Brutalna pobudka na Wall Street
Amerykańscy inwestorzy zapadli w sen letni i przez 40 dni nie byli w stanie wywołać ponad jednoprocentowego ruchu na głównych indeksach Wall Street. Tak niskiej zmienności przez tak długi okres czasu Dow Jones Industrial nie pamięta odkąd są dostępne dane sesyjne. Tak jak po nocy nadchodzi dzień, tak po okresie niskiej zmienności przychodzi jej wzrost. Kierunek ruchu nie jest specjalnie zaskakujący.
Około 2,5% traciły główne amerykańskie indeksu podczas piątkowej sesji, a dziś taki wynik powtórzyły indeksy azjatyckie. W Europie do godziny 10:00 sytuacja była niewiele lepsza, chociaż większość indeksów traciła jednak poniżej 2%. Kontrakt na VIX, potocznie zwanym indeksem strachu urósł w ciągu sesji o ponad 20%. Takiego wzrostu zmienności nie obserwowaliśmy od brytyjskiego referendum.
Co jest przyczyną tak mocnego zwrotu akcji na wyjątkowo optymistycznym rynku? Można pisać o ekstremalnie wysokiej wycenie akcji w USA, o spadających przychodach i zyskach spółek z Wall Street, o spowalniającej gospodarce światowej i o niepewności związanej z działaniami FED. To wszystko prawda, ale tego świadomość rynek ma już od dawna, tym razem konkretne przyczyny leżą gdzie indziej.
Po pierwsze wróćmy do słowa optymizm. Ten urósł do bardzo wysokich poziomów wśród mediów i inwestorów. Oczywiście badania optymizmu są subiektywne i trudno uznać jedno konkretne za właściwie, ale w ostatnim czasie zdecydowania większość tego rodzaju indeksów znajdowała się na ekstremach. Zazwyczaj korekta pojawia się na rynku wtedy, kiedy wszyscy wierzą w niekończące się wzrosty.
Główną przyczyną jest jednak polityka monetarna banków centralnych, a być może jej zwrot. Obecną hossę zawdzięczamy FED, Bankowi Japonii i EBC. Nie ma wątpliwości, że to banki doprowadziły do bańki na wielu klasach aktywów prowadząc ultra-luźną politykę monetarną. Od dłuższego czasu pojawiają się głosy, że ostatnie działania banków centralnych są nie tyle nieskuteczne, co po prostu szkodliwe. I wygląda na to, że Draghi, Kuroda i Yellen zaczynają ten fakt dostrzegać.
Draghi wyraźnie stwierdził, że na razie nie było mowy o rozszerzeniu programu QE, w Japonii zastanawiają się jak normalizować krzywą rentowności, a w Stanach Zjednoczonych FED na razie nie wycofuje się z jastrzębiej retoryki. Banki centralne mogą szybko wrócić do akcji, ale rynek zaczął dyskontować fakt, że być może luzowanie nie będzie trwało wiecznie.
Czy gospodarka światowa, a przede wszystkim rynki finansowe poradzą sobie bez dopingu? W krótkim terminie będzie ciężko, a większa przecena jest nieunikniona przy obecnych wycenach akcji. Będzie to jednak zdrowa korekta i nie należy wpadać w panikę. Już od dłuższego czasu giełda przestała być odzwierciedleniem stanu gospodarki, a nawet kondycji przedsiębiorstw. Czas na powrót do normalności.