"Katolik" Biden chciał przekazać miliony na... aborcje!
Amerykański Senat przyjął po liniach partyjnych kontrowersyjną tarczę antykryzysową. Republikański senator Rand Paul zadbał wcześniej o to, żeby pieniądze z niej nie trafiły do aborcjonistów.
Wczoraj amerykański Senat przegłosował kolejną już tarczę antykryzysową, która tym razem jest warta aż 1,9 biliona dolarów. Republikanie od dawna jej się sprzeciwiali twierdząc, że tylko mała część tej gigantycznej kwoty jest przeznaczona na walkę z pandemią i jej skutkami gospodarczymi, a większość pójdzie na sfinansowanie rzeczy, na których zależy lewicy. Ostatecznie jednak ich sprzeciw nic nie dał i kontrowersyjna ustawa przeszła przez senat z wynikiem 50 za do 49 przeciw po liniach partyjnych (jeden z prawicowych senatorów nie głosował bo był akurat na pogrzebie).
Jedynym sukcesem prawicy było usunięcie z niej zapisu o płacy minimalnej. Stało się to gdyż parlamentariusz senatu – urzędnik dbający o przestrzeganie senackich regulaminów – uznał, że ten zapis łamie senacki regulamin. Wprowadzona przez socjalistycznego senatora Berniego Sandersa poprawka, która przywróciłaby ten zapis, nie zyskała wymaganej ilości głosów. Oznacza to, że przed podpisaniem ustawy przez Bidena Izba Reprezentantów będzie musiała zagłosować za nią po raz drugi, ale dla wszystkich jest jasne, że to tylko formalność.
Nowa ustawa zawiera w sobie kolejne środki na Paycheck Protection Program (PPP) czyli program, którego celem jest powstrzymanie zwolnień w małych firmach (do 500 pracowników) które dotknął wywołany pandemią kryzys. W ramach tego programu ich właściciele mogą dostać atrakcyjne pożyczki na wypłacanie pensji pracownikom, a ich spłacanie może być anulowane jeśli utrzymają zatrudnienie. Program ten był wprowadzony już w dwóch poprzednich tarczach antykryzysowych. Tym razem Demokraci wprowadzili jednak pewną pozornie niewinną zmianę. Zadecydowali, że w wypadku firm zorganizowanych na zasadzie federacji, z centralą i lokalnymi oddziałami, każdy oddział będzie traktowany jako osobna firma i będzie mógł skorzystać z PPP jeśli ma mniej niż 500 pracowników. Powody wprowadzenia tej zmiany były oczywiste – tak zorganizowany jest aborcyjny gigant Planned Parenthood.
PP korzystała już z tego programu. W zeszłym roku 37 oddziałów otrzymało 80 milionów pożyczek w ramach tego programu. Było to jednak naruszenie jego zasad i obecnie toczą się w tej sprawie śledztwa. Niewykluczone, że będą musieli oddać te pieniądze. Po zmianie zasad mogliby uzyskać te pożyczki bez takiego ryzyka. Stałoby się tak gdyby nie fakt, że republikański senator Rand Paul. Demokraci postanowili przepchnąć tą ustawę przez Senat przy pomocy procedury zwanej reconciliation. Powody tego były oczywiste – gdyby próbowali to zrobić według normalnej procedury, to Republikanie raczej na pewno zablokowaliby ją tzw. filibusterem, do którego przełamania potrzeba by im było 60 głosów. Użycie tej procedury oznaczało jednak, że ich ustawa musiała być zgodna z tzw. zasadą Byrda, która zabrania wprowadzania do procedowanych tą drogą ustaw „zbędnych wydatków”.
Senator Paul uznał, że wprowadzona przez Demokratów zasada służy głównie PP i jako taka jest zbędna. Razem z drużyną prawników przygotował więc argumenty dla parlamentariusza żądając jej usunięcia jako łamiącej zasadę Byrda. Ten jednak nie zdążył nawet wydać opinii. Demokraci najwyraźniej uznali, że nie mają szans bo sami ją usunęli zanim ustawa trafiła pod głosowanie. „Demokraci wiedzieli, że nigdy nie chodziło o walkę z kryzysem czy pomaganie małym firmom” – skomentował –„To była bezwstydna próba finansowania ich radykalnego programu z pieniędzy podatników i udało mi się im przeszkodzić przez powstrzymanie pieniędzy dla aborcyjnych molochów”.
Więcej na Stefczyk.info
LifeSite News/ Stefczyk.info/ as/