Wywiad gospodarczy

Krzysztof Tchórzewski, Przewodniczący Sejmowej Komisji Gospodarki i Rozwoju / autor: Fratria
Krzysztof Tchórzewski, Przewodniczący Sejmowej Komisji Gospodarki i Rozwoju / autor: Fratria

Polski nie stać na dalsze skracanie energetyki węglowej

Agnieszka Łakoma

Agnieszka Łakoma

dziennikarka portalu wGospodarce.pl, publicystka miesięcznika "Gazeta Bankowa", komentatorka telewizji wPolsce.pl; specjalizuje się w rynku paliw i energetyce

  • Opublikowano: 8 czerwca 2022, 13:51

  • Powiększ tekst

Rozmowa z posłem Krzysztofem Tchórzewskim, Przewodniczącym Sejmowej Komisji Gospodarki i Rozwoju

Agnieszka Łakoma - Mamy wysoką inflację i bardzo drogą energię, jedna megawatogodzina jest wyceniana na Towarowej Giełdzie Energii nawet na  1000 zł. Niektórzy eksperci ostrzegają, że jesteśmy w przeddzień kryzysu. Co można zrobić, by wysokie ceny prądu nie zniszczyły gospodarki?

Krzysztof Tchórzewski: Już 4 lata temu mieliśmy do czynienia z sytuacją kryzysową w energetyce, gdy na rynku europejskim gwałtownie zdrożały uprawnienia do emisji dwutlenku węgla, które muszą, zgodnie z przepisami Unii Europejskiej, kupować polskie elektrownie węglowe. Ale mimo to udało nam się w kraju utrzymać ceny energii elektrycznej w ryzach i wierzę, że teraz też to będzie możliwe. Cenniki dla gospodarstw domowych ustala Prezes Urzędu Regulacji Energetyki i nie sądzę, by zgodził się na znaczące podwyżki. Poza tym jesteśmy w tej dobrej sytuacji, gdyż mamy własne zasoby węgla i głównie energetykę opartą na tym paliwie, dlatego uważam, że ograniczenie podwyżek cen energii jest konieczne – w sytuacji tak poważnego kryzysu zyski i koszty przedsiębiorstw (szeroko rozumianych jako energetyczne) winny być znacząco ograniczone nawet, w okresie roku – dwóch lat, w zakresie inwestycji i remontów odtworzeniowych.

- Obawiam się, że to optymistyczne podejście. Przemysł i firmy kupują energię na wolnym rynku i to one odczuwają najdotkliwiej skutki aktualnej sytuacji. OZJedno z największych przedsiębiorstw przemysłowych w Polsce już poinformowało, że za dostawy dla jednego ze swoich zakładów w przyszłym roku zapłaci 200 mln zł, podczas gdy w tym roku wyda 60  mln zł.

KT - Wszyscy zdajemy sobie, także w rządzie, sprawę z trudnej sytuacji. Powiedziałem, że skalę podwyżek można ograniczyć, gdyż zarówno w kopalniach jak i elektrowniach Państwo polskie jest dominującym akcjonariuszem. Ceny dostaw węgla należy ustalić na godziwym poziomie, tak aby i kopalnie miały godziwy zarobek jak i elektrownie mogły ustalić cenę prądu na rozsądnym poziomie. Uważam, że podstawową kwestią teraz jest zatrzymanie handlu uprawnieniami do emisji i wycofanie ich z rynku, bo jest to jeden z podstawowych czynników podwyżek cen. Skoro kilka lat temu ceny pozwoleń na emisję ustalała Komisja Europejska, to dlaczego nie mielibyśmy do tego powrócić. Zwłaszcza w nadzwyczajnej sytuacji, z jaką, z racji wojny i zawirowań na rynkach surowcowych, mamy teraz do czynienia.

- Jak Pan to sobie wyobraża? Bruksela uważa, że drogie pozwolenia na emisję to znakomity bodziec dla energetyki, by odeszła od węgla. Więc im droższe, tym lepiej. Polska od wielu miesięcy proponuje dyskusję o reformie EU ETS czyli systemu handlu emisjami, a Komisja Europejska w ogóle tym nie jest zainteresowana.

KT - Nie mówimy o reformie, ale np. o czasowym – na 3-4 lata - wycofaniu praw do emisji z rynku i o tym, że specjalna komisja w ramach Komisji Europejskiej będzie mogła ustalać ich ceny. W obecnej sytuacji prawa do emisji przestały być zwykłym produktem rynkowym, to teraz produkt strategiczny, którego cena wpływa na energetykę i ceny w wielu krajach, także przyfrontowych – jakim jest Polska. A najgorsze w tym, wszystkim jest to że uprawnienia do CO2 są dziś instrumentem spekulacyjnym, który jest wykorzystywany do destabilizacji rynku energii w Europie przez różne fundusze inwestycyjne niewiadomego pochodzenia. Instrumenty pochodne na CO2 może kupić i sprzedać każdy, nawet ja i Pani za pośrednictwem telefonu komórkowego i spekulować tak jak wszystkimi instrumentami, które można nabyć na giełdzie. Jest to nienormalne, że Komisja Europejska oddała system energetyczny UE w ręce spekulantów. Chciałbym podkreślić, że elektrownie gazowe także muszą kupować CO2, a dziś emisja z nowoczesnych elektrowni węglowych jest tylko o 16 - 17% wyższa niż z gazowych. Węgiel sprawia, że jesteśmy niezależni energetycznie, a gaz uzależnia nas od zagranicznych dostawców. Pogłębiający się kryzys gospodarczy w państwach UE to w pełni uzasadnia zawieszenie spekulacji prawami do CO2 przez KE. Udawanie, że nic wielkiego się nie dzieje doprowadzi państwa UE do głębokiej recesji a nawet do kryzysu z falą upadłości przedsiębiorstw – ceny energii i surowców energetycznych systematycznie pną się do góry. Jednocześnie nie pojawia się sposób, który mogłaby ten trend zatrzymać.

- Czy sądzi Pan, że Bruksela uzna nasze argumenty z powodu wojny? Mam wrażenie, że raczej stawia na OZE, skoro w opublikowanym trzy tygodnie temu programie REPowerEU wpisała wzrost udziału tych źródeł aż do 45 proc. w produkcji energii w UE w 2030 roku.

KT - Skoro chcemy wywrzeć presję na Rosję, rezygnując z jej surowców, a jednocześnie sytuacja na rynku ropy i gazu jest bardzo trudna, zaś notowania wyjątkowo wysokie, to jest to stan nadzwyczajny i wymaga nadzwyczajnych, szybkich decyzji i działań. Z tymi argumentami nie sposób dyskutować. Potrzeba zwiększania presji na Rosję wzrasta z dnia na dzień. Tylko w ten sposób NATO może wywołać wewnętrzne kłopoty w Rosji. Albo Unia Europejska i Komisja zdecydują się na odważne działania w krótkim terminie, albo gospodarki państw Wspólnoty nie obronią się. Mam nadzieję, że ta akurat kwestia jest czytelna dla wszystkich. A biorąc pod uwagę poczynania niektórych państw jak choćby Niemiec, które tymczasowo „przywracają węgiel do łask”, to są szanse na zmianę podejścia Brukseli do energetyki węglowej. Podkreślam, że to nie zmienia długoterminowych planów UE dotyczących transformacji energetycznej. Jesteśmy jednak w okresie poważnego zagrożenia egzystencjonalnego nie tylko Ukrainy ale i państw Unii Europejskiej. Kraje położone z dala „od frontu” niech nie czują się bezpieczni, bo mogą się strasznie pomylić. W historii świata już nie raz tak było.

- To może powinniśmy w Niemczech szukać sojuszników do tych pomysłów, o których Pan mówi…

KT - Mam wrażenie, że z Komisji Europejskiej płyną pewne sygnały, iż krótkoterminowo węgiel może być jednym z elementów zapewniających bezpieczeństwo energetyczne. Polska powinna ten temat forsować i jak najszybciej wystąpić z odpowiednią inicjatywą i oczywiście zakładam, że prace w Ministerstwie Klimatu i Środowiska w tej kwestii już trwają. Możemy rozmawiać zarówno z Niemcami jak i na przykład z Grupą Wyszehradzką – zwłaszcza, że już wcześniej w jej ramach udało nam się wypracować wspólne stanowisko w kwestii reformy EU ETS. NATO i Unia Europejska powinni przystąpić do szybkich działań powiększających nasze bezpieczeństwo i zwiększających możliwości wyprzedzania następnych posunięć Rosji, bo takie na pewno są przygotowywane. Na razie są to tylko umiarkowane reakcje na bieżące działania wojenne.

- Przyjmijmy optymistyczne założenie, że Bruksela daje zielone światło dla energetyki węglowej. Czego powinniśmy się domagać i co konkretnie będzie musiała zrobić polska energetyka?

KT - Powinniśmy zabiegać o zgodę na dłuższy – o 3- 4 lata - okres działalności bloków o mocy 200 MW, są starszego typu, ale po modernizacji mogą stanowić uzupełnienie systemu. To szczególnie ważne, bo w 2025 roku mamy wyłączyć kilkadziesiąt takich bloków, co dla równowagi systemu będzie problemem i zagrożeniem. W tym miejscu warto przypomnieć, że  elektrownie węglowe zapewniają nam bezpieczeństwo. Gdybyśmy ugięli się i zrezygnowali - pod wpływem nacisków Brukseli - kilka lat temu z inwestycji w duże bloki (1000 MW i 500 MW) w Kozienicach, Opolu, Jaworznie czy Turowie, mielibyśmy teraz – jak w Polsce Ludowej – 20 stopień zasilania czyli wyłączenia prądu. Wszystkie te bloki są rentowne, nawet gdy ceny pozwoleń są wysokie, tak jak to było w zeszłym roku. Podobnie byłoby z Ostrołęką.

- Czy wniosek jest taki, że jeśli szybko nie zmodernizujemy małych starych bloków w elektrowniach i nie przedłużymy ich działalności o kilka lat to za 2-3 lata zabraknie nam prądu?

KT - Prądu nam na pewno nie zabraknie, ale musimy działać błyskawicznie i w krótkim czasie wystąpić z odpowiednimi wnioskami do Komisji Europejskiej, rozpocząć remonty bloków i zaplanować inwestycje w kopalniach. Nie ma na co czekać. Zwłaszcza że też mamy dodatkowe - oprócz tych o których wcześniej mówiłem - argumenty. Podstawowy to fakt, że uzgodniliśmy z Brukselą, iż zrezygnujemy z węgla w energetyce w 2049 roku. Mamy zatem jeszcze 27 lat, by go dobrze wykorzystać, choć odnoszę wrażenie, że część branży zachowuje się tak, jakbyśmy już w styczniu mieli zamknąć większość kopalń. Dla mnie to nie jest zrozumiałe, bo skoro mamy dość czasu i możliwości, by inwestycje zaplanować, przygotować i przeprowadzić, to trzeba to wykorzystać. Rozumiem i przyjmuję do wiadomości marzenia niektórych funkcjonariuszy UE, aby proces transformacji energetycznej przyspieszyć ale muszą przyjąć do wiadomości, że w ten sposób pomagają Putinowi i Rosji. Mam nadzieję, że Ci co gorliwie (nawet z głupoty) polityką energetyczną agresorowi się przysługują - zostaną surowo rozliczeni. W Polsce to od nas, od polskiego rządu i polskich firm zależy, jaki będzie harmonogram zmniejszania lub czasowego zwiększania wydobycia i wykorzystywania w elektrowniach węgla w energetyce. Potrzebny jest dobry plan i roztropność w działaniu. 27 lat to naprawdę długi czas. Polski już nie stać na dalsze skracanie czasu energetyki węglowej. Podejmowanie są w Komisji Europejskiej działania aby formalnie lub nieformalnie ten czas skrócić. Ci z polskich urzędników, którzy przegapią ten moment lub będą udawali, że nic się nie dzieje, zaszkodzą Polsce.

- Skoro teraz mamy wracać do węgla, to powstaje pytanie, ile to będzie kosztować. Musimy importować ten surowiec…

KT – Zbędne chociaż efektowne przyspieszenia już nas za drogo kosztują. W kopalniach należy pilnie rozpocząć lub kontynuować budowę nowych ścian wydobywczych. Bogdankę należy rozbudować o duże nowe fronty wydobywcze, gdyż ją i ENEĘ na to stać, a jeżeli nie - to musi otrzymać wsparcie. Państwo polskie, dzięki Bogu, nadal ma duży wpływ na gospodarkę szeroko rozumianą - z pieniędzmi włącznie.

- Czy ostatecznie powinniśmy zrezygnować z gazu jako paliwa przejściowego w procesie transformacji naszej energetyki.

KT - Agresja Rosji na Ukrainę zmieniła radykalnie sytuację na rynku gazowym. Trzeba liczyć się z wysokimi cenami i ograniczoną podażą. Trudno stawiać na nowe bloki gazowe w energetyce. Na pewno te projekty, które zostały już przygotowane lub rozpoczęte, trzeba wybudować, to nie podlega żadnej dyskusji, ale na kolejne nie ma co liczyć. W związku z tym musimy też podjąć szybkie decyzje inwestycyjne co do budowy innych źródeł, na przykład elektrowni jądrowych.

- Ten projekt wydaje się przesądzony, a mimo to ciągle czyli od 12 lat jest w trakcie przygotowań. Może to Pan - jako Minister Energii - powinien już trzy lata temu podjąć decyzję o rozpoczęciu budowy

KT - Wtedy gdy byłem ministrem jeszcze trwały prace przygotowawcze, teraz decyzja inwestycyjna jest możliwa i wręcz konieczna. Musi tylko paść hasło: budujemy. Jeśli wystartujemy w tym roku, a budowa potrwa 9-10 lat, to na ten czas bezpieczeństwo zapewnią nam bloki węglowe, w tym zmodernizowane 200 MW i nowe gazowe. Jednocześnie realizować będziemy budowę farm wiatrowych na Bałtyku i źródeł odnawialnych na lądzie. Wszystko to spowoduje, że uda się nam wykonać ambitne plany redukcji emisji. Muszę jednak to podkreślić – konieczne są szybkie renegocjacje z Brukselą i decyzje inwestycyjne.

- Co zrobimy w sytuacji, gdy Bruksela jednak wymusi na wszystkich krajach UE cele z REPower EU i będziemy musieli do 2030 roku mieć 45 proc. energii z OZE w Miksie wytwarzania?

KT - Uważam, że tego celu nie da się wszystkim krajom członkowskim narzucić. Polska na pewno będzie występowała o okresy przejściowe, gdyż jesteśmy w innej sytuacji wyjściowej z racji naszej historii, gdzie przez dekady mieliśmy energetykę opartą tylko na węglu. Dokonał się w naszym kraju olbrzymi skok w produkcji energii ze źródeł odnawialnych, także za sprawą subsydiów i  instalacji prosumenckich. Ale konieczne są źródła konwencjonalne – węglowe i gazowe stabilizujące system. Skoro udało nam się kilka lat temu wynegocjować z Komisją Europejską system wsparcia dla energetyki węglowej w postaci rynku mocy na okres 15 lat, to wierzę, ze okresy przejściowe teraz też uda się ustalić.

- Ale w REPowerEU są konkretne zobowiązania nie tylko wobec krajów i dużej energetyki”, lecz także wymagania wobec przeciętnego Kowalskiego. Na przykład chodzi o rezygnację z ogrzewania gazowego, obowiązkowe panele słoneczne na dachach nowych budynków czy instalacja pomp ciepła. Co Pan powie tym, którzy dopiero teraz przechodzą na ogrzewanie gazowe, czy za 7 lat mają wyrzucić nowe piece?

KT - Te kwestie także będą wymagały ustaleń z Komisją Europejską. Nie wyobrażam sobie sytuacji, że na przykład w 2029 roku wszyscy rezygnujemy z pieców gazowych. Okresy przejściowe w tym przypadku także są konieczne, to nie podlega żadnej dyskusji. Zdajemy sobie sprawę, że dla wielu rodzin już sama wymiana ogrzewania węglowego na gazowe czy pelet oznacza duży wysiłek finansowy. Czasem mam wrażenie, że niektórzy urzędnicy w Brukseli w ogóle nie dostrzegli, że trwa wojna i sądzą, że wystarczy wpisać ambitne cele OZE, nie licząc się z kosztami społecznymi, by osiągnąć cel.

- Mówił Pan, że sytuacja jest trudna, nadzwyczajna i wymaga szybkich i nadzwyczajnych decyzji. Czy zatem rząd powinien rozważyć - wzorem Wielkiej Brytanii – nałożenie podatku na spółki, które osiągnęły wyjątkowo wysokie zyski w efekcie drogiej ropy i gazu tzw. Windfall tax?

KT – Jest to ciekawe rozwiązanie warte analiz - jak mogłoby to wyglądać w Polsce. Należy zauważyć, że Polski Rząd kierowany przez Mateusza Morawieckiego skutecznie walczy z kryzysem. Świadczą o tym wdrażane i dobrze odbierane tarcze antykryzysowe na ochronę miejsc pracy i gospodarki. Problemem natomiast jest nadmiernie rosnący koszt kredytu także i „do tyłu”. Czują to np. wszyscy ci co spłacają kredyty mieszkaniowe. Instytucje rządowe winny to przeanalizować. Jak widać inflacja występuje w całej UE i nie ma znaczenie czy państwa są w strefie euro czy nie. Przykład Czech i szybkiego tam podnoszenia stóp procentowych pokazuje, że nie jest to jedyna słuszna koncepcja, gdyż w Czechach jest inflacja najwyższa w całej Unii. !

Rozmawiała Agnieszka Łakoma

Powiązane tematy

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych