Informacje

fot. Materiały promocyjne
fot. Materiały promocyjne

"Gazeta Bankowa": Mariusz Zielke ujawnia nieznane fakty na temat infoafery: "To państwo stworzyło system korupcji"

Arkady Saulski

Arkady Saulski

dziennikarz Gazety Bankowej, członek zespołu redakcyjnego wGospodarce.pl, w 2019 roku otrzymał Nagrodę im. Władysława Grabskiego przyznawaną przez Narodowy Bank Polski najlepszym dziennikarzom ekonomicznym w kraju

  • Opublikowano: 20 stycznia 2014, 12:46

    Aktualizacja: 20 stycznia 2014, 14:32

  • 3
  • Powiększ tekst

W styczniowym numerze "Gazety Bankowej" były dziennikarz śledczy, a obecnie pisarz Mariusz Zielke opisuje nieznane dotąd fakty na temat infoafery. To właśnie Zielke przed laty o nieprawidłowościach i korupcji informował jako pierwszy. Teraz w specjalnym wywiadzie dla "Gazety Bankowej" znów zabiera na ten temat głos.

W rozmowie Zielke ujawnia prapoczątki afery.

Andrzej M., policjant oddelegowany do zarządzania Centrum Projektów Informatycznych (CPI), został przyłapany na braniu ogromnych łapówek od firm informatycznych. Ponieważ CPI nadzorowało największe i najważniejsze rządowe projekty IT o potężnej wartości, zrobiła się z tego gigantyczna afera. Problem w tym, że teraz to jest niby tak zaskakujące, a ja o ustawianiu rządowych przetargów pisałem już od dawna, od 2005 r. w „Pulsie Biznesu”, potem na własnej stronie internetowej. O podejrzeniach wobec Andrzeja M. informowałem po raz pierwszy w grudniu 2007 r. (cztery lata przed jego aresztowaniem), potem opisywałem kilka przetargów zorganizowanych przez tego oficera. W 2009 r. napisałem zaś, że informatycy z innych firm nazywali CPI „Centrum Promocji IBM”, bo rozdawało zamówienia z wolnej ręki dla tej korporacji. Potem okazało się, że Andrzej M. za te zlecenia brał ogromne łapówki od pracownika IBM, ale też od przedstawicieli innych firm i korporacji. Skandal wyszedł poza granice, bo Unia wstrzymała nam płatności z funduszy, a w USA także rozpoczęło się śledztwo w sprawie zamieszania w praktyki korupcyjne kilku korporacji, w tym HP i IBM. Wtedy, w 2011 r., rozegrał się medialnie pierwszy akt tego skandalu, ale tak naprawdę problem jest znacznie większy, bardziej skomplikowany i dlatego zasługuje na miano największej w historii afery w Polsce.

Zielke wskazuje, że korupcja nie jest najważniejszym problemem - najważniejszym problemem jest system jakby celowo stworzony do tego by korupcja zachodziła i była bezkarna.

Gdyby chodziło tylko o korupcję, to takie albo większe łapówki pojawiały się wielokrotnie, nie tylko w Polsce. Duże korporacje amerykańskie nie raz oskarżano o tworzenie funduszy korupcyjnych. Pisałem o tym w tekstach prasowych. W 2008 r. napisałem o śledztwie Centralnego Biura Śledczego w sprawie podwójnych kontraktów przy informatyzacji polskiej administracji. Brak reakcji polityków i służb na te wszystkie doniesienia skutkował tym, że Andrzej M. i jego znajomi mogli pójść dalej i wymyślić sposób na opanowanie kolejnych projektów o coraz większej wartości i wadze dla Polski. Tu istotne jest to, że grupa osób próbowała zorganizować proceder ustawiania przetargów informatycznych na wielką skalę, wciągając w to kolejne osoby i rozdzielając (pomiędzy zaprzyjaźnione lub wciągane do tego procederu firmy) zamówienia o wartości 3 mld złotych, a może znacznie większej. Niektórym ludziom zaangażowanym w ten proceder marzyło się prawdopodobnie stworzenie specjalnej agencji informatyzacji, która scentralizowałaby wszystkie największe projekty IT. Gdyby taka instytucja trafiła w ręce skorumpowanych urzędników i osób z nimi powiązanych, mielibyśmy prawdziwy wielki układ i rzeczywiście ogromną zmowę.

Były dziennikarz śledczy wskazuje na fakt, iż "ustawienie przetargów przez lata było i jest w Polsce łatwe i bezkarne.

Łapówek nie da się wytłumaczyć, dając je i biorąc, sami się pogrążyli. Proszę jednak zauważyć, że gdyby nie pojawiły się te łapówki, to żaden z nich nie poniósłby konsekwencji, bo ustawianie przetargów było przez lata w Polsce naturalne. Ale przecież to nie rekordowa wartość łapówek czyni tę aferę taką „wielką” i wyjątkową, a właśnie skala ustawiania przetargów i możliwość sterowania tym skandalem i wykorzystania w nim różnych teorii spiskowych i wątków politycznych.

Mariusz Zielke uważa, że afera dotyka najwyższych osób w państwie a te ciężko jest "złapać za rękę". Dodaje jednak, że CBA może mieć wiedzę o podejrzanych. Wskazuje, iż najważniejszych osób w aferze jeszcze nie ujęto.

Moim zdaniem wiele osób ukrytych w cieniu tych spraw nigdy nie zostanie złapanych i nie poniesie konsekwencji. Jeśli chodzi o wątek prostej korupcji Andrzeja M., to chyba wyłapano tu wszystkich. Gdyby Andrzej M. przekazywał pieniądze bezpośrednio ministrom, na pewno już byśmy o tym wiedzieli. Ten człowiek – jeśli wierzyć przeciekom – wziął potężne łapówki, przyjmował inne korzyści, wyjeżdżał na drogie wycieczki za pieniądze firm, kazał płacić za budowę domu, zakup działki nad jeziorem, prezenty, samochód, motor. Robił to od lat, mimo że były sygnały o nieprawidłowościach i donosy na niego. Powtórzę: pierwszy tekst o podejrzeniach wobec Andrzeja M. pisałem w grudniu 2007 r. Wtedy informatorzy sugerowali, że dostał łapówkę w Las Vegas podczas wyjazdu zorganizowanego przez IBM. Wszyscy jednak twierdzili, że to nieprawda, że jest sprawdzony i to po prostu niemożliwe, żeby był łapówkarzem. On sam mówił mi, że jest za młody, żeby brać łapówki. Ja również mu wierzyłem i mimo że czasem raziła mnie jego arogancja i styl bycia, to wierzyłem, że ten człowiek chce dobrze. Wszystkie kolejne sygnały, które musiały dochodzić do decydentów promujących go i awansujących na kolejne stanowiska, były lekceważone. Wierzono, że to dobry fachowiec. Tymczasem on zachowywał się jak bezkarny szef mafii. Jego gabinet bardziej przypominał knajpę niż biuro, miał wielki telewizor na ścianie zawsze włączony na jakiś program z nagimi kobietami, witał gości, paląc drogie cygara. Pracownicy firm umawiający się z nim na spotkania przynosili mu w podarunku paczkę najdroższych cygar po kilka tysięcy złotych. O tym wszystkim krążyły legendy. A jednak mu na to pozwalano.

Zielke uważa, że każdy przetarg można w Polsce ustawić.

Tu dochodzimy do sedna sprawy. Polska, otrzymując od 2004 r. fundusze unijne, a wcześniej przedakcesyjne, nie była (i wciąż nie jest) przygotowana do absorpcji, wykorzystania aż tak dużych pieniędzy. Stąd mamy afery nie tylko w tej branży, ale np. przy autostradach, pomocach dydaktycznych, innych projektach. Jeśli projekt jest choć trochę bardziej skomplikowany niż zakup papieru toaletowego (a nawet na to można ustawić przetarg), to zaczyna się rozgrywka pomiędzy firmami, urzędnikami i prawnikami. Prosty zakup staje się coraz bardziej skomplikowany, aż ktoś dochodzi do wniosku, że inaczej się nie da, jak ustawić przetarg. Andrzej M. wypłynął właśnie na skuteczności w ustawianiu przetargów. Mamy niekompetencję na każdym poziomie decyzyjnym i szalenie niesprawny system zamówień publicznych, który prowokuje tworzenie zmów, co czasem – jak w wypadku infoafery – kończy się korupcją. Ja bym zaryzykował tezę, że państwo, tworząc niesprawny system, sprowokowało tworzenie układów i zmów, a one z kolei kusiły łapówkarzy do brania pieniędzy. To państwo polskie powinno być najważniejszym oskarżonym w tej infoaferze i dziesiątkach innych afer. Tylko jaki sąd to osądzi?

Zapraszamy do lektury styczniowej "Gazety Bankowej".

 

 

 

 

-----------------------------------------------------------------------

-----------------------------------------------------------------------

Do nabycia  wSklepiku.pl!

Pakiet dwóch tytułów - Druga książka 50% taniej !

"Defraudacja i korupcja" - Nigel Lyer, Samociuk Martin - Zapobieganie i wykrywanie : Jak bronić się przed korupcją  oraz

"Bajki w świecie biznesu" - Cecil W.Jackson - Mroczna prawda o fałszowaniu sprawozdań finansowych.

Defraudacja i korupcja Bajki w świecie biznesu

Powiązane tematy

Komentarze