Analizy

Fot.Oliviaebe/sxc.hu
Fot.Oliviaebe/sxc.hu

Euro na rocznych minimach

źródło: dr Przemysław Kwiecień CFA, główny ekonomista X-Trade Brokers Dom Maklerski S.A.

  • Opublikowano: 24 września 2014, 18:23

  • Powiększ tekst

Nie były to pierwsze słabe dane z Europy w ostatnim czasie, ale najwyraźniej inwestorzy są już tą serią zmęczeni. Najniższy od kwietnia ubiegłego roku poziom indeksu Ifo sprawia, że na podobnych miniach jest para EURUSD. Dochodzi to tak dziwnej sytuacji, że rynek domaga się kolejnych rozwiązań od EBC, mimo że ten jeszcze nie zdążył wdrożyć już obiecanych.

Spadek indeksu Ifo do 104,7 pkt., wartości najniższej od kwietnia ubiegłego roku, był nieco większy niż w przypadku innych indeksów (ZEW, PMI przemysłu), ale wpisał się w trend, który wszystkie one pokazują od kilku miesięcy – niemiecka maszyna traci tempo. O ile spadek niemieckiego PKB w drugim kwartale tego roku (w ujęciu q/q) był po części „korektą” mocnego wzrostu w pierwszym kwartale, o tyle trzeci kwartał będzie słaby już z innych – poważniejszych względów – Niemcy tracą silniki wzrostu.

Ożywienie niemieckiej gospodarki na początku obecnej dekady oparte było w dużej mierze na Azji, w tym głównie Chinach, gdzie duży program stymulacyjny pomógł utrzymać wysokie tempo wzrostu, a przy okazji popyt na niemieckie produkty. Kierunek ten nadal odgrywa istotną rolę, ale w rozpędzającym się w ubiegłym roku ożywieniu pozytywny wkład wreszcie zaczęły oferować także inne państwa strefy euro.

Taka dywersyfikacja była o tyle ważna, że wobec coraz większych kłopotów chińskich władz w stymulowaniu gospodarki, Europa nie może liczyć tylko na Azję. Okazuje się jednak, iż impuls w europejskim ożywieniu jest nietrwały. Świadczy o tym dobitnie klapa TLTRO, programu, w ramach którego EBC daje bankom tani pieniądz ale w zamian za rozkręcenie akcji kredytowej. To, że banki po taki łakomy kąsek nie sięgają oznacza, że po prostu boją się, że nie spełnią warunków, które stawia EBC, a to oznacza, że popyt inwestycyjny jest bardzo słaby.

Efekt jest taki, że rynek już myśli, co jeszcze mógłby zrobić EBC i spekulacje o „sovereign QE” (w ramach którego EBC skupowałby nie tylko ABSy, ale także obligacje skarbowe) osłabiają euro i amortyzują negatywny wpływ danych na rynki akcji. Jednak nie spodziewamy się szybkich decyzji EBC w tej sprawie. Po pierwsze, EBC nie ma nawet jeszcze gotowego planu skupu ABSów (ma być przedstawiony w październiku), trudno więc oczekiwać, aby przed rozpoczęciem tego programu decydował się na kolejny. Po drugie, kupowaniu rządowych obligacji sprzeciwia się Bundesbank i chyba sam Draghi nie uważa tego za najlepszy pomysł. Z drugiej strony, trudno doszukiwać się obecnie powodów do kupowania euro. Rentowności krótkoterminowych obligacji są ujemne, a większość startegów radzi sprzedawanie euro po korekcie, efektem czego jest to, że ta korekta po prostu nie nadchodzi. Na poziomie 1,2750 mamy dołki z ubiegłego roku, ale to też nie jest gwarancją wykreowania wzrostowej korekty.

Nie są to również dobre informacje dla złotego. Polska waluta jest względnie stabilna wobec euro, ale solidarnie traci względem dolara. Dziś o 16:40 euro kosztowało 4,1720 złotego, dolar 3,2610 złotego, frank 3,4545 złotego, zaś funt 5,33 złotego.

Powiązane tematy

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych