombardi, który spędza kilka miesięcy w roku w himalajskich wioskach. „Przez tę drogę wiele wiosek straciło turystów, którzy je teraz omijają. Nikt nie chce iść skrajem zakurzonej szosy. Turyści pragną dziewiczej przyrody” - podkreśla.

Jednak zdaniem Tsherina Lamy niższe partie regionu i tak straciły część turystów po uruchomieniu lotniska w Lukli, gdzie w 2001 r. wyasfaltowano pas startowy. Nie wiem, czy znajdzie się aż tak wielu śmiałków na wyprawę dżipem niebezpieczną, wyboistą drogą - dodaje.

„Przez lepszą logistykę i niższe ceny transportu prowiantu koszt trekkingu może spaść i będzie bardziej dostępny również dla miejscowych turystów” - ocenia Pasang Lama.

Według „The Kathmandu Post” przed epidemią region Mount Everestu odwiedzało 57 tys. turystów, a dzięki „autostradzie” może ich być nawet 500 tys. Taka liczba zachwieje ekosystemem górskim, z którego (ochroną) i tak już są spore problemy na wielu szlakach - uważa Ajay Rana, fotograf i przyrodnik z Katmandu.

PAP/mt

Powiązane tematy

Komentarze