Wielki, firmowy brat patrzy
Podnosząc kwestie związane z monitorowaniem pojazdów w pracy nie unikniemy pytania o prywatność. Ale czy rozpatrywanie spraw zawodowych w kategoriach prywatności nie jest przypadkiem pewnym pomyleniem pojęć?
Czyż nie należy nam się odrobina swobody? Otrzymując samochód służbowy nie dość, że jesteśmy cały czas lokalizowani, dane o naszych poczynaniach na drodze nieustannie przekazywane szefostwu, to jeszcze informacje o zakupach na stacji benzynowej prezes otrzymuje w czasie rzeczywistym. Piotr Pastuszka, prezes T-matic Systems „pociesza”, że firmy od dawna „podglądają” swoich pracowników w pojazdach służbowych. - W sumie systemy telematyczne nie są żadną nowością. Od wielu lat korzysta z nich wiele przedsiębiorstw logistycznych – tłumaczy Pastuszka.
Rozpatrywanie spraw zawodowych w kategoriach prywatności jest pewnym pomyleniem pojęć. Jeżeli przełożony obserwuje podwładnych podczas pracy to narusza ich prywatności? A jeśli przysłuchuje się rozmowom na tematy zawodowe lub też przegląda służbową skrzynkę mejlową nadto ingeruje w sferę osobistą? Wszystko co związane z naszym życiem zawodowym nie ma nic wspólnego z prywatnością, bowiem nie działamy w swoim imieniu, tylko reprezentujemy firmę. Pracodawca nie chce przecież kontrolować naszych wyjazdów na urlop, czy też intymnej korespondencji, tylko nasze poczynania zawodowe. A przecież, aby być w pracy nie musimy stać przy taśmie produkcyjnej – podróż w delegacje to także element naszych obowiązków służbowych. W dobie telematyki załatwianie spraw zakładowych przy użyciu prywatnego samochodu może zacząć wzbudzać większe pożądanie niż „urwanie się” służbówką.
Na tym jednak nie kończą się możliwości „wścibskiej telematyki”... Złapana guma, rozładowany akumulator, wyciek płynu chłodniczego to codzienność kierowców. Kiedy jednak na środku drogi nawali służbowy samochód stres jest podwójny. Po pierwsze sama wyskakująca znienacka usterka nie należy do przyjemności, a po drugie każda obsuwa czasowa maluje przed oczami wizję spóźnienia się na ważne spotkanie. I tu z pomocą przychodzi telematyka. Systemy do zarządzania flotami same wykrywają awarię i informują o zdarzeniu assistance. Pracownikowi pozostaje tylko ustawić się na poboczu i poczekać na pomoc. Podobnie dzieje się w razie wypadku. Będąc pod stałym nadzorem możemy mieć pewność, że odpowiednie służby zostaną o zajściu w mgnieniu oka poinformowane. Abstrahując od wygody, jaką niesie za sobą owo rozwiązanie, w sytuacji skrajnej wcześniejszy przyjazd pogotowia ratunkowego wielokrotnie zwiększa szanse ofiar na przeżycie.
Albo delegacja. Urywają się telefony, co chwilę przychodzą mejle, a tu spotkanie za spotkaniem, konieczność myślenia o czterech rzeczach naraz... i walające się po całym wozie faktury za paliwo. Część zgubionych, druga część ze złym NIPem, trzecia część z błędnym numerem rejestracyjnym. A połowa z zakupionego na koszt pracodawcy paliwa i tak wylądowała w bezdennym baku prywatnego pojazdu wysłanego w delegację pracownika. To zamierzchła przeszłość. Obecnie firmy korzystają z bezgotówkowych rozwiązań taki jak chociażby uniwersalne karty flotowe, które pozwalają wyposażyć każdego pracownika w bezgotówkowy środek płatniczy działający na wybranych stacjach benzynowych czy systemach opłat za przejazd autostradą. Karty flotowe pozwalają pracodawcy na podgląd wszystkich transakcji w czasie rzeczywistym (w każdej chwili może zablokować wybraną kartę lub zmienić limity jej przypisane). Z kolei pracownicy nie muszą zbierać faktur, pamiętać NIP-ów, ani podawać numerów rejestracyjnych.