Nowe przepisy dotyczące maseczek: W stolicy działają sprawnie
Większość warszawiaków podporządkowała się nowemu rozporządzeniu i wychodząc po zakupy lub na spacer włożyła maseczki – wynika z obserwacji reporterów. Od soboty obowiązuje w miejscach ogólnodostępnych nakaz zakrywania ust i nosa przy pomocy maseczki. Dotąd można było stosować przyłbice lub część odzieży.
Na ulicach, bazarach w sklepach, galeriach handlowych, a także w komunikacji miejskiej większość osób podporządkowała się nowym przepisom sanitarnym i zakrywała usta oraz nos maseczkami tzw. chirurgicznymi. Zdarzały się jedynie nieliczne przypadki, gdy ludzie używali do tego celu bandanek, albo szalików.
W metrze, gdzie w sobotę rano było zajęte co czwarte miejsce, maseczki chirurgiczne miała na twarzach większość pasażerów. Pozostali zakrywali usta i nos maseczkami z materiału. Nikt nie siedział w przyłbicy ani tzw. kominie czy bandanie. Było za to kilkoro pasażerów z maseczką opuszczoną pod nos, a także opuszczoną na brodę. Podobnie było na ulicach Ursynowa - tu podział maseczka chirurgiczna/materiałowa kształtował się na poziomie 3 do 1. W większym stopniu – w ocenie reportera PAP – byli wyposażeni w maseczki mieszkańcy Bielan i Białołęki.
Spacerujący przy pięknej słonecznej pogodzie zwykle mieli maseczki chirurgiczne, jednak część przechodniów zsunęła je z nosa, a nawet z ust. Zdarzali się też tacy, którzy nosili je w rękach.
Inaczej sytuacja wyglądała w galeriach handlowych. Tam kupujący wykazywali się dyscypliną i zakrywali usta oraz nos zgodnie z nakazami nowego rozporządzenia. Gorzej było ze sprzedającymi. Można było zauważyć, że przy braku klientów w sklepie ekspedientki i ekspedienci zakładali maseczki dopiero na widok wchodzących do środka osób.
Za to wielu sprzedających na targowisku w podstołecznym Legionowie zachowywała się tak, jak by pandemii w ogóle nie było. Duża część rolników i handlarzy sprzedając owoce i warzywa w ogóle nie zakrywała ust i nosa. „Jak mam pracować w masce?! To się nie da, okulary parują, nie mogę nawet policzyć pieniędzy” – powiedział jeden z nich zagadnięty o brak maseczki.
Na zakaz używania przyłbic narzekali także – przeważnie starsi – klienci. „Trudno oddychać w tej masce, okulary parują, a do tego, po kilku razach robi się mokra i muszę ją wyrzucić. A każda nowa kosztuje” – wyjaśniła w rozmowie z PAP zdenerwowana kobieta w podeszłym wieku.
Wzmożone zakupy maseczek ochronnych potwierdzili aptekarze, z którymi rozmawiał reporter PAP. „Ludzie zaczęli wykupować maseczki od czasu, kiedy ogłoszono, że wchodzą nowe przepisy zakazujące używania przyłbic i chust, a także szalików do zakrywania twarzy” – wskazał pracownik jednej z aptek w Legionowie. Przyznał, że zabrakło nawet maseczek o symbolach FFP2 i FFP3 zapewniających skuteczniejszą ochronę przed koronawirusem.
Przejściowe kłopoty z dostawą tego typu masek potwierdziła również aptekarka z Białołęki. „Przez klika dni nie mieliśmy dostaw maseczek FFP2 i FFP3, ale już są w sprzedaży” – oznajmiła.
W Dzienniku Ustaw opublikowano w piątek rozporządzenie Rady Ministrów w sprawie ograniczeń, nakazów i zakazów związanych z epidemią. Wprowadza ono od soboty m.in. obowiązek zasłaniania nosa i ust wyłącznie maseczką. Nie można stosować w tym celu szalików, kominów, chust i bandan. Przyłbice będą mogły być używane jedynie dodatkowo, oprócz maseczki.
PAP/ as/