Opinie
TSUE stwierdził, że bankowy mechanizm zmiennego oprocentowania oparty na wskaźniku referencyjnym nie jest „świętą krową” / autor: Fratria / AS
TSUE stwierdził, że bankowy mechanizm zmiennego oprocentowania oparty na wskaźniku referencyjnym nie jest „świętą krową” / autor: Fratria / AS

Przełom dla kredytobiorców, wstrząs dla banków

Karolina Pilawska

Karolina Pilawska

adwokat w Kancelarii Pilawska Zorski Adwokaci

  • Opublikowano: 11 września 2025, 12:25

    Aktualizacja: 11 września 2025, 12:37

  • Powiększ tekst

Opinia Rzecznika Generalnego TSUE z 11 września 2025 r. w sprawie C-471/24 dotyczącej kredytów złotowych opartych o WIBOR może okazać się punktem zwrotnym w sporach konsumenckich. Po raz pierwszy tak wyraźnie potwierdzono, że mechanizm zmiennego oprocentowania oparty na wskaźniku referencyjnym nie jest „świętą krową” i podlega ocenie pod kątem abuzywności. Banki przez lata utrzymywały, że wystarczy wskazanie „WIBOR + marża”, tymczasem Rzecznik jasno stwierdził, że konsument musi być w pełni poinformowany o ryzykach i zasadach ustalania wskaźnika, by mógł świadomie wyrazić zgodę.

Złotówkowicze dostali do ręki potężny argument

Dla banków to perspektywa miliardowych strat, a dla kilku milionów kredytobiorców – realna szansa na uwolnienie się od nieuczciwych warunków. Teraz polskie sądy będą musiały zdecydować, czy umowy oparte na WIBOR mogą funkcjonować dalej po usunięciu abuzywnej klauzuli, czy też powinny upaść w całości.

Jedno jest pewne – 11 września 2025 r. zapisze się w historii polskiego rynku finansowego jako moment, w którym złotówkowicze dostali do ręki najpotężniejszy dotąd argument w walce o swoje prawa.

Pierwsze pytanie prejudycjalne dotyczyło tego, czy w ogóle możliwe jest badanie postanowień umownych odwołujących się do WIBOR w świetle Dyrektywy 93/13. Banki od lat powtarzały, że skoro WIBOR jest wskaźnikiem rynkowym, funkcjonującym w obrocie i stosowanym powszechnie, to nie podlega on kontroli sądów w ramach postępowania o klauzule abuzywne. Innymi słowy – chciano postawić go poza zakresem Dyrektywy jako element nietykalny.

Rzecznik Generalny rozwiał te wątpliwości i odpowiedział jednoznacznie: tak, postanowienia dotyczące oprocentowania opartego o WIBOR mogą być badane, jeśli przepisy prawa krajowego nie nakładają na bank i konsumenta obowiązku stosowania tego konkretnego wskaźnika. Skoro to strony – a de facto bank – wprowadzają taki mechanizm do umowy, to podlega on ocenie tak samo, jak inne klauzule umowne.

To fundamentalne rozstrzygnięcie, bo otwiera kredytobiorcom drogę do kwestionowania samej konstrukcji zmiennego oprocentowania opartego o WIBOR. Po raz pierwszy padło jasne potwierdzenie, że sąd krajowy ma prawo badać, czy bank, wprowadzając taki mechanizm, działał uczciwie, transparentnie i w sposób niewprowadzający konsumenta w błąd.

Formuła „oprocentowanie oparte jest o WIBOR powiększony o marżę” to za mało

Drugie pytanie prejudycjalne koncentrowało się na tym, czy postanowienia dotyczące oprocentowania kredytu opartego o WIBOR – a więc odnoszące się do głównego świadczenia stron – mogą być w ogóle przedmiotem kontroli sądowej. Rzecznik Generalny nie pozostawił wątpliwości: tak, takie postanowienia również podlegają badaniu, jeśli nie zostały sformułowane prostym i zrozumiałym językiem. To bardzo ważne rozstrzygnięcie, ponieważ banki przez lata argumentowały, że skoro oprocentowanie stanowi element podstawowy umowy kredytowej, to nie może być weryfikowane pod kątem abuzywności. Opinia TSUE wyraźnie odrzuca tę linię obrony.

Rzecznik podkreślił, że przejrzystość w rozumieniu Dyrektywy 93/13 to coś więcej niż samo wskazanie w umowie, że oprocentowanie kredytu oparte jest na WIBOR. Bank ma obowiązek dostarczyć konsumentowi pełnej i zrozumiałej informacji o tym, czym jest ten wskaźnik, kto nim zarządza, w jaki sposób się go wylicza i jakie czynniki decydują o jego wahaniach. Co równie istotne, konsument musi zostać poinformowany o możliwych konsekwencjach stosowania takiego mechanizmu, aby móc realnie oszacować ryzyko i całkowity koszt kredytu. Sama wiedza, że oprocentowanie jest zmienne, nie wystarcza – konieczne jest zrozumienie, jak ta zmienność powstaje i jakie może mieć skutki finansowe.

W praktyce oznacza to, że wiele umów kredytowych może nie spełniać tego standardu. Banki zazwyczaj ograniczały się do lakonicznego wskazania, że oprocentowanie oparte jest o WIBOR powiększony o marżę. Tymczasem, zdaniem Rzecznika, aby spełnić wymogi Dyrektywy, konieczne było ujawnienie metody i głównych elementów wpływających na wartość wskaźnika. Brak takich informacji może zostać uznany za naruszenie zasady przejrzystości, a w konsekwencji – otworzyć drogę do uznania klauzuli oprocentowania za abuzywną.

Ta część opinii ma ogromne znaczenie praktyczne, ponieważ uderza w podstawową linię obrony banków i pokazuje, że samo odwołanie się do „powszechnego wskaźnika rynkowego” nie chroni instytucji finansowej przed zarzutem stosowania nieuczciwych warunków umownych. Konsument musi mieć realną szansę zrozumienia, jakie ryzyko bierze na siebie podpisując umowę – i to właśnie bank jest zobowiązany do dostarczenia mu tej wiedzy w sposób rzetelny i przejrzysty.

Do oceny całokształt relacji pomiędzy bankiem a konsumentem

Trzecie pytanie prejudycjalne dotyczyło tego, czy zapisy umowne odwołujące się do WIBOR mogą zostać uznane za sprzeczne z wymogami dobrej wiary i czy prowadzą one do znaczącej nierównowagi praw i obowiązków stron ze szkodą dla konsumenta. Rzecznik Generalny wskazał, że zgodnie z art. 3 ust. 1 Dyrektywy 93/13 sąd krajowy ma obowiązek ocenić, czy takie postanowienie rzeczywiście obciąża konsumenta w sposób nieuczciwy. Kluczowe w tej ocenie jest to, czy kredytobiorca miał możliwość świadomego podjęcia decyzji – a więc czy został w pełni i rzetelnie poinformowany o naturze wskaźnika WIBOR, o sposobie jego ustalania i o ryzyku, jakie niesie ze sobą zmienna stopa procentowa.

Rzecznik mocno zaakcentował, że nie chodzi wyłącznie o samą obecność klauzuli w umowie, lecz o całokształt relacji pomiędzy bankiem a konsumentem. Jeżeli klient został pozbawiony realnej szansy na ocenę ryzyka – bo nie przedstawiono mu żadnych symulacji, nie wyjaśniono mechanizmu działania wskaźnika ani nie wskazano czynników mogących powodować jego wahania – to nie można uznać, że wyraził on świadomą i wolną zgodę na tak istotny element umowy. Wówczas dochodzi do naruszenia równowagi kontraktowej, ponieważ całość ryzyka zostaje przerzucona na konsumenta, podczas gdy bank zachowuje wszystkie korzyści płynące z konstrukcji zmiennego oprocentowania.

Ta część opinii ma ogromne znaczenie praktyczne, ponieważ nakazuje sądom badać nie tylko literalne brzmienie umowy, ale również kontekst jej zawarcia. Z perspektywy konsumenta kluczowe jest bowiem nie to, co znalazło się w umowie jednym zdaniem, lecz czy w momencie podpisywania dokumentu dysponował wiedzą pozwalającą mu ocenić konsekwencje finansowe na przestrzeni 20 czy 30 lat. Rzecznik mówi wprost: sąd krajowy powinien analizować, czy konsument – mając wszystkie informacje – faktycznie zgodziłby się na przyjęcie takiego ryzyka.

Otwarta droga do bardzo szerokiej kontroli umów kredytowych

Otwiera to drogę do bardzo szerokiej kontroli umów kredytowych. Banki przez lata stosowały uproszczony model informowania klientów, ograniczając się do ogólnej wzmianki o zmiennym oprocentowaniu, bez wyjaśniania istoty wskaźnika referencyjnego. W efekcie kredytobiorcy podejmowali decyzję w warunkach asymetrii informacji – a to właśnie ten brak równowagi jest sednem problemu, który Dyrektywa 93/13 nakazuje eliminować. W praktyce oznacza to, że sądy w Polsce będą musiały przyglądać się nie tylko temu, jak brzmi umowa, ale również temu, jak bank przygotował klienta do jej podpisania. Jeżeli okaże się, że konsument nie miał szansy zrozumieć mechanizmu WIBOR i świadomie zaakceptować ryzyka, klauzula taka może zostać uznana za nieuczciwą, a w konsekwencji – wyeliminowana z umowy.

Czwarte pytanie prejudycjalne dotyczyło tego, czy po wyeliminowaniu z umowy klauzuli dotyczącej WIBOR możliwe jest dalsze funkcjonowanie kredytu w oparciu wyłącznie o marżę banku – a więc przekształcenie kredytu ze zmiennego na stały. Na to pytanie Rzecznik Generalny nie udzielił jednoznacznej odpowiedzi. Nie wskazał, czy taki zabieg jest dopuszczalny, pozostawiając tę ocenę sądom krajowym. Oznacza to, że w polskich sądach będą możliwe dwie drogi. Pierwsza – to uznanie całej umowy za nieważną, jeśli bez WIBOR nie może ona dalej funkcjonować. Druga – to usunięcie jedynie abuzywnego elementu, czyli wskaźnika referencyjnego i pozostawienie oprocentowania wyłącznie w oparciu o marżę banku. W tym wariancie kredyt zmieniłby charakter ze zmiennego na stały, a konsumenci zyskaliby stabilność raty, której pozbawieni byli w pierwotnym kontrakcie.

Brak jednoznacznej odpowiedzi nie jest przypadkowy – Rzecznik Generalny świadomie pozostawił tę decyzję w gestii sądów krajowych, podkreślając, że każda sprawa wymaga indywidualnej oceny. Ostatecznie więc to polskie sądy będą musiały przesądzić, czy umowa bez WIBOR ma sens i czy może być wykonywana dalej, czy też powinna upaść w całości.

Opinia Rzecznika Generalnego TSUE w sprawie C-471/24 to bez wątpienia wstrząs dla banków i ogromna szansa dla kilku milionów Polaków spłacających kredyty złotowe oparte na WIBOR. Po raz pierwszy tak jednoznacznie potwierdzono, że klauzule dotyczące oprocentowania w oparciu o wskaźnik referencyjny mogą być badane pod kątem abuzywności, że banki miały obowiązek w sposób przejrzysty i zrozumiały informować o ryzyku zmiennej stopy procentowej, a sądy krajowe muszą ocenić, czy konsumenci w ogóle świadomie godzili się na takie zapisy.

To otwiera drogę do masowych sporów sądowych, bo praktyka pokazuje, że zdecydowana większość umów nie spełnia tych standardów. Banki przez lata ograniczały się do prostego wskazania „WIBOR + marża”, bez tłumaczenia, jak wskaźnik powstaje, kto go kontroluje i jakie ryzyka niesie dla kredytobiorcy. Teraz sądy będą musiały zadać pytanie: czy klient naprawdę miał wiedzę i wolę, aby zaakceptować takie warunki? Konsekwencje mogą być dwojakie – albo nieważność umowy i rozliczenie stron, albo usunięcie samego WIBOR i pozostawienie oprocentowania wyłącznie opartego na marży, co w praktyce oznacza przekształcenie kredytu w stałoprocentowy. Każdy z tych wariantów jest dla banków niezwykle kosztowny, a dla konsumentów – realnie korzystny. Dlatego dzisiejsza opinia to przełom: po frankowiczach przychodzi czas na złotówkowiczów, którzy dostają do ręki silny argument w walce o swoje prawa.

adwokat Karolina Pilawska

»» Odwiedź wgospodarce.pl na GOOGLE NEWS, aby codziennie śledzić aktualne informacje

Dziękujemy za przeczytanie artykułu!

Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.

Powiązane tematy

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych