Informacje

wojsko rosyjskie / autor: Pixabay
wojsko rosyjskie / autor: Pixabay

Ławrow: Po co wojsko Rosji w Naddniestrzu? Pilnuje amunicji

Zespół wGospodarce

Zespół wGospodarce

Portal informacji i opinii o stanie gospodarki

  • Opublikowano: 1 grudnia 2020, 18:50

  • Powiększ tekst

Przerwanie kontroli nad składami amunicji w Naddniestrzu grozi bardzo poważnymi incydentami – oświadczył szef dyplomacji Rosji Siergiej Ławrow. Jego zdaniem, „jest wątpliwe”, aby Moskwa odpowiedziała pozytywnie na żądanie prezydent-elekt Mołdawii Mai Sandu, by Rosja wyprowadziła swoje wojska z tego separatystycznego regionu

Czytaj też: Ławrow: relacje Rosji z UE ulegają degradacji

Te magazyny są w takim stanie, że przerwanie kontroli nad nimi groziłoby bardzo poważnymi incydentami – oznajmił Ławrow we wtorek na spotkaniu szefów dyplomacji krajów poradzieckiej Organizacji Układu o Bezpieczeństwie Zbiorowym (ros. ODKB).

W miejscowości Cobasna w separatystycznym Naddniestrzu, na terytorium Mołdawii, przy samej granicy z Ukrainą, mieści się posowiecki arsenał z 20 tys. ton amunicji, która w ponad połowie jest przeterminowana.

Minister spraw zagranicznych Rosji powiedział, że część zapasów amunicji wywieziono do jego kraju i zutylizowano, gdy proces uregulowania w Naddniestrzu nabrał tempa, ale „po tym, gdy Kiszyniów przerwał wypełnianie ustaleń, strona naddniestrzańska kategorycznie odmówiła wznowienia wywożenia amunicji”. Podkreślił, przypominając słowa rosyjskiego ministra obrony Siergieja Szojgu, że Rosja jest gotowa utylizować składowaną tam amunicję, ale do tego „potrzebna jest współpraca Kiszyniowa i Tyraspola”.

W ten sposób Ławrow odniósł się do oświadczeń prezydent-elekt Mołdawii Mai Sandu, która powtarza, że wojska rosyjskie powinny opuścić separatystyczny region Mołdawii.

Pomiędzy Mołdawią i Rosją nie było dwustronnej umowy w sprawie obecności w Naddniestrzu rosyjskiej operacyjnej grupy wojsk. I konieczne jest jej wyprowadzenie z terytorium Mołdawii – oświadczyła Sandu w poniedziałek. Z kolei wojskową misję pokojową, w której również uczestniczą siły rosyjskie, powinna, jej zdaniem, zastąpić misja cywilna pod auspicjami OBWE.

Czytaj też: Rosja ma apetyt na Cypr. Wizyta Ławrowa jak oliwa do ognia

Trudno ocenić, co konkretnie miała na myśli pani Sandu – powiedział rosyjski minister w czasie wtorkowej konferencji, która odbyła się w formacie online. Jego zdaniem wyprowadzenie rosyjskich wojsk nie pomogłoby uregulowaniu i „jest wątpliwe, by Moskwa spełniła takie nieodpowiedzialne żądanie”.

Naddniestrze to region Mołdawii, który od czasów konfliktu w latach 90. ubiegłego wieku (w którym separatystyczny region otrzymał wsparcie militarne od Rosji) funkcjonuje jako państwo nieuznawane, głównie dzięki poparciu Rosji. W Naddniestrzu stacjonują rosyjskie wojska, co jest elementem prowadzonego od lat przy udziale Moskwy – jak dotąd, bez rezultatów - procesu uregulowania.

W roku 2000 w arsenale w Cobasnej składowano ponad 40 tys. ton uzbrojenia, między 2000 a 2004 r. wywieziono mniej więcej połowę amunicji. Dziś szacuje się, że znajduje się tam ok. 20-21 tys. ton ładunków, przy czym termin przydatności ok. 60 proc. z nich minął – mówił we wrześniu PAP ekspert Ośrodka Studiów Wschodnich ds. Mołdawii Kamil Całus.

Arsenał jest pilnowany przez ok. 1-1,5 tys. żołnierzy z Grupy Operacyjnej Wojsk Rosyjskich, stanowiącej pozostałość po tzw. 14. armii sowieckiej, a następnie rosyjskiej. Zdaniem ekspertów obecność w Naddniestrzu dużej ilości uzbrojenia jest dla Moskwy wymówką, by uzasadnić tam obecność swoich wojsk.

I za każdym razem, kiedy Mołdawia żąda wycofania wojsk rosyjskich z terytorium kraju, czyli z Naddniestrza, Rosja mówi, że nie może tego zrobić, bo znajdują się tam niebezpieczne pozostałości po Armii Czerwonej, czyli składy w Cobasnej, które muszą być pilnowane - wyjaśniał Całus. Obecność rosyjskich wojsk jest gwarancją dla władz w Naddniestrzu istnienia nieuznawanej republiki.

Czytaj też: Górski Karabach: Podpisano „bolesny” rozejm

Według Całusa „Moskwa ani Tyraspol nie są zainteresowane wywiezieniem lub utylizacją ładunków, a strony, które chciałyby tego, nie posiadają odpowiednich instrumentów wpływu na Rosję”.

Ekspert wskazał, że w razie eksplozji siła wybuchu zgromadzonych tam materiałów wyniosłaby 10 kiloton trotylu; nie wiadomo, jakie są standardy bezpieczeństwa na miejscu, dostęp do magazynów jest bardzo ograniczony, a informacje na temat składu pochodzą tylko od strony rosyjskiej.

PAP/mt

Powiązane tematy

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych