Informacje

Zdjęcie ilustracyjne / autor: pixabay.com
Zdjęcie ilustracyjne / autor: pixabay.com

Dyrektywa o prawach autorskich. Producent treści najważniejszy

Zespół wGospodarce

Zespół wGospodarce

Portal informacji i opinii o stanie gospodarki

  • Opublikowano: 26 maja 2021, 18:20

  • Powiększ tekst

Podczas konferencji „Dyrektywa w sprawie praw autorskich na jednolitym rynku cyfrowym - czas na implementację” zorganizowaną przez Stowarzyszenie Kreatywna Polska eksperci zastanawiali się, jak implementacja dyrektywy wpłynie na sytuację użytkowników czy twórców treści w Polsce – informuje portal wirtualnemedia.pl.

Mamy do czynienia z zachwianą równowagą rynkową, gdzie twórcy i producenci stoją na przegranej pozycji wobec gigantów. Dyrektywa daje szansę, żeby tę równowagę naprawić. A zupełnie trywialnie: jeżeli dyrektywa nie zostanie zaimplementowana, do czego państwa członkowskie są zobowiązane, grozi to kilkusettysięcznymi karami dziennie, które będzie trzeba płacić do budżetu Unii – mówił mec. Jacek Wojtaś, koordynator ds. europejskich Izby Wydawców Prasy.

Prelegenci nie mieli jednak złudzeń, że Polska zaimplementuje dyrektywę w terminie.

To jest niewykonalne, bo nie został opublikowany projekt stosownej ustawy. Będziemy pewnie musieli poczekać na niego do jesieni - mówił mec. Dominik Skoczek, dyrektor Związku Autorów i Producentów Audiowizualnych przy Stowarzyszeniu Filmowców Polskich i wiceprezes Stowarzyszenia Kreatywna Polska.

Teresa Wierzbowska, prezeska Stowarzyszenia Sygnał i członkini zarządu Stowarzyszenia Kreatywna Polska, zwracała uwagę, że bez implementacji dyrektywy twórcy będą mieli wyższe koszty działalności związane z ochroną treści – pisze portal wirtualnemedia.pl.

W innych krajach europejskich podmiot musi uszanować, jeżeli dostanie informację, że dane treści należą do innego podmiotu i nie powinny być dystrybuowane. W Polsce nie ma praw, które efektywnie by to zapewniały. W przypadku implementacji dyrektywy użytkownik przestanie ponosić odpowiedzialność za udostępnianą twórczość - mówiła Teresa Wierzbowska.

W przypadku implementacji dyrektywy użytkownik przestanie ponosić odpowiedzialność za udostępnianą twórczość.

Dyrektywa zmienia optykę. Najważniejszym podmiotem de facto staje się producent treści, taki jak YouTuber, on będzie mógł w bardziej zdecydowany negocjować warunki. Będzie mógł uczestniczyć w zyskach z reklam właścicieli platform. Jak zaznaczał, IWP chciałaby, aby beneficjentami rekompensat w równej części byli dziennikarze i wydawcy. Dzięki rekompensatom będzie więcej treści – mówił Jacek Wojtaś.

Uczestnicy debaty mówili, że dyrektywa dotyczy tylko usługodawców zarabiających na udostępnianiu treści, a nie dotknie zwykłych użytkowników internetu czy sfery prac naukowych. Wbrew popularnym fake newsom, nikt nie będzie obarczony podatkiem od linkowania - podkreślali.

Dyrektywa o prawach autorskich na jednolitym rynku cyfrowym została przyjęta przez państwa członkowskie Unii Europejskiej w 2019 roku. Za dyrektywą opowiedziało się 19 krajów, m.in. Niemcy i Francja. Przeciw było sześć państw: Polska, Finlandia, Włochy, Luksemburg, Holandia i Szwecja. Natomiast Belgia, Estonia i Słowenia wstrzymały się od głosu.

Polska złożyła do Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej skargę na zapisy dyrektywy. Minister kultury mówił, że jej artykuły zagrażają wolności w internecie.

Porozumienie ma na celu zwiększenie szans właścicieli praw autorskich, w szczególności muzyków, wykonawców i autorów scenariuszy, a także wydawców wiadomości, na wynegocjowanie lepszych wynagrodzeń za korzystanie z ich utworów zamieszczanych na platformach internetowych.

Według uzgodnionego projektu udostępnianie fragmentów artykułów nie będzie obejmowało praw firmy mediowej, która przygotowała udostępniony artykuł. Dyrektywa zawiera również postanowienia, które pozwolą uniknąć nadużywania tego wyjątku przez serwisy informacyjne. W związku z tym fragment może w dalszym ciągu pojawiać się na przykład w wiadomościach Google News czy na Facebooku pod warunkiem, że jest „bardzo krótki”.

Wirtualnemedia.pl/RO

CZYTAJ TEŻ: Agencja z Rosji płaciła za oczernianie Pfizera

Powiązane tematy

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych