Gamingowa historia odrodzona
Wydanie klasycznych gier RPG na konsole najnowszej generacji jest prawdziwym wydarzeniem. Nie tylko dlatego, że pozwala nowym graczom na zapoznanie się z klasycznymi tytułami ale też dlatego, że jest to szansa na obcowanie z wybitnymi dziełami kultury.
Czy w dzisiejszych czasach problemów nastręcza obejrzenie obrazu jakim jest Mona Liza? Zdecydowanie nie - obraz możemy szybko wyguglać i oglądać w sieci w wysokiej rozdzielczości. A może problemem jest wysłuchanie symfonii Bethovena? Także nie - YouTube oferuje rozmaite aranżacje i szansę na poznanie wybitnych dzieł muzyki w takiej formie w jakiej nam odpowiada.
A gry? Cóż, tu sprawa jest trudniejsza - najwybitniejsza dzieła gamingu zostały wydane lata temu i ich uruchomienie może sprawiać problemy, zaś gracze konsolowi mieli praktycznie zerowe szanse na poznanie wybitnych dzieł branży. Aż do teraz.
Studio Beamdog zdecydowało się na prezentację klasycznych gier RPG na konsolach najnowszych generacji, i to w formacie korzystnym dla współczesnego odbiorcy. Korzystnym, to znaczy - działającym sprawnie, z poprawkami sterowania i rozgrywki oraz perfekcyjnej optymalizacji (odróżniającej te konwersje od fatalnej, w moim przekonaniu, konsolowej konwersji „Pillars of Eternity”).
Ale czy gry sprzed 20 lat w ogóle mają na konsolach współczesnej generacji rację bytu? I czy, najtrudniejsze pytanie, nadal są grywalne? Przyznam, że na to ostatnie pytanie lękałem się szukać odpowiedzi - czy bowiem nie jest tak, że często nostalgia zaburza naszą ocenę rzeczywistości? Wiele produkcji, które wspominamy z rozrzewnieniem po latach okazuje się przeciętnymi. Czy „Baldurs Gate”, „Icewind Dale” lub „Planescape: Torment” nadal są grywalne? A może dla współczesnego odbiorcy to tytuły pozbawione innej wartości niż historyczna?
Odpowiedź jest na szczęście dobra: wszystkie cztery tytuły, a także specjalny dodatek „Siege of Dragonspear” są nadal nie tylko grywalne ale wręcz jakościowo przeganiają większość współczesnych eRPeGów. Dość powiedzieć, że mimo rozegranych setek godzin w okresie młodości teraz odkrywam rzeczy, zadania i wydarzenia, które mi wtedy umknęły… nie wspominając o dodanym przez twórców, nowym contencie.
Rozgrywka nie uległa więc zmianom - wciąż jest to klasyczny model drużynowego RPG. W „Baldurs Gate” czy „Planescape: Torment”, do przodu gna nas fabuła, w „Icewind Dale” z kolei - walki. Jedno i drugie opracowane jest z pietyzmem i wysokim stopniem komplikacji, który, mimo ogromu, nie odstrasza dzięki wygodnemu sterowaniu. Tak, sterowaniu - największym niepokojem napawało mnie bowiem przesiadanie się z klawiatury+myszy na system padowy. Teraz jednak, po kilkudziesięciu godzinach spędzonych w grze mam pewność, że eksperyment się udał. Na tyle dobrze, że dla mnie, osobiście, sterowanie na padzie jest wręcz… wygodniejsze! Widać to szczególnie przy rzucaniu czarów, które w czasie walki dzięki dwóm, trzem ruchom gałki staje się znacznie wygodniejsze. Graficznie gry może współcześnie nie imponują ale wciąż, mimo dwóch dekad na karku, wyglądają dobrze! Poza „Baldurs Gate 1” nie zdarzyła mi się sytuacja by coś na monitorze było niewyraźne lub nieczytelne.
Czy gry te zaliczają po latach triumfalny comeback? Tak, zdecydowanie, bowiem wersje konsolowe są nie tylko doskonale przygotowane ale też - niezwykle grywalne. To naprawdę tytuły, które pochłoną ogromne ilości Waszego czasu. Mimo to warto po nie sięgnąć, warto też docenić inicjatywę prezentacji tych kultowych gier nowemu odbiorcy. Kto wie - może za kilka lat spełni się moje marzenie i powstanie platforma pozwalająca na wygodniejsze obcowanie z klasycznymi tytułami? Na ten moment najbliższe realizacji tego postulatu jest tworzone przez Polaków GoG.com, ale kto wie czy i gracze konsolowi nie otrzymają podobnej platformy? Warto temu kibicować, bowiem gaming jednak jest już elementem kultury. A wiele gier - dziełami sztuki.
Baldurs Gate, Icewind Dale, Planescape: Torment - Enhanced Edition
producent: Overhaul Games
wydawca: Beamdog
wydawca PL: CDP Dystrybucja Gier