Co dzisiejsza aprecjacja jena mówi inwestorom?
Czwartkowa sesja na rynku walutowym przyniosła historyczne zmiany w notowaniach par z jenem. Japońska waluta znalazła się pod silną presją kupujących, która nieustannie trwa nie tylko od początku dzisiejszego dnia, lecz także przez cały 2016 rok.
Od początku tego roku para walutowa USDJPY straciła ponad 10% wartości, spadając z poziomu 120,20 do 108,00 osiągniętego w trakcie czwartkowej sesji. W pierwszym kwartale inwestorzy kupowali jena w związku z rosnącym ryzykiem w skali globalnej. Chiny wysyłały kolejne sygnały świadczące o poważnych problemach gospodarczych, europejskie banki ponownie wpadły w kłopoty finansowe i coraz częściej mówiło się o bankructwach, natomiast surowce osiągały rekordowo niskie ceny. Od tamtego czasu sytuacja uległa przynajmniej częściowej poprawie, jednak kurs jena na szerokim rynku wspina się na coraz wyższe poziomy.
Gdzie zatem szukać problemów, które mogą odpowiadać za wzmożony w ostatnim czasie popyt na japońską walutę? Wzrost ryzyka widoczny jest przede wszystkim w amerykańskim sektorze bankowym. Libor - OIS spread, powszechna miara kondycji amerykańskich banków odzwierciedlająca niepewność i ryzyko niewypłacalności związanej z udzielaniem kredytów w sektorze międzybankowym, wzrósł do najwyższego poziomu w tym roku, który jednocześnie jest najwyższą wartością od września 2012 roku. Po grudniowej podwyżce stóp procentowych w Stanach Zjednoczonych warunki na rynku międzybankowym stały się znacznie trudniejsze dla instytucji finansowych wykorzystujących wysoki poziom dźwigni.
Wzrost niepewności jest widoczny także w strefie euro. Spread pomiędzy rentownością 10-letnich portugalskich obligacji rządowych a rentownością najbezpieczniejszych niemieckich obligacji od połowy marca wzrósł z poziomu 260 punktów bazowych do 320 punktów obecnie. Ryzyko inwestycji w krajach peryferyjnych strefy euro od początku roku systematycznie wzrasta, tak jak miało to miejsce przed kryzysami na przestrzeni ostatnich lat. Państwa grupy PIGS w najbliższych miesiącach mogą znów dać o sobie znać inwestorom, patrząc na to w jakiej kondycji znajdują się włoskie banki czy wciąż niejasną przyszłość czekającą na Grecję.
W pogorszeniu nastrojów inwestorów miała także udział ropa naftowa. Wzrosty na tym rynku po zaskakująco dobrych danych o zmianie zapasów „czarnego złota” w amerykańskich magazynach nie trwały długo i o godzinie 16:40 kontrakty na ropę WTI traciły 2,12%, spadając poniżej 37 USD za baryłkę. To nie pozostało bez wpływu na wyniki indeksów giełdowych, które po dobrym rozpoczęciu sesji, zbliżają się do jej końca z ujemnymi stopami zwrotu. W Europie najmocniej traci włoski FTSE MIB (-2,28%), którego strata w ujęciu rocznym wynosi już 21%. Nie jest to jednak wynik zaskakujący, biorąc pod uwagę kondycję włoskich banków i ich ekspozycję na złe kredyty. Niemiecki DAX o godzinie 16:45 tracił 0,82%, francuski CAC40 ponad 0,9%, a brytyjski FTSE100 około 0,6%. Na warszawskiej giełdzie także dominowały pesymistyczne nastroje i na piętnaście minut przed końcem sesji indeks WIG20 tracił 1,24%. Polski złoty także musi sobie radzić z presją sprzedających, która pojawiło się po ostatnim raporcie agencji Moody’s, ostrzegającej przed wpływem ryzyka politycznego w Polsce na ewentualną zmianę ratingu.