Chodzi o miliony tyle, że dla Polaków
Zadziwia zajadłość specjalistki od tzw. ‘medialnej mokrej roboty’ skoncentrowana na ostatnim już na polskim rynku, podmiocie finansowym jakim są dziś polskie SKOK-i. Tym razem pryncypialna red. B. Mikołajewska z Gazety Wyborczej wzięła na warsztat małe TUW-y czyli małe Towarzystwa Ubezpieczeń Wzajemnych. Dziennikarka GW wylewa krokodyle łzy, że oto polskie spółdzielnie finansowe - popularne SKOK-i wspierają sam pomysł i wszelkie inicjatywy ustawodawcze na rzecz oddolnego – lokalnego systemu ubezpieczeń, produkcji rolnej i o zgrozo, że gra idzie o miliony tyle, że dla Polaków.
Przecież nie od dziś media działające w Polsce uparcie wbijają nam do głowy, że skok na miliony w naszym kraju mogą robić, głównie ci wielcy i zagraniczni. Lobbing jest ok. i nie budzi obrzydzenia jak i potępienia dziennikarzy wtedy, gdy przy pełnym wsparciu rządzących realizowany jest nad Wisłą przez wielkie zagraniczne koncerny, zagraniczne banki, firmy ubezpieczeniowe, fundusze inwestycyjne czy wreszcie zagraniczne firmy farmaceutyczne. Ale nie daj Boże, żeby na pomysł robienia biznesu, np. ubezpieczeniowego wpadli polscy związkowcy, spółdzielcy czy politycy związani z opozycją – wtedy jest to wręcz karygodne gdy Polacy i polskie podmioty chcą mieć coś do powiedzenia na tym nowym rynku tzw. TUW-ów. Wtedy okazuje się to herezją, niedopuszczalnym lobbingiem i pustoszeniem publicznej kasy, jak to przedstawia red. B. Mikołajewska w swym artykule.
A przecież w Europie są już dziś kraje, gdzie lokalne Towarzystwa Ubezpieczeń Wzajemnych stanowią 40-70 proc. całego rynku ubezpieczeniowego, jak choćby w Finlandii. Jakoś trudno spotkać się z podobną nagonką i wynurzeniami autorki artykułu „PIS-u skok na rolnicze miliony” w kwestii czystości intencji i przejrzystości procedur legislacyjnych w stosunku chociażby do autorów wyjątkowo tendencyjnej ustawy o SKOK-ach, w której przygotowaniu wzięli udział posłowie rządzącej PO Sł. Neuman i J. Szulc, którzy wcześniej byli związani zawodowo z zagranicznymi bankami, dla których to polskie SKOK-i są przecież realną konkurencją, że nie wspomnimy o ostatnich wyczynach wiceministra zdrowia Sł. Neumana w kwestii jego interwencji na rzecz prywatnej kliniki okulistycznej. Co innego zupełnie taki senator PIS G. Bierecki. Nie dość, że założył polskie SKOK-i, które odniosły i odnoszą znaczące sukcesy na polskim rynku finansowym to na dodatek chce na podobnych zasadach zorganizować rynek ubezpieczeń lokalnych dla polskich rolników w formie małych Towarzystw Ubezpieczeń Wzajemnych. Ubezpieczeniowy model wsparcia dla rolników, którzy często w wyniku klęsk żywiołowych tracą dorobek całego życia jest „be”, jeśli chcą go wprowadzić w życie Solidarność Rolników Indywidualnych, SKOK-i, czy nie daj Boże politycy opozycji. Co innego gdy polski rynek bankowy, ubezpieczeniowy, wielkie sieci handlowe jest zmonopolizowany i zdominowany przez europejskie giganty. Wtedy oczywiście żadnego lobbingu czy zagrożenia dla naszych dzielnych redaktorów nie ma. Symboliczny paprykarz raz jest "cacy", a raz godny potępienia w zależności od tego, po której stronie barykady politycznej stanie.
A może tego problemu dałoby się uniknąć, gdyby istniał propagowany przez Towarzystwo Ubezpieczeń Wzajemnych SKOK oraz Fundację Wspierania Ubezpieczeń Wzajemnych dobrze zorganizowany, oddolny system ubezpieczeń płodów rolnych, hodowli i działalności rolniczej. Ku nieukrywanej rozpaczy red. B. Mikołajewskiej z GW polscy rolnicy mogliby wtedy przenieść do lokalnych TUW-ów swoje polisy ubezpieczeniowe i ubezpieczyć tam swoje budynki zamiast trzymać je w wielkich zagranicznych firmach ubezpieczeniowych działających w Polsce, czyli polskie pieniądze trafiłyby o zgrozo do polskich podmiotów finansowych czyli ostatecznie w polskie ręce. I może właśnie tu jest pogrzebany ów pies. Może owa pryncypialność i czujność red. B. Mikołajewskiej z GW jest szczególnie wyczulona na działanie polskich SKOK-ów mimo, że polski rynek finansowy i w wielu innych sferach został już skutecznie skolonizowany i podporządkowany zagranicznemu kapitałowi. Coraz bardziej brakuje na nim prawdziwej, wolnej konkurencji, a polskie podmioty gospodarcze są z niego bezwzględnie eliminowane.
Niezwykle też oburzył dziennikarkę GW, nie od dziś chłoszczącą biczem, totalnej krytyki spółdzielcze SKOK-i fakt, że TUW-y mogłyby otrzymywać rządowe, a nawet unijne dotacje i dopłaty i to pomimo, że już od kilku lat unijne prawo dopuszcza istnienie tzw.: Funduszy Wzajemnego Inwestowania (FWI) ubezpieczających rolników od strat z powodu zjawisk klimatycznych, chorób roślin i zwierząt oraz działań szkodników. Aż 65 proc. tych wydatków dla rolników, na administrację i składki reasekuracyjne może pokrywać państwo, a z tego 75 proc. może pochodzić ze środków unijnych. Ciekawe, że gdy z publicznej kasy polski podatnik dopłaca miliardy złotych do firm działających w Specjalnych Strefach Ekonomicznych (SSE), czy wielkich koncernów rozpoczynających działalność w Polsce, gdy unijne dotacje wielką rzeką płyną do zagranicznych firm działających nad Wisłą, tego świętego oburzenia dziennikarki GW trudno szukać. Zgodnie więc może z hasłem ‘Co innego gdy to Kali ukraść krowę a co innego gdy Kalemu ukradną’. Można więc na łamach gazet pleść latami, ale żadnego koszyka się z tego nie uplecie.
Słuszne całkowicie wydają się być też obawy zarówno senatora G. Biereckiego, jak i wielu wybitnych specjalistów od prawa spółdzielczego, że również tak jak w przypadku traktowania polskich SKOK-ów, również w przypadku TUW-ów istnieje realne ryzyko pełnej uznaniowości organu nadzoru finansowego, jakim jest Komisja Nadzoru Finansowego.
Dziennikarka GW nie może się nadziwić, iż polskie SKOK-i chcą powtórzyć własny sukces również na rynku ubezpieczeniowym i mają tyle „tupetu”, że chcą zwykłym obywatelom na polskiej wsi ułatwić od strony prawnej tworzenie i funkcjonowanie małych Towarzystw Ubezpieczeń Wzajemnych i co jeszcze gorsze i godne potępienia dać im szansę na złapanie oddechu i wzmocnienie finansowe. Najwyraźniej red. B. Mikołajewska nie pamięta lub nie chce pamiętać, że prywatyzowane na początku lat 90-tych w Polsce banki na rzecz kapitału zagranicznego otrzymały gigantyczną pomoc i wsparcie finansowe idące wówczas w biliony starych złotych w ramach tzw.: obligacji restrukturyzacyjnych, a bogaty FIAT otrzymał 20-letnie wakacje podatkowe i celne. Jakoś trudno dojrzeć tą szczególną dociekliwość red. B. Mikołajewskiej i rygorystyczne potępienie wszelkich form lobbingu ze strony rządzących, np. wtedy gdy wysocy urzędnicy rządowi prowadzili rozmowy na temat ew. sprzedaży Rosjanom Lotosu czy Tarnowskich Azotów. Nie było tego świętego oburzenia, gdy zagraniczne koncerny informatyczne nie tylko lobbowały urzędy centralne i ministerstwa w kwestiach przetargów internetowych, dysonując jednocześnie milionowymi budżetami łapówkowymi. Tu odbył się również skok tyle, że pod okiem PO-PSL na miliardy naszych pieniędzy. Bardzo podobnie było w przypadku lobbowania przez banki na rzecz zawierania opcji walutowych czy udzielania kredytów frankowych. Podobnie było w sprawie GMO, koncernów tytoniowych, ustawy hazardowej, śmieciowej, o biopaliwach czy nowych dowodach osobistych, nie mówiąc już o kwestii zakupu dla Polski Pendolino.
Wydaje się więc, że ostatnia publikacja red. B. Mikołajewskiej w Gazecie Wyborczej „PIS-u skok na rolnicze miliony” zamiast zaszkodzić i wzbudzić nieufność może raczej rozpropagować, jakże potrzebną i pożyteczną ideę powołania do życia na polskiej wsi Towarzystw Ubezpieczeń Wzajemnych, której to środowisko SKOK-ów absolutnie słusznie poświęca tyle uwagi. Polska wieś nie tylko nie czyta Gazety Wyborczej, ale potrafi zadbać o swoje interesy. Trzeba też umieć odróżniać wspólnotę interesów i działań na rzecz Polskiej Racji Stanu w sferze gospodarczej od lobbingu i nie odbierać senatorom przysługującej im inicjatywy ustawodawczej.