Beton wygrywa przetargi GDKKiA. Polskie drogi znów "skręcone"?
Generalna Dyrekcja Dróg Krajowych i Autostrad (GDDKiA) oświadczyła niedawno, że duża część autostrad, ekspresówek i obwodnic, które chce zbudować w latach 2014-2020, będzie mieć nawierzchnię betonową. Bardzo zaskoczyła tym branżę drogową, szczególnie polskie firmy.
Ogólnopolska Izba Gospodarcza Drogownictwa (OIGD) alarmuje, że polskie firmy, budujące drogi, nie są do tego przygotowane. Że odpowiednim sprzętem, technologiami i doświadczeniem w budowie dróg betonowych dysponują u nas głównie firmy zagraniczne. Że doprowadzi to do drastycznego ograniczenia konkurencji wśród wykonawców. Skończyć się więc może tym, że planowane przez GDDKiA do 2020 r. drogi betonowe - o łącznej długości ponad 800 km (będzie to stanowić 27 proc. wszystkich budowanych w tym czasie przez „Gdakę” dróg) - będą budować tylko firmy zagraniczne. I że wybudują je bardzo drogo i najprawdopodobniej z dużym opóźnieniem.
Sam pomysł budowania ekspresówek, autostrad i obwodnic z betonową nawierzchnią nie jest zły. Są wprawdzie one droższe w budowie od asfaltowych, ale za to dużo trwalsze i tańsze od nich w eksploatacji. Bo niszczą się bez porównania wolniej niż asfaltowe, dużo rzadziej wymagają remontów i napraw. Są – w przeciwieństwie do asfaltu - odporne na zniszczenia przez mróz czy upał i nasilony ruch ciężarówek. Na dodatek można je w całości zbudować z krajowego surowca (cement produkuje się w Polsce z wapienia z krajowych złóż), czego nie da się powiedzieć o asfalcie, który wytwarza się z ropy i żwiru.
Sęk w tym, że do układania nawierzchni betonowej potrzebny jest inny sprzęt niż asfaltowej, a w dodatku na jego zakup – jak twierdzi Ogólnopolska Izba Gospodarcza Drogownictwa –polskich firm budowlanych po prostu dziś nie stać. Że wylewanie betonowej drogi jest trudniejsze (wymaga dużo większej precyzji) niż w przypadku asfaltu. Że trzeba umieć to robić, dysponować potrzebną do tego wiedzą i technologiami. A – jako, że takich dróg dotychczas prawie u nas się nie budowało – to krajowe firmy drogowe na ogół nie dysponują ani odpowiednim sprzętem ani technologiami ani doświadczeniem w układaniu takiej nawierzchni, których Generalna Dyrekcja Dróg Krajowych i Autostrad zapewne będzie – także w postaci referencji - wymagać.
To zaś oznacza, że nawet jeśli dokupią potrzebny sprzęt, to i tak w przetargach na budowę takich dróg będą na przegranej pozycji. Główny zarzut krajowych firm drogowych brzmi więc tak: nie jesteśmy przeciwni budowie dróg betonowych, ale branża powinna dowiedzieć się o tej zmianie kilka lat wcześniej. By mieć czas na przygotowanie się do niej. Ogólnopolska Izba Gospodarcza Drogownictwa wskazuje też, że nie przeanalizowano potencjału firm wykonawczych, działających w Polsce, w zestawieniu z tym, ile dróg betonowych do 2020 r. ma u nas powstać. Jeśli jest go pod tym względem za mało, to ów fakt może przyczynić się do kolejnych potwornych opóźnień w budowie ważnych dla kraju arterii (przy tej okazji warto przypomnieć, że niektóre drogi, które miały być gotowe na Euro 2012, nie są zbudowane po dziś dzień, chodzi np. o autostradę A4 między Rzeszowem a granicą z Ukrainą).
Generalna Dyrekcja Dróg Krajowych i Autostrad odpiera te zarzuty, twierdząc, że planowane przez nią drogi betonowe zaczną być budowane dopiero za 2-3 lata. Więc krajowe firmy mają – jej zdaniem - jeszcze sporo czasu na przygotowanie się do tej zmiany, m.in. na zakup odpowiedniego sprzętu. Czy rzeczywiście tak jest? Niekoniecznie, bo GDDKiA już ogłosiła przetarg na część dróg, które mają mieć nawierzchnię betonową. To m.in. Południowa Obwodnica Warszawy. A przystępując do takich przetargów trzeba będzie wykazać, że ma się zarówno potrzebny sprzęt, jak i dysponuje doświadczeniem w budowaniu dróg betonowych.
Więcej o kontrowersjach wokół budowy polskich dróg i GDDKiA czytaj tutaj: "NOWA AFERA DROGOWA? To BÖGL a KRÝSL odstąpiło od kontraktu na A2, a nie GDDKiA. Urzędnicy znowu kręcą przy polskich autostradach!