Były wiceminister, strzelaniny i dno moralne - człowiek strzela, Pan Bóg kule nosi
Policjanci strzelają, Pan Bóg kule nosi. Najbardziej troszczy się wtedy, kiedy robią to po pijanemu. Nie zawsze udaje mu się wówczas zapobiec nieszczęściu.
Policjanci często ranią w trakcie zakrapianych imprez z powodu kłótni o kobietę. Polska to nie Ameryka Południowa. Tam częstym motywem strzelanin są konflikty sympatyków piłkarskich konkurencyjnych drużyn. Nic nie jest oczywiście w stanie przebić ilości trupów, jakie padają w tych egzotycznych krajach podczas porachunków mafii narkotykowych. To już lepiej pozostańmy przy kobietach. Tym bardziej, że nie wszystkie strzały trafiają w cel.
Nielegalne, nieuzasadnione bądź wynikające z nieudolności posługiwania się bronią palną, strzały polskich policjantów ostatniego ćwierćwiecza mają bogatą historię. Większość z nich przynosiła nie tylko wstyd policji, ale częstokroć okrywała ją hańbą. Pamiętam jak w połowie lat 90 policjant zastrzelił ukraińskiego turystę w czasie kontroli drogowej. Ukrainiec wraz z żoną i małymi dziećmi wracał do domu z wczasów w Słowacji. Innym razem policjanci z plutonu prewencyjnego w Łodzi zastrzelili studenta, a dwóch innych ciężko ranili, w czasie interwencji podczas nocy Juvenaliów. W tych dwóch ostatnich przypadkach funkcjonariusze byli trzeźwi. Po prostu byli porywczy i beznadziejnie wyszkoleni.
To, o czym dotychczas mówiłem jest banalną codziennością. Dotyczy szarych policjantów. Kiedy jednak strzela wysokiej rangi oficer policji, wiceminister spraw wewnętrznych, Pan Bóg musi mieć nad tymi kulami szczególną pieczę. Wiceminister strzelał w górę. Można mieć nadzieję, że kule nie doleciały tak wysoko, aby skrzywdzić kogoś niebiosach lub w kosmosie. Ale tu na ziemi, z całą pewnością skrzywdziły nic niewinną rodzinę, a szczególnie małego chłopca, który teraz jest w szoku pod opieką psychologa, bo bał się i o siebie i o życie rodziców.
Pan były wiceminister nie był bowiem łaskaw podejść do ściganego z nie wiadomo jakich powodów auta, przedstawić się i powiedzieć – „Proszę się nie przejmować, ja sobie teraz trochę postrzelam na wiwat”.
Odwrotnie, wiceminister – o czym sterroryzowani nie wiedzieli – działał na poważnie, jakby chciał, jeśli nie unieszkodliwić, to przynajmniej zatrzymać pod przymusem rodzinę. A następnie ją ukarać, bo nie chcieli dać się wyprzedzić. A oni robili to ze strachu, bo człowiek w ścigającym ich samochodzie wyglądał na szaleńca. I zachowywał się jak szaleniec.
Najbardziej przerażające jest to, że był pijany i siadł za kierownicę.
Jeżeli wiceminister jednego rządu (PO) podejrzany jest o korupcję w aferze informatycznej, jeżeli wiceminister drugiego rządu (PiS) prowadzi samochód po alkoholu, tzn. że żyjemy w kraju zdegenerowanym na samych szczytach władzy.
Znam osobiście sprawcę niedawnego wyczynu na drodze Zbigniewa Raua. Ręczę, że to wybitny fachowiec.
Cóż z tego, jeśli współczesna cywilizacja i kultura unicestwia tradycyjny system wartości. W nowym świecie, gdzie tradycyjną moralność wypiera relatywizm etyczny, ludzie o wysokich kwalifikacjach intelektualnych tracą wrażliwość etyczną. Coś, co do nie dawna jeszcze nazywało się kręgosłupem moralnym. Kiedyś ludzi pozbawionych go mówiono: Dno moralne. A dziś?