Analizy

Bliski koniec hossy na ropie?

źródło: Mateusz Adamkiewicz, analityk rynków finansowych HFT Brokers

  • Opublikowano: 25 maja 2016, 14:37

  • Powiększ tekst

Cena ropy pnie się w górę nieustannie od początku kwietnia, a jeśli pominiemy jedną korektę od połowy lutego. Lada moment może okazać się, że strategiczny dla świata surowiec urósł w przeciągu kilku miesięcy o 100%. Aby tak się stało musimy osiągnąć poziom 54 dolarów za baryłkę WTI, co przy obecnych warunkach wcale nie jest wykluczone. Pytanie brzmi, czy ropa faktycznie ma szanse na to, aby utrzymywać się na tak wysokich poziomach?

Najnowszym czynnikiem wspierającym notowania ropy naftowej jest odczyt niemieckiego indeksu IFO, który urósł do najwyższego poziomu w tym roku. Nastroje w europejskiej gospodarce są coraz lepsze, a to może przełożyć się na wzmożony popyt surowca w kolejnych okresach. Jeszcze ważniejszy był wczorajszy odczyt tygodniowych danych o zapasach paliw według API. Zapasy spadły tydzień do tygodnia aż o 5,1 miliona baryłek przy spodziewanym spadku o ponad 3 miliony. W ostatnim czasie poprawiły się także dane z gospodarki USA, a FED jest na tyle pewny dobrej sytuacji gospodarczej w Stanach Zjednoczonych, że otwarcie mówi o możliwości podwyższania stóp procentowych już w czerwcu lub lipcu. Jakby tego było mało, na rynek akcyjny wraca hossa i inwestorzy generalnie mają duży apetyt na ryzykowne aktywa. Kolejne czynniki fundamentalne wspierające notowania ropy to spadająca produkcja i liczba odwiertów w USA, oraz problemy z wydobyciem w Nigerii, Kanadzie i Libii.

Wszystko powyższe uzasadnia optymizm kupujących kontrakty na ropę, tyle, że skala wzrostów jest już naprawdę duża i wydaje się, że dobre informacje zostały całkowicie zdyskontowane, a przecież część z nich lada moment zniknie. Wydobycie w Kanadzie wkrótce wróci do normy, a w nieco dłuższej perspektywie również Afryka powinna przywrócić normalny tok prac.

Jeżeli chodzi o kontrargumenty dla wzrostów ropy to należy wspomnieć o tym, że co prawda wydobycie w USA spada, ale nadal jest historycznie wysokie. Po drugie - do zrównoważenia podaży i popytu na czarne złoto droga jest jeszcze bardzo daleka i powinno stać się to dopiero w przyszłym roku. Po trzecie - rajd na ropie jest odosobniony w świecie surowców – metale przemysłowe, które są jeszcze bardziej związane z fundamentami gospodarczymi, powróciły w okolice tegorocznych minimów po krótkotrwałych wzrostach. Po czwarte – mimo, że otrzymujemy ostatnio dosyć dobre sygnały ze światowej gospodarki, to obawy o jej wzrost mogą wrócić bardzo szybko, a w tym celu wystarczy spojrzeć na Chiny. Po piąte i być może najważniejsze – wielu producentów w USA zapowiedziało wzrost produkcji przy cenie 50 dolarów za baryłkę. Jeśli tak się stanie, to podaż urośnie jeszcze bardziej i to na rynku, który już teraz nie absorbuje całej produkcji.

Ropa ma duże szanse na test poziomu 50 dolarów i może go przekroczyć na pewien okres, ale w obecnych warunkach trudno będzie utrzymywać się powyżej tej granicy przez dłuższy czas. Od strony fundamentalnej rynek nadal nie jest zrównoważony, a część czynników wspierających wzrosty jest przejściowa. Dodatkowo przy tej cenie potencjał łupkowy Stanów Zjednoczonych może zostać odblokowany. Od czysto technicznej strony wzrost cen ropy jest wspierany przez rekordowo długą pozycję na kontraktach terminowych, ale spekulanci w pewnym momencie zaczną realizować zyski i rynek czeka większa korekta.

Powiązane tematy

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych