Jak prezydent kraju załatwił Jose milion znajomych na FB?
Nie ma to jak politycy. Potrafią zrobić dobrze swoim obywatelom.
Zapewne, gdyby zapytać uczniów gimnazjum, czyli tzw. gimbusów, gdzie leży Urugwaj, to ci obeznani z ligą piłkarską wskazaliby Amerykę Południową. Ten kraj dzięki swojemu prezydentowi zasłynął legalizacją marihuany i przydziałem jej w wielkości 10 gramów na tydzień dla każdego stałego mieszkańca kraju.
Nie wiem, czy to dużo, czy mało, bo nie konsumuję takich ziółek, ja w ogóle nie konsumuję jakichkolwiek ziółek, ale 10 gramów musi być dużo. Szybko poszukałem w internecie rozmiaru 10 gram. I znalazłem. Kupka robiąca w cale niemałe wrażenie, ale zdaje sobie, że dla koneserów stymulowanego odlotu to nic.
Wieść o bohaterskim czynie prawodawczym prezydenta szybko rozbiegła się po świecie i zapewne niejeden Jose, Mario czy też osobniki płci pięknej w tym kraju jak Maria, Roselina czy Viola w tempie prędkości astronomicznej będą zyskiwać przyjaciół na FB, Twitterze lub innych portalach społecznościowych w Paryżu, Nowym Jorku czy w naszym polskim Wąchocku. Dlaczego tak się stanie?
Bo ten kto ma dojście do czegoś, co jest towarem ekstra jest zawsze lubiany. I w ten sposób wzrośnie wymiana handlowa Urugwaju ze światem, i raptem okaże się, że mieszkańcy Paryża masowo kupują skarpetki nie na Polach Elizejskich, Rue de la Paix czy w Carrefourze, ale w małym sklepie internetowym w Montevideo. Przedsiębiorczość to piękna cecha, czasem ziółkami stymulowana.
Jacek Strzelecki