Opinie

Ekologiczna kariera

Tomasz Szymborski

Tomasz Szymborski

Dziennikarz śledczy. Laureat Nagrody Watergate SDP za publikacje z zakresu dziennikarstwa śledczego ( 2003 r.).

  • Opublikowano: 29 kwietnia 2015, 15:25

  • Powiększ tekst

By żyło się lepiej! – hasło Platformy Obywatelskiej nadal aktualne i patologiczne.

Niedawno wiceprezesem Wojewódzkiego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej w Katowicach została Agnieszka Kostempska, działaczka PO. Niepotrzebny był konkurs, bo wiceprezesem w kraju Platformy Obywatelskiej zostaje się przez mianowanie i wystarcza legitymacja partyjna.

Nowa wiceprezes będzie się zajmować nadzorowaniem Zespołu Ochrony Atmosfery i Powierzchni Ziemi. Zespół, który jej podlega to kilkoro pracowników i miliony złotych do wydania.

W awansie Kostempskiej nie przeszkodziło ujawnienie kilka miesięcy temu, że ta działaczka PO podczas kampanii wyborczej od długiego czasu była chora i miała zwolnienie lekarskie. Wtedy Kostempska chciała, na szczęście bez powodzenia, zostać prezydentem Mysłowic. Pobierała podczas kampanii wyborczej zasiłek chorobowy z ZUS, jak przystało na przedstawicielkę kasty „nietykalnych”. Zasiłek był niemały, bo Kostempska była wiceprezesem samorządowej spółki w Sosnowcu. Władze ZUS także nie miały nic przeciwko prowadzeniu kampanii wyborczej na zwolnieniu lekarskim. Sorry, taki mamy kraj.

Agnieszka Kostempska to ta sama działaczka partyjna, która skierowała onegdaj do sądu przeciwko mnie prywatny akt oskarżenia za to, iż rzekomo miałem ją nazywać „Barbie”. To miało być zniesławiające. Sąd jednak był innego zdania.

Rodzina na swoim

Wiceprezes Kostempska zapewne zrobi wszystko, aby pomóc swemu mężowi, Dawidowi Kostempskiemu, który jest prezydentem Świętochłowic. Kostempski – prezydent nadzoruje największą ekologiczną inwestycję w mieście. Dziesiątki milionów złotych z funduszy europejskich miały zostać wydane na rewitalizacje śmierdzącego i trującego stawu Kalina. Wcześniej miliony kosztował ekologiczny basen pod gołym niebem, w którym wodę miały oczyszczać jakieś roślinki. W ubiegłym roku basen był czynny kilka tygodni, bo nie dopisała pogoda.

To Fundusz ma nadzorować i rozliczać rewitalizację stawu Kalina. Ponad 6 mln zł pożyczki obiecał też miastu Wojewódzki Fundusz Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej w Katowicach, który jest także tzw. instytucją pośredniczącą. Czyli powinien monitorować i rozliczyć inwestycję.

Tak się składa, że największe wizerunkowe wpadki prezydenta Świętochłowic wiążą się z ekologią. Ma pecha. Na razie gigantycznym niewypałem okazała się rewitalizacja stawu Kalina, wątpliwej atrakcji jednej z dzielnic miasta. Ów staw to zbiornik rakotwórczych fenoli, węglowodorów aromatycznych, pirydyny i dioksyn – jednych z najsilniejszych trucizn, które wywołują poronienia i wady płodu.

Rewitalizacja tego zbiornika, według mrzonek Kostempskiego, który podobno „zdobył” na ten cel miliony euro unijnej dotacji rozpoczęła się od… wycięcia ponad tysiąca drzew, które rosły nad brzegiem i były naturalną barierą przed toksycznymi wyziewami.

Opary Kaliny

Zamiast czystej wody i pływających ryb, po kilku miesiącach wybuchł skandal. Wykonawca, który wygrał przetarg (spółka VIG z Dąbrowy Górniczej), zszedł z placu budowy. Nie chciał firmować kryminalnej fikcji. Stwierdził, iż narzucona przez inwestora, czyli urząd miasta metoda rewitalizacji jest zła i nie gwarantuje uzyskania „efektu ekologicznego”. A stężenie toksycznych substancji jest kilka tysięcy razy wyższe, niż deklarował to Urząd Miasta.

Ogłoszony został drugi przetarg, ale równie szybko został unieważniony. Nie ma już szans, aby inwestycja została w tym roku zakończona. Środki unijne przepadną, a miasto będzie musiało zwrócić WFOŚiGW „tylko” 2 mln złotych dotacji. Prawie 10 mln złotych powinno też zapłacić wykonawcy, który zrezygnował z prowadzenia dalszych robót.

Staw Kalina jest groźny dla zdrowia nie tylko z powodu swojej zawartości. Dziennikarz Grzegorz Mika, prezes Śląskiej Telewizji Miejskiej w Świętochłowicach dostaje pogróżki. Lokalni przedsiębiorcy boja się reklamować w jego stacji, gdyż może to grozić represjami ze strony urzędników. Mika czuje się zagrożony, ale nie rezygnuje z drążenia tematów niewygodnych.

Dawid Kostempski już zapowiada, że miasto weźmie udział w konkursie, żeby zdobyć dotację na prace z nowego unijnego budżetu na lata 2014-2020. Konkurs z Programu Operacyjnego Infrastruktura i Środowisko ma być ogłoszony na przełomie tego i przyszłego roku. Dotacje rozdzieli Narodowy Fundusz Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej.

Opowieści męża wiceprezeski WFOŚiGW o tym, że nie ma konfliktu interesów pomiędzy stanowiskiem jego żony, a nadzorowaniem rewitalizacji przez Fundusz, są naiwne. Podobnie, jak wypowiedź w Gazecie Wyborczej Michała Gramatyki, rzecznika tej instytucji:

„Obecność Agnieszki Kostempskiej w zarządzie funduszu nie będzie miała żadnego wpływu na decyzje w sprawie inwestycji dotyczącej stawu Kalina. Uchwały funduszu podejmowane są kolegialnie, a co ważniejsze, zgodnie z obowiązującym tu kodeksem etyki. Pani Kostempska, tak jak każdy pracownik naszej instytucji, w przypadku braku możliwości zachowania zasady obiektywizmu i bezstronności będzie zobowiązana do wyłączenia się od udziału w sprawie”.

Zgodnie ze statutem WFOŚiGW w Katowicach (§ 20 pkt. 2): „Do dokonywania czynności prawnych w zakresie praw i obowiązków majątkowych Wojewódzkiego Funduszu, oprócz Prezesa Zarządu są upoważnione dwie osoby działające łącznie, spośród: 1) pozostałych członków Zarządu; 2) pełnomocników powołanych przez Prezesa Zarządu, działających w granicach swojego umocowania”. - Obecny prezes, niejaki Pilot z PSL chce mieć święty spokój. Nie będzie ryzykować konfliktu z panią z PO, bo chce mieć tę posadę. Dlatego nowa pani wiceprezes będzie mogła pomóc mężowi – wyjaśnia jeden z wyższych rangą urzędników Funduszu.

Nawiasem mówiąc Dawid Kostempski ma „słabość” do zajmowania się odpadami. 3 czerwca 2008 roku gdy był już radnym Katowic, jako właściciel Firmy Recykler otrzymał, wydaną z upoważnienia Prezydenta Miasta Katowice Piotra Uszoka, decyzję zezwalającą na zbieranie i transport odpadów. Szybko, bo 28 czerwca tego samego roku ogłoszona zostaje przez Firmę Recykler pod patronatem Prezydenta Miasta, akcja zbiórki tzw. elektrośmieci w ramach stworzonego przez Recykler systemu „Przynieś z mieszkania do punktu zbierania”.

Czy nie było to wykorzystanie wówczas swego stanowiska? Takich firm jest sporo, ale tylko jedna należała do radnego, na dodatek ówczesnego asystenta Jerzego Buzka. Taki handicap.

Wzrok śledczych spoczywa na kulisach przetargu na wywóz i utylizację śmieci, ogłoszony przez gminę. Ku zaskoczeniu wszystkich nie wygrała gminna spółka MPGK ze Świętochłowic, ale prywatna firma z miasta obok, która… później zleciła wywóz śmieci przegranej. Nasuwa się pytanie: skoro zwycięzca przetargu zaproponował znacznie niższe stawki, to dlaczego podwykonawcą jest MPGK? Na osłodę porażki?

Powiązane tematy

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych