Gdzie są granice absurdu
Przedruk z serwisu Stefczyk.info
Jeszcze niedawno wydawało się, że o spółdzielczych kasach oszczędnościowo-kredytowych, czyli popularnych SKOK-ach, napisano w prasie wszystko. Zdaje się, że nie było w Polsce drugiej takiej instytucji, która od zgoła dziesięciu lat jest przedmiotem niebywałych, niemerytorycznych i nieprawdziwych ataków ze strony określonych mediów lub jej przedstawicieli, korzystających z usług innych mediów. Oskarża się SKOK-i o wszystko, odwracając jednocześnie uwagę od prawdziwych powodów, które za owymi atakami się ukrywają.
Podstawowym „grzechem” SKOK-ów jest ich polski kapitał i fakt, że odniosły ogromny sukces na trudnym przecież finansowym rynku usług, zaczynając od zera i rozwijając przez ponad 20 lat bez zaangażowania jednej państwowej złotówki stały się alternatywnym wyborem dla ponad 2,6 milionów polskich rodzin. Alternatywnym, w rzeczy samej, wobec instytucji finansowych niepolskich, które miliardowe zyski osiągane rok w rok nad Wisłą, transferują poza nasze granice, bynajmniej nie z myślą o Polsce i o Polakach.
Nie jest przecież trudno wyobrazić sobie sytuację, że gdyby nie było SKOK-ów, Polacy musieliby korzystać z usług bankowych instytucji komercyjnych albo – niesieni naiwnością łatwych zysków – składali swoje lokaty w takich firmach, jak istniejący jeszcze niedawno Amber Gold.
I właśnie dzisiaj na łamach jednego z ogólnopolskich dzienników, znalazło się miejsce na opinię dziennikarki wcale z tym dziennikiem nie związaną. Publicystka tygodnika „Polityka”, bo tak się owa autorka podpisuje, w tekście pt. „Gdzie są granice niewiedzy w finansach” próbuje straszyć złą sytuacją finansową SKOK-ów i pokrętnie postawić tezę, że w zasadzie nie ma różnicy między klientami Kas a upadłego Amber Gold. A nawet więcej. Skandalem jest, według tej Pani, że klienci SKOK-ów, którzy jeszcze niedawno nie mieli ochrony swoich depozytów przez Bankowy Fundusz Gwarancyjny, dzisiaj już taki „przywilej” mają, zaś gdyby BFG miał jakieś środki na rzecz kas kredytowych uruchamiać, byłoby to ze szkodą dla klientów banków, którzy na ów fundusz mieli się przez długie lata „składać”.
Nie czas tu i miejsce, żeby „pochylać się” nad absurdalną logiką zapisaną w wyższej cytowanej opinii. Wystarczyłoby napisać, że według „logiki” publicystki tygodnika, użytej przeciwko SKOK-om, prawdziwe byłoby następujące twierdzenie: „Pijak, jak dużo wypije, to śpi. Skoro śpi, to nie grzeszy. Jak nie grzeszy, to jest święty. Czyli, kto pije, jest święty”. Logiczne?
Można jednak zadać inne pytanie: co jest powodem „czepiania” się SKOK-ów przez pryzmat porównywania ich do Amber Goldu i „wciskania” pomiędzy polityczne tryby? Niewiedza? Kłopoty związane z używaniem logicznego myślenia? Zemsta? A może sprzyjanie konkurencji?
Nie wiem. Pewne jest, że gdyby pani publicystce zechciało się włożyć odrobinę chęci w znalezienie odpowiedzi dotyczącej sytuacji SKOK-ów w ostatnim czasie, nie wymagałoby to posługiwania się absurdalnymi tezami. Bo to proste i logiczne. Wyjaśniam. W ciągu ostatnich dziesięciu lat różnymi metodami próbowano „rozprawić się” z polskimi SKOK-ami, by wreszcie w sposób czysto administracyjny w 2012 i 2013 roku narzucić ustawowe prawo, by w oręż przeciwko Kasom, prócz wspomnianych już mediów, bezpośrednio zaangażować państwowe instytucje. Na efekty nie trzeba było długo czekać. Zapisując w nowej ustawie o SKOK choćby poziom współczynnika wypłacalności, który Kasy muszą zacząć spełniać, nie wzięto pod uwagę, że na to potrzebny jest czas. Zaniedbanie tej podstawowej zasady uczciwości prawa wobec podmiotu, którego dotyczy, czyli niedanie SKOK-om żadnych albo prawie żadnych tak zwanych okresów przejściowych, musiało się bezpośrednio przełożyć zarówno na prezentację wyników finansowych Kas, jak i ich funduszy własnych. A to w konsekwencji prowadzi do absurdalnych analiz, z których ma wynikać „z góry postawiona teza”, że w SKOK-ach jest źle albo bardzo źle.
Przy odrobinie większych chęci można było zadać pytanie: Jak owe administracyjne „utrącanie” SKOK-ów wygląda w praktyce działania państwowych instytucji?
Jeszcze w grudniu 2011 roku Minister Finansów wydał obowiązujące od 1 stycznia 2012 roku rozporządzenie w sprawie szczególnych zasad rachunkowości kas - nie dając kasom żadnego czasu na dostosowanie się do nowych zasad. W 2013 roku obowiązywały dwa kolejne rozporządzenia w tym zakresie (pierwsze bardziej restrykcyjne niż rozporządzenie obowiązujące w 2012 roku - znowu wydane bez okresu przejściowego, drugie nieznacznie łagodzące zasady tworzenia odpisów aktualizacyjnych w sytuacji ustanowienia określonych zabezpieczeń kredytów i pożyczek). Nie koniec na tym. Minister Finansów właśnie kończy prace na kolejnym rozporządzeniem, które miałoby obowiązywać od 1 stycznia 2015 r. i które - według uzasadnienia do projektu - po raz kolejny pogorszy prezentację wyników finansowych przez kasy. Pewnie po to, aby publicystka lewicowego tygodnika mogła napisać, że Amber Gold przy SKOK-ach, to była uczciwa i bezpieczna instytucja.
Można jeszcze zaproponować kolejne pytanie. Co by było, gdyby redakcja autorki tegoż tygodnika zmuszona by została konkretnymi zapisami kolejnej znowelizowanej szybko i „na kolanie” ustawy do odprowadzenia na rezerwowe konto trzykrotnych zysków za ostatnie trzy lata swojej działalności w ramach zabezpieczenia przed przegranymi procesami sądowymi z restrykcyjnym zapisem, że jeśli tego nie zrobi w ciągu dziesięciu dni od wejścia ustawy w życie, będzie musiała nie tylko „zawiesić” swoją działalność, ale jeszcze „wymazać” z pamięci swoich czytelników, że w ogóle taki tytuł pojawił się kiedyś na rynku.
Można, ale cóż to da? Gdzieś są chyba jednak granice absurdu. A może przyszło nam żyć w świecie, w którym takich granic już nie ma?