
Kurtyna w dół: Tusk i Piechociński kończą długie przedstawienie
Po wielkich, dramatycznych wręcz gestach szefa PSL, poznaliśmy iście „zaskakujący” finał rozgrywki, w którym J. Piechociński został wicepremierem i ministrem gospodarki. Po serii upokorzeń, jakich nowemu szefowi PSL nie szczędził premier D. Tusk, teraz został ten pierwszy zmuszony do popełnienia politycznego harakiri.
J. Piechociński jako nowy wicepremier i minister gospodarki, wziął na siebie pełną odpowiedzialność za tonącą polską gospodarkę, za nieuniknione cięcia w budżecie Unii Europejskiej na rolnictwo oraz za zbliżającą się katastrofę gospodarczą i finansową. Już niedługo Piechociński poniesie pełną odpowiedzialność za niebezpieczny i deprawujący flirt z liberałami. Będzie musiał walczyć z Fiatem czy Mittalem, by jeszcze nie opuszczały Polski. Będzie musiał gasić strajki i akceptować coraz liczniejsze bankructwa, nie tylko w branży budowlanej.
Ale widziały gały co brały. Trudno będzie zrzucić z siebie winę i odpowiedzialność za gospodarczą katastrofę, za recesję, za załamanie się dochodów podatkowych, nowelizację budżetu, rosnące zadłużenie czy upadek służby zdrowia. Język miłości i tony wazeliny w fantastycznie funkcjonującej koalicji już wkrótce mogą się przerodzić we wzajemne obwinianie się o stan polskiej gospodarki. Czeka nas seria bankructw, zwolnienia grupowe, załamanie się inwestycji, konsumpcji, a nawet polskiego eksportu.
Do tańca Michałów swoje trzy grosze dorzucił Dyzio Marzyciel Donald Tusk. Podobno jest dobrze, zielona wyspa działa bez zarzutu, obcokrajowcy walą do nas drzwiami i oknami, bo to wyspa szczęśliwości i szans dla ludzi młodych. A cały optymizm to zasługa jednego Australijczyka, który miał szczęście lecieć z premierem z Gdańska do Warszawy. To podobno Polska, a nie Australia jest szansą i bezpieczną przystanią dla młodych ludzi.
Tyle tylko, że to z Polski co miesiąc do Niemiec wyjeżdża pięć tysięcy Polaków, blisko 850 tysięcy Polaków znalazło przyszłość i miejsce pracy na Wyspach Brytyjskich, rodząc tam jednocześnie ok. 120 tysięcy polskich dzieci, które raczej do Polski nie wrócą. Wyludnia się też województwo Opolskie. Polacy po prostu „głosują nogami”, jak kiedyś mawiał premier i uciekają gdzie pieprz rośnie.
Przy tym już 10 milionów Polaków żyje w nędzy i wykluczeniu, 70 procent młodych Polaków nie pracuje na etacie, bezrobocie wśród młodych sięga 30 procent.
Skala oderwania się od rzeczywistości i lekceważenia zagrożeń, związanych z wkraczającym do Polski kryzysem dwóch czołowych, polskich polityków jest zatrważająca. Widać za to samozadowolenie i całkowity brak pomysłu na nadchodzące bardzo trudne czasy. Nie będzie żadnego spowolnienia, a dotkliwy, ciężki kryzys, o którego skali i skutkach Polacy nie mają jeszcze bladego pojęcia.
I tak sobie tańcowały dwa Michały. Hamlet duży, Dyzio mały.