TYLKO U NAS
Po co Niemcom Nord Stream 2
Rosyjski państwowy koncern Gazprom jest największym eksporterem gazu ziemnego do Europy. Jest to konsekwencja europejskiej rewolucji klimatycznej i liberalizacji rynku gazu w Unii Europejskiej. Dzięki temu Gazprom ma dostęp do kluczowych sektorów przemysłu i energetyki w Europie Zachodniej i Środkowej. Utworzył liczne wspólne przedsięwzięcia w celu budowy gazociągów i baz magazynowych w Europie - w Niemczech i w Austrii. Nord Stream 2 zapewni na długo dominację gazu z Rosji w UE. Zwłaszcza, jeśli Demokraci w USA szybko pogrzebią rewolucję łupkową, i zakończy się eksport amerykańskiego LNG na rynki europejskie.
Nord Stream 2 jest w Europie ideą kontrowersyjną. Jest oczywiste, że budowa tego gazociągu zwiększy uzależnienie Niemiec od gazu rosyjskiego. Choć jest tu także pomijana pewna symetria – Rosja będzie finansowo zależna od niemieckiego zapotrzebowania na gaz. To zaś zapotrzebowanie jest wynikiem przyjętej przez Niemcy polityki klimatycznej i konsekwencją niemieckiej Energiewende. Nord Stream 2 jest przez wpływowe koła polityczne i biznesowe Republiki Federalnej Niemiec traktowany jako konieczna strategia hedgingowa minimalizująca poważne problemy związane z transformacją energetyki do zeroemisyjnego celu w 2050 r.
Niespełna dwa tygodnie po zaprzysiężeniu nowego prezydenta USA Joego Bidena, jego ekipa rozważała zniesienie sankcji za wspieranie Gazpromu w budowie Nord Stream 2. Sankcje takie Kongres USA niemal jednogłośnie uchwalił pod koniec 2019 r., wstrzymując budowę gazociągu z Rosji, która była zaawansowana w 93 proc. Według dziennika „Handelsblatt” Stany Zjednoczone po raz pierwszy zasygnalizowały Niemcom, że są gotowe do rozmów o zniesieniu sankcji, które miały zablokować ukończenie i przekazanie do eksploatacji Nord Stream 2. Jak wiadomo, w ostatnich dniach urzędowania rząd poprzedniego prezydenta USA Donalda Trumpa nałożył sankcje na rosyjski statek, który miał kontynuować układanie Nord Stream 2 na podstawie ustawy CAATSA o sankcjach na Rosję, Iran i Koreę Północną, uchwalonej w 2017 r. Taka wisienka na torcie sankcji. To wszystko przestało być ważne wobec programu wyborczego i samego Bidena, i Demokratów zobowiązanych do realizacji Nowego Zielonego Ładu. Chodzi o zakończenie rewolucji łupkowej w USA. Jeśli nie będzie amerykańskiego gazu łupkowego, dla świata, w tym dla UE – będzie mieć poważne konsekwencje. Gaz ziemny będzie droższy, a Rosjanie oczywiście zyskają na wyeliminowaniu amerykańskiej konkurencji.
Do całej Europy w 2019 r. rosyjski eksport gazu wyniósł 199 mld m sześc. (w ramach wieloletnich kontraktów Gazpromu). Najwięksi importerzy to Niemcy i Włochy. W 2018 r. Gazprom dostarczył do RFN ponad 40 mld m sześc. (około 40 proc całego niemieckiego importu) błękitnego surowca i zdecydowanie zdominował niemiecki rynek. Aby utrwalić i zwiększyć tę dominację Kremlowi nie wystarcza już istniejący Nord Stream o przepustowości 55 mld m sześc. rocznie. Konieczny jest Nord Stream 2 o takiej samej przepustowości. Do zakończenia budowy tej drugiej rury brakuje już niewiele. Łącznie przez obie rury byłoby 110 mld m sześc. gazu rocznie. Są oceny, że wystarczyłoby, aby Gazprom dominował na europejskim rynku gazu. Ale niemiecka gospodarka po zlikwidowaniu swojej energetyki jądrowej i stopniowej likwidacji energetyki węglowej będzie potrzebować około 100 mld m sześc. gazu ziemnego rocznie. Dla pozostałych odbiorców pozostanie… 10 mld m sześc. rocznie.
Gaz jako warunek przejścia do energetyki bezemisyjnej
Pod koniec 2019 r. w opublikowanym raporcie niemieckiej komisji rządowej dotyczącym rezygnacji z energetyki węglowej, Niemcy ujawniły swój scenariusz dochodzenia do zeroemisjnej gospodarki. Raport zawiera wyłącznie twarde dane z harmonogramu niemieckiej transformacji energetyki, czyli odejścia od węgla i atomu. Najważniejsze z tych danych: rok 2022 – „zero” produkcji energii jądrowej. Rok 2038 – „zero” produkcji energii z węgla kamiennego i z węgla brunatnego. To bardzo szybki marsz do neutralności klimatycznej w Niemczech w kierunku na 100 proc. energii odnawialnej w 2050 r. Tak bardzo szybki, że autorzy raportu nazywają go rodzajem hazardu ekonomicznego. Może się powieść tylko w przypadku wynalezienia niezwykłego nowego rozwiązania technologicznego, zapewniającego magazynowanie ogromnych wolumenów energii elektrycznej. W razie potrzeby gwarantującego nieprzerwaną stabilność napięcia w sieciach przesyłowych. Raport ten przewiduje, że moce OZE do 2030 r. w Niemczech zostaną potrojone, zgodnie z prognozowanym zapotrzebowaniem gospodarki. Również niezgodnie z tym zapotrzebowaniem niestabilność dostaw energii wiatrowej i słonecznej spowoduje w Niemczech w 2030 r. deficyt mocy 8,8 GW. I nie bierze się pod uwagę wydarzeń nieprzewidywalnych, co również wymaga stałej rezerwy mocy. Taka prognoza jest podstawą dla perspektyw energetyki gazowej i wspomniany raport sytuuje gaz ziemny jako gwarancję przejścia do gospodarki bezemisyjnej. Trzeba pamiętać, że raport jest dokumentem rządowym RFN.
Trzeba także mieć na uwadze bardzo istotną różnicę między Polską a Niemcami jeśli chodzi o sektor gazowy. Dla Polski dywersyfikacja znaczy uniezależnienie się od dostaw gazu z Rosji. Dla Polski to kwestie wynikające z geopolityki. Dla Niemiec i reszty Europy dywersyfikacja to bezproblemowe dostawy gazu rosyjskiego z różnych kierunków, jako konieczny pomost do gospodarki bezemisyjnej.
W konsekwencji dla Niemiec Nord Stream 2 jest rzeczywiście projektem handlowym, jednym z najważniejszych dla niemieckiej gospodarki. Dla niemieckich wielkich inwestorów zaangażowanie w ten projekt to nęcąca szansa na sprzedaż ogromnych wolumenów gazu innym państwom europejskim. To prawda – gazu rosyjskiego. Ale to także stuprocentowe bezpieczeństwo dostaw dla niemieckiego odbiorcy taniego gazu. Co jest bardzo ważne wobec wyzwań rozwojowych. Dla Rosji Nord Stream 2 jest gwarancją opłacalnego eksportu gazu na kilkanaście, a może nawet na kilkadziesiąt lat.
Nord Stream 2 zgodny z interesami niemieckimi
W Niemczech zrealizowanie drugiej rury z Rosji ma bardzo silne poparcie. Faktycznie natomiast gazociąg jest powodem skrywanego konfliktu między Berlinem a Brukselą. Kanclerz Angela Merkel i jej rząd, a także jej następca w przewodzeniu CDU Armin Lachert podkreślają przy różnych okazjach, że dla RFN rosyjski gazociąg ma wyłącznie biznesowe, ale jednocześnie kluczowe znaczenie. Jak wynika ze wspomnianego wyżej raportu, Niemcy przygotowują się do likwidacji swojej energetyki węglowej i za niecałe dwa lata zamkną swoje elektrownie jądrowe. Będą musieli mocno rozbudować energetykę gazową, więc na niemieckim rynku zapotrzebowanie na gaz bardzo wzrośnie. Może się okazać, że owe 110 mld m sześc. rocznie to za mało. Od południa jednak bez przeszkód realizowany jest projekt Turkish Stream a Rosjanie tajemniczo napomykają o Nord Stream 3.
Jak przekupić Waszyngton
Sprzeciw Waszyngtonu i sankcje USA to właściwie jedyna licząca się przeszkoda w niemiecko-rosyjskim dealu. Na tyle się jednak licząca, że mogła wywołać międzynarodowy skandal. Gazociąg Nord Stream 2 stał się politycznym polem minowym. Z jednej strony USA, z drugiej Rosja. W środku Niemcy i UE. Pomiędzy nimi ekonomiści i ekolodzy.
Konkretne fakty: minister finansów RFN Olaf Scholz miał w ubiegłym roku przedstawić władzom USA propozycję umowy wartej miliard euro: w zamian za rezygnację Białego Domu z kolejnych planów nałożenia sankcji na firmy zaangażowane w projekt Nord Stream 2. Z dokumentów, do których dotarła niemiecka organizacja ekologiczna Deutsche Umwelthilfe, wynika, że 7 sierpnia 2020 r. minister Scholz zaproponował amerykańskiemu sekretarzowi finansów Stevenowi Mnuchinowi dofinansowanie w kwocie miliarda euro importu do Niemiec amerykańskiego LNG. Scholz pisał o tym w liście adresowanym do Mnuchina. Z listu, którym dysponuje niemiecka agencja prasowa DPA wynika nawet konkret: rząd Niemiec gotowy był, we współpracy ze stroną amerykańską, dofinansować rozbudowę terminali LNG w Wilhelmshaven i Brunsbuettel. Terminale miały przyjmować nieduże transporty gazu skroplonego z USA. Sam minster finansów nie chciał komentować listu. Ze źródeł zbliżonych do rządu niemieckim mediom udało się jesienią uzyskać informację, że „rząd federalny pozostaje w kontakcie z władzami USA w sprawie amerykańskich sankcji i groźby sankcji wobec Nord Stream 2”. DPA dodała, że „rozmowy w tej sprawie pozostają niejawne„.
Niemiecki minister finansów mocno podpadł opozycji. - To skandal, że Olaf Scholz chce sowicie płacić pieniędzmi podatnika za amerykański gaz łupkowy i jednocześnie wykupić Nord Stream 2 od amerykańskich sankcji – oburzył się Sven-Christian Kindler z partii Zielonych. Przedstawiciel Lewicy Sevim Dagdelen uznał propozycję Scholza za „karygodną”. Najpoważniejszy sojusznik RFN z NATO, oficjalny Paryż do niedawna sugerował Niemcom rezygnację z budowy Nord Stream 2. Ostatnio jednak prezydent Macron przyznał rację kanclerz Merkel podkreślając, że Nord Stream to „projekt ściśle ekonomiczny”.
Niektóre niemieckie media zarzucają rządowi w Berlinie, że krytykując skazanie Nawalnego na trzy lata obozu, jednocześnie trwa przy Nord Stream 2 (a do tego myśli o kupnie rosyjskiej szczepionki). „Ani trucizna ani amerykańskie sankcje nie przekonały Niemiec do porzucenia Nord Stream 2” – komentuje „Frankfurter Allgemeine Zeitung“.
Wolny rynek dla rosyjskiego gazu
Już wspomniałam, Niemcy zamierzają wspólnie z Rosjanami handlować gazem. Temu będzie służyć hub gazowy, zapewne w Baumgarten, w Austrii, związanej gospodarczo i politycznie z Rosją równie blisko jak Niemcy. Na ten rosyjsko/niemiecki gaz już obecnie klientów nie brakuje. Także w Polsce.
Mamy liczącą się grupę prywatnych polskich i zagranicznych firm, które oferują na rynku krajowym „gaz z Niemiec”, tj importowany z Niemiec gaz rosyjski. Te firmy nie są zadowolone z „monopolistycznej pozycji PGNiG”. Są członkami Polsko-Niemieckiej Izby Przemysłowo-Handlowej – niemieckiej agencji gospodarczej działającej w Warszawie w formie prawnej polskiej izby gospodarczej. Izba jest podporządkowana i zależna organizacyjnie i finansowo od Federalnego Ministerstwa Gospodarki i Energii.
W Niemczech zdecydowanie przeciwni Nord Stream 2 są tylko Zieloni i ekologiczne organizacje pozarządowe. Mogą odegrać jakąś rolę w dalszym opóźnianiu zbudowania ostatniego odcinka Nord Stream 2 i wyprowadzenia rury na niemieckie wybrzeże w rejonie Greifswaldu w pobliżu czynnego od dawna zakończenia Nord Stream.
Jak się jednak okazuje, niemieckie środowisko obrońców klimatu nie jest całkiem jednomyślne. Z początkiem 2021 r. aktywnie wystąpił w obronie Nord Stream 2 rząd landu Meklemburgia, gdzie tak jak w RFN, rządzi koalicja SPD-CDU, pod przywództwem Manueli Schwesig z SPD. Zgodnie z niemieckim prawem rząd tego landu może i chce zrobić bardzo wiele, aby uratować i przeforsować rosyjski projekt gazowy w Niemczech. Nawet jeśli wymaga to balansowania na granicy prawa. Działalność władz Meklemburgia zmierza do dwóch celów. Ma umożliwić obejście sankcji USA, osłaniając firmy realizujące budowę oraz zablokować protesty ekologów. Ma temu służyć ekologiczna Fundacja powołana przez rząd landu w celu „finansowania projektów służących ochronie klimatu i środowiska”. Manewr pomoże osłonić firmy zaangażowane w budowę oraz współpracujące z konsorcjum Nord Stream 2 AG. Tak został sformułowany podstawowy program Fundacji. Władze landu argumentują, że Nord Stream 2 jest szczególnie ważny dla bezpieczeństwa energetycznego i dla gazowej technologii pomostowej niezbędnej w transformacji energetycznej. Fundacja nosi nazwę Climate and Environmental Protection, jest stowarzyszeniem non-profit, wspieranym przez publiczne i prywatne dotacje i darowizny. Fundacja będzie wspierać realizację Nord Stream 2 w interesie obrony klimatu i środowiska dzięki wsparciu Gazpromu i poprzez własną spółkę handlową. Rosyjski gigant energetyczny będzie miał dostęp do kluczowych decyzji personalnych w Fundacji i jej spółce. Statut Fundacji przewiduje, że „zasady biznesowe” spółki założonej przez Fundację muszą być przyjęte „w porozumieniu z Nord Stream 2 AG”. Nie jest to zaskoczeniem – Nord Stream 2 AG zadeklarowały 80 mln na „wsparcie Fundacji”.
Niemiecki prezydent Steinmeier przekonuje, że Niemcy muszą zwrócić uwagę na wymiar historyczny Nord Stream 2, przypominając niemiecki atak na Związek Radziecki 22 czerwca 1941 r. Podkreślił, że ponad 20 milionów ludzi w byłym Związku Sowieckim padło ofiarą wojny. „To nie usprawiedliwia dzisiaj niewłaściwego postępowania w rosyjskiej polityce, ale nie możemy tracić z oczu szerszej perspektywy” - powiedział Steinmeier. Jakoś ominął fakt, że RFN przez wszystkie lata zimnej wojny importowała bez przeszkód gaz ziemny z ZSRR. Dziś nikt na poważnie nie domagałby się sprzeciwu wobec budowy Nord Stream 2 na posiedzeniu Rady Europejskiej. Przecież wszyscy wiedzą, że kanclerz Merkel skorzystaby z weta. Wiadomo – jeśli wycofanie węgla ma się udać, gaz musi skądś się wziąć. Być może dla prezydenta Bidena będzie niestety ważne, żeby to nie był amerykański gaz z łupków.
Teresa Wójcik