Analizy

Wzrostowa korekta notowań naszych obligacji skarbowych osiągnęła historyczne rozmiary / autor: Pixabay
Wzrostowa korekta notowań naszych obligacji skarbowych osiągnęła historyczne rozmiary / autor: Pixabay

To tylko korekta

Emil Szweda, analityk portalu Obligacje.pl

  • Opublikowano: 28 czerwca 2022, 13:55

    Aktualizacja: 29 czerwca 2022, 11:09

  • 0
  • Powiększ tekst

Resort finansów podkręcił lipcową ofertę sprzedaży obligacji oszczędnościowych, choć już czerwcowe wyniki ustanowią rekord (jak dotąd 12 mld zł). Ten przypływ szczodrości może mieć jednak drugie dno, powiązane z możliwym tąpnięciem na hurtowym rynku. Zegar tyka.

Postawmy się w roli dużego inwestora, który usłyszał właśnie, że Polska od 1 stycznia zamierza przejść na nowy wskaźnik referencyjny typu RFR. Nie jest to ruch całkiem niespodziewany, cały świat odchodzi od stawek IBOR na rzecz RFR. Mniejsza o przyczyny i motywacje, bo ważne są skutki. London Clearing House (LCH) zadeklarowała wprawdzie gotowość pracy nad opracowaniem pochodnych dla nowego wskaźnika, ale cudów nie ma – nie można rynku wartego 2,3 bln zł (łączna wartość pochodnych opartych na WIBOR) zastąpić nowym z dnia na dzień bez wielomiesięcznych przygotowań. A my jeszcze nie wyznaczyliśmy indeksu, który tym wskaźnikiem ma się stać.

Istnieje więc ryzyko, że pozycje w polskich obligacjach staną się „gołe”, niezabezpieczone kontraktami FRA i IRS od 1 stycznia przez jakiś, trudny do określenia czas. A mówimy przecież o okresie, po którym możemy spodziewać się wszystkiego najgorszego, zwłaszcza ze strony sektora energii, znany też będzie bilans zbiorów na półkuli północnej i również pod tym względem trudno o optymizm. Inwestorzy, zwłaszcza zagraniczni, nie są skazani na polskie obligacje. Mogą wybierać między papierami naszego regionu i też uzyskać wysoką rentowność, którą można zabezpieczyć kontraktami na stopę procentową. Co do Polski, tej pewności nie ma. Nie jesteśmy całkiem w proszku, głównie dzięki staraniom GPWBenchmark, która przygotowała trzy wskaźniki RFR do wyboru, w zapasie pozostaje też stawka Polonia. Teoretycznie po skonstruowaniu RFR można też wyznaczyć spread, na podstawie którego da się wyznaczyć nieco sztuczną wartość WIBOR (będzie to RFR plus spread) i na tej podstawie dalej handlować FRA i IRS. Ale nie jest to wcale proste i LCH raczej na to nie pójdzie, bo w innych przypadkach przygotowania trwały latami. W dodatku na innych rynkach spread wyznaczono na podstawie mediany z pięciu lat notowań. Dziś oznaczałoby to ok. 40 pkt bazowych różnicy, ale liczony na dziś ten spread do WIBOR 3M sięga około 140 punktów, bo obecna sytuacja mocno różni się od przeciętnej z ostatnich pięciu lat. Mówiąc krótko – istnieje ryzyko, że wyznaczony spread nie będzie satysfakcjonował inwestorów. Niewiadomych jest wiele, a czasu bardzo mało.

Jeśli weźmiemy to pod uwagę, może się okazać, że nie ma przypadku w tempie wyprzedaży naszych obligacji w ostatnich tygodniach (25 kwietnia premier zapowiedział zmianę wskaźnika referencyjnego od 1 stycznia) i we wzroście premii względem niemieckich bundów (z tradycyjnych 1,8 pkt proc. jesteśmy na 5,5 pkt proc.). Tak, jak może nie być przypadku w tym, że resort finansów postanowił – dość nieoczekiwanie – znacząco poprawić ofertę obligacji oszczędnościowych od czerwca (premier zapowiedział zmiany na początku maja). Zmiana już daje efekty – według obliczeń Obligacje.pl czerwcowa sprzedaż już przekracza 12 mld zł (wcześniej było to 3-4 mld zł miesięcznie) i zdejmuje część presji z Ministerstwa Finansów, które musi przecież pokryć nie tylko rosnący deficyt, ale i znaleźć refinansowanie dla zapadających papierów. Mimo to, lipcowa oferta dłuższych papierów została poprawiona o kolejnych 50 pkt.

Wzrostowa korekta notowań naszych skarbówek z tego tygodnia osiągnęła historyczne rozmiary, ale po pierwsze, towarzyszy jej analogiczna i również bardzo mocna korekta na rynkach bazowych (niemieckie dziesięciolatki straciły ponad 50 pkt rentowności, uwzględniając ekstremalne wartości), po drugie rentowność cofnęła się zaledwie do poziomów sprzed dwóch tygodni, a po trzecie wybicie do 8 proc. nastąpiło na płytkim rynku. Było głośne, ale nie poparte wolumenem. Wbrew pozorom nie świadczy to dobrze o kondycji rynku. Skoki rentowności po 100 pkt bazowych co kilka dni obrazują raczej skalę degrengolady rynku, jego rozpadu niż efektywność. Z ocenami, zwłaszcza optymistycznymi, lepiej poczekać. Rzeczywistość gospodarcza, w tym budżetowa, nie bardzo daje przestrzeń do optymizmu, choć oczywiście – i o tym nie zapominajmy – w przełomowym momencie kupujący zwykle uchodzą za szaleńców.

Emil Szweda, Obligacje.pl

Powiązane tematy