Polityka pozornie bierze górę nad gospodarką
Generalnie można powiedzieć, że indeksy rynku akcji w USA spadły poniżej poziomu z początku roku. Czy to źle, jeśli spojrzeć na tak „poważne” „straty” z perspektywy globalnego inwestora. Otóż, nie i w tym właśnie tkwi magiczna tajemnica światowych giełd… Dziś, jeśli spieniężyć akcje Apple lub Alphabet, to za pozyskane środki można nabyć 30, 40 albo i 50 proc. więcej akcji chińskiego Alibaby, Tencent czy Baidu niż miałoby to miejsce na początku bieżącego roku. Europejskie indeksy okazują się zawieszone gdzieś pośrodku między tymi z Państwa Środka a tymi z USA.
Z jednym wyjątkiem (pomijając szczegółowe uzasadnienie) tj. giełdy we Frankfurcie nad Menem, której porażka okazuje się niemal równie dotkliwa jak tej z Szanghaju. Szczególnie, jeśli skupimy uwagę na sektorach samochodowym, energetycznym i instytucji finansowych.
Jakie są tego powody? Otóż, prezydent Donald Trump postawił przed swoją administracją niebagatelne acz… wielce polityczne zadanie: zrównoważyć bilanse handlowe USA z ChRL z RFN. Przygotowania do tej operacji trwały dość długo, bo wymagały zgody Kongresu. Kiedy jednak uchwalono ustawy o cięciach podatkowych, repatriacji zysków i programie inwestycji infrastrukturalnych, machina gospodarczo-finansowa administracji Trumpa od razu ruszyła z miejsca z zawrotnym przyśpieszeniem niczym Ferrari Formuły I, a cła przede wszystkim na chińskie towary niczym lawina pogrążyły firmy, giełdy, rynek długu i lokalną walutę Państwa Środka. W przypadku Niemiec, już sama groźba i zapowiedź znacznej zwyżki ceł wystarczyły…
Wielki gambit jak dotychczas powiódł się bez zastrzeżeń, czego pośrednią ofiarą okazała się kanclerz Niemiec Angela Merkel, która w istocie rzeczy zapowiedziała swą rezygnację nie tylko ze stanowiska przewodniczącej CDU… Przy czym giełda we Frankfurcie za panią Kanclerz dziś nie zapłakała… Przeciwnie: „baba z wozu, koniom lżej” zdaje się mówić świat finansów uwolniony od politycznej poprawności i brzemienia zbędnego i nadmiernego ciężaru.