Kupować... Co? Mieszkania!
Z miesiąca na miesiąc rynek mieszkaniowy puchnie. I to zarówno pod względem podaży, jak i popytu. Nie sprawdzają się prognozy wieszczące pęknięcie bańki mieszkaniowej, co już przerabialiśmy w 2008 roku. Teraz fakty przeczą pesymizmowi ekspertów.
A fakty są twarde. Po pierwsze, rośnie liczba zaciąganych kredytów hipotecznych. BIK szacuje, ze w stosunku do ub roku dynamika sięga tu ponad 8 proc. Po drugie, wzrasta kwota kredytu, o która się starają kliencie banków. Teraz jest to już średnio 283 tys. zł. A plany Polaków są wręcz szokujące. Tylko 8 proc. z nich nie planuje „inwestycji” mieszkaniowej w najbliższym czasie, podczas gdy np. w Niemczech, aż 1/3 w ogóle nie myśli o tym. Po stronie podaży też dominuje w Polsce optymizm. Przybywa, jak podaje GUS, rozpoczętych inwestycji. Oczywiście dominują wielkie miasta, ale do nich dołączają ośrodki w skali 100-200 tys.mieszkańców.
Dlaczego Polacy tak mocno uwierzyli w siłę posiadania nieruchomości? Powody mają charakter przede wszystkim ekonomiczny. Dobra koniunktura gospodarcza, niskie bezrobocie, transfery społeczne (500 plus itp) oraz atmosfera optymizmu robią swoje.
Trzeba też spojrzeć na sytuację klientów z punktu widzenia oszczędzania. Okazuje się, że mieszkania są jedyną alternatywą dla nisko opłacalnych lokat bankowych, obligacji czy ryzykownej grze na giełdzie. Stąd lokowanie w nieruchomości jest czymś naturalnym. Tym bardziej,że profity można ciągnąć nie tylko ze wzrostu wartości rynkowej lokum, ale także z jego wynajmu.
Do tego można dodać specyficznie polskie podejście do sposobu życia. Polacy są mało mobilni. Stąd wolą mieć mieszkanie na własność niż wynajmować. Dlatego kupują. Wiedzą bowiem, że raczej za pracą się nie przeprowadzą.
W przeciwieństwie też do innych nacji europejskich Polakom nie przeszkadza mieszkanie poza centrum miasta i czasochłonne dojazdy.
Wnioski z tego są oczywiste. Ceny nieruchomości nie będą spadać. Będą nadal szybko rosły. Dynamika zależeć będzie od tempa wzrostu inflacji, wielkości podaży i wysokości oprocentowania lokat (tu nic nie zapowiada zmiany). Ceny w Warszawie w okolicach 15 tys. zł/m kw nie będą dziwić pod koniec roku.Blisko 10 tys. zł/m kw w Gdańsku, Wrocławiu czy Poznaniu już zaczynają być akceptowalne przez klientów. A Łćdź, Białystok, Lublin czy Szczecin mogą awansować do grona „ośmiotysieczników”, kiedyś zarezerwowanego dla największych aglomeracji.