Nikt nie zadba lepiej o twoje wakacje, niż ty sam
A miało być tak pięknie… - powiemy znów w ślad za słowami piosenki, jak mantrę powtarzając o zaniedbaniu, a wręcz bezczynności tych, którzy mieli sprawić, aby turysta, dotknięty upadłością biura podróży, czuł się mimo wszystko bezpiecznie.
Margaret Tchatcher, która odeszła od nas w ostatnich dniach zwykła mawiać: Nie chcemy takiego społeczeństwa, w którym państwo odpowiada za wszystko, a nikt nie odpowiada za państwo. Nasi prominentni rządzący stosują tę zasadę połowicznie; ani nikt nie odpowiada za państwo, ani też państwo nie odpowiada za nic, tym bardziej za turystę, pozostawionego w przypadku „zwinięcia się” biura podróży zupełnie samemu sobie.
Wciąż jeszcze w naszej pamięci brzmią czołówki prasowych doniesień sprzed roku, kiedy to spektakularne upadłości dotykały takie biura jak, Sky Club z marką Traida, Alba Tour, Africano Travel, Atena Travel, a w poprzednich latach m.in. Orbis Travel, Selectours, czy Excalibur Tours.
Zaraz po nich hucznie zapowiadano, iż istnieje nagląca potrzeba stworzenia przepisów prawnych, które w sposób kompleksowy zabezpieczą interesy poszkodowanych klientów. Propozycje zmian w prawie formułowane były przez samą branżę touroperatorów, którzy w sprawie organizowali wiele spotkań w formie tzw. „okrągłego stołu”, zapraszając do udziału przedstawicieli resortu sportu, który odpowiada za tę materię.
Ostatecznie jednak, ani spod pióra minister sportu, ani też sejmowej komisji ds. kultury fizycznej, sportu i turystyki nie doczekaliśmy się wypracowania takich rozwiązań, które uleczą obecną sytuację. Teraz, im bliżej zbliżającego się wakacyjnego szczytu sezonu turystycznego, w mediach słyszymy coraz częściej prognozy, opinie i poradniki, jak uchronić się przed upadłością wielu biur podróży, która wskutek bezczynności władz niechybnie zbliża się ze zdwojoną siłą w roku obecnym.
Co zatem powinny zrobić biura podróży? Form obowiązkowego zabezpieczenia finansowego biur podróży na wypadek niewypłacalności jest kilka, m.in.: zawarcie umowy gwarancji bankowej lub ubezpieczeniowej, zawarcie umowy ubezpieczenia na rzecz klientów, lub przyjmowanie wpłat klientów wyłącznie na rachunek powierniczy jeżeli usługi turystyczne wykonywane są wyłącznie na terenie kraju. Doświadczenie uczy nas jednak, iż to czasami wciąż zbyt mało. W praktyce wielu organizatorów turystyki korzysta z opcji gwarancji bankowej i ubezpieczeniowej, której wysokość jest ustalana przez samego zainteresowanego przedsiębiorcę. Zgodnie z ustawą o usługach turystycznych minister właściwy ds. finansów może jedynie określić minimalną wartość tej sumy. W rezultacie mamy do czynienia z sytuacją, w której w przypadku ogłoszenia upadłości, suma gwarancji bankowej często nie wystarcza nawet na pokrycie kosztów powrotu klientów do Polski, nie mówiąc już o spłacie pozostałych zobowiązań, w tym zwrotu przedpłaty za imprezę turystyczną, którą wpłacili klienci, którzy jeszcze w podróż nie wyruszyli. W takiej sytuacji za sprowadzenie turystów do kraju odpowiada i płaci marszałek województwa, (czyt. podatnik) na terenie którego dane biuro podróży zarejestrowało swoją działalność. W tym roku jednak to tylko teoria, gdyż wiele Urzędów Marszałkowskich, już teraz zapowiedziało, że nie pokryje kosztów powrotu, gdyż są one ostatecznie kwestionowane przez Regionalne Izby Obrachunkowe. Działaniem ad hoc ma być na ten sezon tylko i wyłącznie rozporządzenie ministra Rostowskiego o podniesieniu minimalnej stawki gwarancji bankowej, a i tak to nic pewnego, czy uda się wprowadzić przepisy przed nowym sezonem turystycznym. Ponadto nowe gwarancje mogłyby zacząć obowiązywać dopiero po wygaśnięciu umów obecnie podpisanych, co w większości przypadków wiąże się z okresem już po zakończeniu szczytu turystycznego, a nawet zimą. Zgodnie z propozycją resortu finansów wysokość minimalnych gwarancji zależeć będzie od tego, z jak dużym wyprzedzeniem biuro podróży pobiera od klientów zaliczki na poczet wycieczek. Jeśli będzie to miało miejsce do 30 dni, minimalna suma gwarancji będzie wynosiła 12 proc. rocznego przychodu, ale nie mniej niż 149 tys. euro. Biura zbierające zaliczki 30–180 dni przed imprezą zapłacą 17 proc. rocznych przychodów (nie mniej niż 212 tys. euro), a touroperatorzy pobierający je powyżej 180 dni – 20 proc. rocznych przychodów, zaś nie mniej niż 250 tys. euro.
Podniesienie sum gwarancji może w bardzo krótkim czasie doprowadzić do upadłości średnich i małych biur, także tych działających uczciwie, których zwyczajnie nie będzie stać na takie zabezpieczenie. Oponenci takich rozwiązań sugerują, iż w związku z tą sytuacją może dość do znaczącego ograniczenia konkurencji na rynku. Jak szacują specjaliści bankructwem w tym sezonie może być zagrożonych nawet tysiąc firm.
Jednak niezależnie od wielkości i obrotów biura podróży, w przypadku bankructwa emocje wśród klientów pojawiają się te same: poczucie bycia oszukanym, żal straconych pieniędzy i rozgoryczenie z powodu zwyczajnie zmarnowanego urlopu – tego nie da się wycenić. Dlatego, co zrobić w sytuacji kiedy na spore ryzyko wystawia nas brak odpowiednich uregulowań prawnych?
Nic nie zabezpieczy nas lepiej, jak własna przezorność, spostrzegawczość i minimum wiedzy, jaką powinniśmy posiadać „kupując” wakacje, aby nie dać się nabić w butelkę. Podejrzliwość powinny budzić wszelkie oferty, proponujące wymarzone wakacje w atrakcyjnym, zagranicznym kurorcie w standardzie all inclusive za dziwnie niewielkie pieniądze. Nie oszukujmy się. W czasach marnej koniunktury, wakacje oferowane po cenach dumpingowych są zwyczajnie nierealne. Żaden organizator turystyki, przewoźnik, hotelarz, czy restaurator nie jest w stanie w dzisiejszych czasach wykonywać swoich usług zdecydowanie poniżej kosztów.
Musimy mieć na uwadze, iż często chęć skorzystania z zagranicznej wycieczki za wszelką cenę, obnaża naszą ludzką naiwność. Potwierdzają to badania, jakie w ubiegłym roku przeprowadził Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów, z których wynika, że 57% badanych turystów nie czyta w ogóle umów przed wyborem biura podróży, a zaledwie 7% zdaje sobie sprawę z faktu, iż na reklamowanie nieudanej imprezy turystycznej ma 30 dni. Szokują dane mówiące o tym, że tylko 17% konsumentów wie, gdzie i jak można sprawdzić czy dane biuro podróży działa legalnie, nie wiedząc o rejestrach, jakie prowadzone są przez każdy z urzędów marszałkowskich.
A to właśnie Urząd Marszałkowski, odpowiedni dla województwa, gdzie swoją działalność zarejestrowało biuro podróży jest pierwszym i podstawowym miejscem, gdzie możemy zasięgnąć informacji na temat wiarygodności podmiotu, któremu zlecamy organizację wypoczynku.
Korzystajmy zatem z ofert sprawdzonych, powszechnie znanych u organizatorów lub agentów o ugruntowanej pozycji na rynku. Nie do przecenienia są także wszelkie rady i wskazówki znajomych, czy rodziny, którzy wcześniej korzystali z usług danego touroperatora.
Jeżeli powyższe w dalszym ciągu nas nie przekonuje, mając do dyspozycji Internet i głowę pełną pomysłów postarajmy się zorganizować letni wypoczynek na własną rękę – bez pośredników. Metoda ta znajduje coraz większe rzesze zainteresowanych, a wówczas ewentualne pretensje, co do niewłaściwie wydanych pieniędzy, czy zmarnowanego urlopu możemy mieć tylko do siebie.
POLECAMY wSklepiku.pl: "Turystyka międzynarodowa w globalnej gospodarce"