Ratując małe biznesy, nie niszczmy polskich liderów
Wyrównywanie szans i przywracanie zasad zdrowej konkurencji pomiędzy polskimi i działającymi w Polsce zagranicznymi podmiotami gospodarczymi jest jednym z fundamentalnych zadań dla każdego, komu leży na sercu rozwój Polski
Czytaj też: Sasin: Obajtek buduje polską wolność
Postulat ten był także zawsze bardzo istotny dla obozu Zjednoczonej Prawicy, który trafnie określił bariery rozwojowe polskiego biznesu, wśród jakich z pewnością była trudna pozycja względem zagranicznej konkurencji, zwalnianej zbyt często z wszelkich danin publicznych i podatków w imię „przyciągania inwestycji”. Niestety, czasami bywa tak, że lekarstwo może być gorsze od choroby i – jak postulują niektóre branże – warto się zastanowić, czy podatek nie uderzy głównie w polskie firmy.
W założeniu podatek od handlu detalicznego, wprowadzony w życie 1 stycznia 2021 r., miał niwelować uprzywilejowaną pozycję zagranicznych gigantów względem polskich mniejszych firm. Jak czytamy w raporcie „Skutki wprowadzenia podatku od sprzedaży detalicznej od stycznia 2021 r.” przygotowanym przez Związek Przedsiębiorców i Pracodawców (ZPP), deklarowane cele ustawodawcy to redystrybucja dochodu, wyrównanie dziury budżetowej powstałej w wyniku unikania opodatkowania podatkiem dochodowym oraz wyrównanie warunków konkurencji pomiędzy dużymi i mniejszymi podmiotami. Dlatego danina obciąży podmioty, których obrót przekroczy 17 mln zł. Podatek obrotowy od handlu detalicznego będzie wynosił 0,8 proc. od obrotów wielkości 17–170 mln zł miesięcznie oraz 1,4 proc. od nadwyżki ponad 170 mln zł. Pośrednio podatek ten ma również odpowiadać na problem transferu zysków podmiotów zagranicznych, na który pozwala konstrukcja podatku dochodowego od osób prawnych.
Czytaj też: Bujak: Nadwyżka w handlu zagranicznym to niemal 7 proc. PKB
Intencje ustawodawcy były zatem czytelne, ale trudno się oprzeć wrażeniu, że przy konstruowaniu założeń podatku jego twórcy mieli przed oczami wielkie spożywcze sieci handlowe, należące do podmiotów z kapitałem zagranicznym, i małe polskie osiedlowe sklepiki. Problemem jest to, że w przypadku innych branż niż spożywcza podatek może odnieść przeciwny skutek do zamierzonego i zdecydowanie wzmocnić pozycję podmiotów zagranicznych kosztem polskich liderów rynku. Najczytelniej widać to na przykładzie branży RTV AGD, w której na rynku przewodzą rozwijane przez ostatnie dekady dwie polskie firmy, z powodzeniem realizujące model wzrostu, jaki tak często chwalił chociażby premier Mateusz Morawiecki, podkreślając, że Polska potrzebuje dużych silnych firm, zdolnych do konkurowania nie tylko na wewnętrznym rynku. Tymczasem podatek od sprzedaży detalicznej może bardzo szybko zmienić układ sił na polskim rynku RTV AGD, gdyż największe korzyści na jego wprowadzeniu osiągnie sieć sklepów zagranicznych, która już depcze po piętach polskim liderom.
W swoim raporcie ZPP podkreśla, że w praktyce niektóre sieci z branży elektronicznej, w tym te osiągające najwyższe obroty, unikną zapłacenia podatku.
Popularna zagraniczna sieć nie zapłaci podatku, ponieważ poszczególne sklepy w jej ramach są odrębnymi spółkami i mogą zmieścić się w kwocie wolnej od podatku. Nową daninę będą musiały zapłacić jednak sieci, które działają w ramach jednej spółki i jednocześnie są polskimi przedsiębiorstwami. Okazuje się więc, że konstrukcja podatku umożliwia jego unikanie, a wręcz bardziej obciąży polskie podmioty – czytamy w raporcie ZPP.
Czytaj też: Niemiecki Handelsblatt: Polski mały cud gospodarczy
Warto także zauważyć, że bardzo ostra konkurencja, z jaką mamy do czynienia w branży RTV AGD, wymusza stosowanie zdecydowanie niższych marż, niż dzieje się to w innych sektorach handlowych. Przedsiębiorstwa szacują, że przy marży wahającej się od 2 do 4 proc. konieczność poniesienia przez polskie podmioty dodatkowej daniny postawi je w sytuacji, w której nie będą w stanie konkurować z zagraniczną siecią handlową. I to w okresie, gdy zostały dotknięte kryzysem gospodarczym związanym z pandemią.
Nasuwa się ważny wniosek, że bardzo trudno jest realizować postulat o wyrównywaniu szans między polskimi i zagranicznymi podmiotami bez podjęcia trudu działań bardziej precyzyjnych, biorących pod uwagę specyfikę różnych branż. Jak się okazuje bowiem, ratując małe polskie sklepy spożywcze, można jednocześnie zaszkodzić tym rodzimym podmiotom, które w konkurencji z zagranicznymi firmami zdołały odnieść sukces, jakiego w polskim biznesie wciąż tak bardzo nam brakuje.
BZ