Opinie

Rozwój energetyki jądrowej cieszy się dziś w Polsce bardzo dużym poparciem społecznym / autor: Pixabay
Rozwój energetyki jądrowej cieszy się dziś w Polsce bardzo dużym poparciem społecznym / autor: Pixabay

TYLKO U NAS

Atom reaktywacja czy sztuczka Tuska?

Agnieszka Łakoma

Agnieszka Łakoma

dziennikarka portalu wGospodarce.pl, publicystka miesięcznika "Gazeta Bankowa", komentatorka telewizji wPolsce.pl; specjalizuje się w rynku paliw i energetyce

  • Opublikowano: 26 lipca 2024, 13:50

  • Powiększ tekst

Czy szykuje się powrót do wielkiego planu energetyki jądrowej czy to tylko minister próbuje ratować honor rządu?

Wiceminister klimatu i środowiska Maciej Bando w czwartek 25 lipca (jak podała PAP) na sejmowej komisji zapowiedział, że w Polsce jest miejsce na elektrownie jądrowe o mocy 12 tysięcy megawatów i to w krótkiej perspektywie – do 2040 roku.

Wraca koncepcja drugiej elektrowni atomowej. A może i trzeciej?

To wypowiedź zaskakująca z co najmniej kilku powodów, lecz wygląda na to, że dopiero w przyszłym roku okaże się, czy wynikała z potrzeby chwili, czy też faktycznie obecne polskie władze zmieniły podejście do inwestycji w atom i będą go rozwijać zgodnie z planami poprzedników. Dotąd bowiem z kręgów rządowych płynęło więcej sygnałów negatywnych niż pozytywnych o tych projektach, a jedynie pewna wydaje się kontynuacja przygotowań do budowy elektrowni na Pomorzu w rejonie Choczewa. Trzeba jednak zauważyć, że energetyka jądrowa cieszy się bardzo dużym poparciem społecznym.

Gdyby zapowiedź wiceministra uznać za pewnik, to by znaczyło, że rząd uruchamia program „Atom reaktywacja”. Zatem nie skończy się na jednej – pomorskiej inwestycji, ale będą kolejne - przynajmniej dwie - w głębi kraju i to w regionach, gdzie już działają elektrownie węglowe. Maciej Bando zapowiedział też, że „gdzieś w przyszłym roku, może w połowie, może w trzecim kwartale” dowiemy się, gdzie mogłaby zostać ewentualnie zlokalizowana druga elektrownia – realizowana w ramach rządowego planu.

Sabotowanie opcji koreańskiej

Nie zamierzam podważać słów przedstawiciela rządu, zwłaszcza, że jako były szef URE, jest chyba jedynym w kierownictwie resortu klimatu, który ma wieloletnie doświadczenie i rozumie, jak funkcjonuje energetyka. Jednak fakt, że informacje o de facto powrocie do wielkich planów energetyki jądrowej przedstawia jedynie posłom na sejmowej komisji, a nie „w świetle jupiterów”, może zaskakiwać. W końcu wiadomość o możliwej budowie trzech elektrowni atomowych ma olbrzymie znaczenie dla całej gospodarki.

Wiele do myślenia daje też data – wiceminister Bando występuje na komisji zaledwie w tydzień po tym, jak czeskie władze wybrały do budowy reaktorów koncern koreański KHNP. Ten sam bowiem potentat miał być partnerem i dostawcą technologii dla projektu w rejonie Konina, który planowały kontrolowana przez Skarb Państwa (czyli rząd) - Polska Grupa Energetyczna i ZE PAK (z Grupy Polsat Zygmunta Solorza). Ale ponad miesiąc temu – według nieoficjalnych informacji - PGE straciło zainteresowanie inwestycją. Informacje o decyzji rządu w Pradze wywołały – co zrozumiałe - falę komentarzy w naszym kraju, szczególnie, że wśród argumentów za przyjęciem w Czechach oferty koreańskiej były przystępna cena i terminowość realizacji.

Pojawiły się też pytania, dlaczego - skoro KHNP jest dobry dla Czechów - nie jest odpowiedni dla nas. W czerwcu na posiedzeniu tej samej sejmowej komisji byli obecni zarówno ambasador Republiki Korei w Polsce jak i przedstawiciele zarządu KHNP i odpowiadali na pytania posłów o projekt w rejonie Konina. Zapewniali m.in., że „zbudują w terminie bezpieczną elektrownię”, a „do budowy dwóch reaktorów APR1400 potrzebnych jest ok. 200 tysięcy pracowników”. Zabrakło tylko przedstawicieli Ministra Aktywów Państwowych i samej PGE, by wyjaśnili, dlaczego nie chcą kontynuować projektu.

»» O programie energetyki atomowej w Polsce czytaj tutaj:

Właśnie przegrywamy z Czechami w atomowej rywalizacji

Rezygnacja z atomu to import prądu. Z Niemiec

Przegrywamy atom na własne życzenie

Ratowanie honoru, czy sztuczka spindoktorów

Wszystko to powoduje, że trudno oprzeć się wrażeniu, iż wczoraj przekazane przez informacje, są po prostu próbą „uspokojenia sytuacji” i ratowania honoru rządu w sprawie energetyki jądrowej. Być może też jakiś spec od PR uznał, że to wszystko „słabo wygląda” i doradził, by - skoro naród chce atomu - jakoś to wytłumaczyć. Więc wiceminister klimatu wczoraj na komisji niejako „wytłumaczył i rząd, i PGE”, opowiadając posłom o wielkim atomie. 

A jeśli w przyszłym roku okaże się, że badania się opóźniają, albo „wyjdzie z nich”, że na przykład żadna z rozważanych lokalizacji pod kolejne reaktory nie nadaje się, lub że brakuje tam wody do ich chłodzenia, to będą oczywiście czynniki „obiektywne”. Ale to dopiero w przyszłym roku, gdy opinia publiczna już nie będzie pamiętała, co było obiecywane dziś.

Agnieszka Łakoma

»» O bieżących wydarzeniach w gospodarce i finansach czytaj tutaj:

Kierowco, uważaj! Rząd szykuje nowy podatek!

Niemiecka „solidarność” gazowa. Wariant czeski

Znana niemiecka firma tonie. Pół miliarda euro długów

Pompy ciepła w opałach

»» Najnowsze wydanie „Wywiadu Gospodarczego” oglądaj tutaj:

Powiązane tematy

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych