TYLKO U NAS
Wyrok TSUE: Gigantyczne oczekiwania, ale przełomu brak
Choć w wyroku Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej odnośnie kredytów frankowych spodziewano się już teraz przełomowego werdyktu, to jednak sędziowie uznali za właściwie przekazanie spornych kwestii do rozstrzygnięcia przez polskie sądy.
Dzisiejszy wyrok Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej to nie jest przełom w kwestii kredytów frankowych. Niewiele zmienia także w kontekście majowego posiedzenia Sądu Najwyższego – uważa Bartosz Sawicki, analityk Cinkciarz.pl.
Jego zdaniem czwartkowe orzeczenie TSUE mogło rzucić nowe światło na szereg ważnych pytań, dotyczących m.in. stwierdzenia nieważności całych umów kredytowych zawierających klauzule abuzywne (niedozwolone postanowienia umowne, zdefiniowane jako postanowienia umowy zawieranej z konsumentem – przyp. red.) czy też przedawnienia roszczeń.
Sędziowie Trybunału Sprawiedliwiości Unii Europejskiej uznali jednak, że kwestie te podlegają prawu krajowemu i powinny być rozstrzygane przez polskie sądy. Co z tego wynika dla samych frankowiczów?
-Trudno spodziewać się obecnie nowej fali pozwów wywołanych jednoznacznie prokonsumenckim werdyktem. Uwaga rynku znów ogniskuje się na posiedzeniu Izby Cywilnej Sądu Najwyższego, której posiedzenie odbędzie się 11 maja – podkreśla Bartosz Sawicki.
Zdaniem Marka Rogalskiego, głównego analityka walutowego DM BOŚ, z całą pewnością nie takiego obrotu sprawy spodziewał się rynek.
-Trybunał w zasadzie odbił piłeczkę znów do polskich sądów. Dał jednocześnie do zrozumienia, że problem kredytów frankowych jest bardziej lokalny. Tym samym ważną datą w kalendarzu może być właśnie 11 maja – a przypomnijmy, że posiedzenie Sądu Najwyższego było już przekładane dwa razy przez pandemię – mówi Marek Rogalski.
Przypomnijmy, że Izba Cywilna Sądu Najwyższego ma w najbliższych dniach odnieść się m.in. do kwestii, czy sąd cywilny w razie stwierdzenia, że klauzula ustalania franka jest abuzywna (niedozwolona prawnie) może uznać taki fakt i wskazać sposób wypełnienia powstałej luki prawnej. Sędziowie odniosą się także do kwestii ewentualnego unieważnienia umów i sporu o przysługujące w tym przypadku wynagrodzenie (odsetki za korzystanie z pieniędzy jednej ze stron umowy).
Eksperci są również zgodni, że brak rozstrzygnięcia w dzisiejszym postanowieniu nie tylko odracza w czasie moment rozwiązania kwestii frankowej, ale daje też bankom możliwość większej swobody w ostatecznym zamknięciu sporów klientami – choćby poprzez indywidualny tryb negocjacyjny.
Bartosz Sawicki zwraca także uwagę, że w czarnym dla sektora bankowego scenariuszu łączne koszty konwersji kredytów przekroczyłyby 230 mld zł (zgodnie z szacunkami Komisji Nadzoru Finansowego). Z punktu widzenia instytucji finansowych, a także stabilności ostateczne sektora rozstrzygnięcia w kwestii kredytów frankowych mają więc kluczowe znaczenie.
-Zakładam jednak, że potencjalna konwersja odbyłaby się przez Narodowy Bank Polski i w ten sposób byłaby praktycznie neutralna m.in. również dla rodzimej waluty. Podobny mechanizm w 2014 roku z powodzeniem zastosowano na Węgrzech – dodaje Bartosz Sawicki.
Czytaj też: Zielona rewolucja potężnym impulsem do wzrostu giełd
Krzysztof Pączkowski